Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na oczach kamer można strzelić lufę

Halina Gajda
Nasz reporter wcielił się w rolę zwolennika degustacji mocnych trunków pod chmurką Straż miejska nie zareagowała na prowokację dziennikarską, choć obejmowały nas kamery.

W całym mieście jest 15 kamer monitoringu. Śledzą poczynania wszystkich, którzy znajdą się m.in. w centrum. To dzięki nim strażnicy miejscy kontrolują sytuację i w razie potrzeby wysyłają na miejsce patrol. Tyle w teorii. System niby właściwy. My postanowiliśmy sprawdzić, jaka w rzeczywistości jest jego skuteczność.

Naszego redakcyjnego kolegę upozorowaliśmy na pijaka i poszliśmy w miasto. Wyglądał przekonywająco, w ręku trzymał butelkę po wódce (w niej zamiast alkoholu była woda), bełkotał, chwiał się na nogach, zaczepiał przechodniów, a nawet symulował, że załatwia potrzebę fizjologiczną - wszystko to na oczach kamer monitoringu. Tak było m.in. przy ul. Krętej i Stromej. Żadnej reakcji ze strony strażników nie było.

Komendant Wojciech Pietrusza przekonuje, że wybraliśmy nieodpowiedni moment na tego typu test. - Trwały prace związane z przestawianiem systemu z analogowego na cyfrowy - tłumaczy nam szef gorlickich strażników.

Słysząc od mieszkańców centrum o innych przypadkach, można nabrać podejrzeń, że system monitoringu kuleje. - Tu, przy tych schodach, w zasięgu kamer leżał kiedyś mężczyzna, a krew tryskała wokół i pewnie by się wykrwawił, gdyby nie sąsiadka. Strażnicy się nie pokazali - mówi Magdalena Zawadowicz, mieszkanka Starówki.

Ubrany niezbyt schludnie, w ręku butelka po wódce, zataczający się w samym centrum miasta. Tak swą rolę odgrywał nasz reporter, który próbował w ten sposób przetestować czujność straży miejskiej i policji oraz zbadać reakcje mieszkańców na pijanego, który w każdej chwili może zamarznąć na ławce (prowokację realizowaliśmy w miniony piątek, gdy temperatura w ciągu dnia była na sporym minusie).

Choć nasz dziennikarz „złamał” przynajmniej trzy paragrafy, za co mógłby dostać grzywnę opiewającą nawet na kilkaset złotych, pozostał bezkarny.

A z tą historią było tak...

Na miejsce akcji udaliśmy się w podgrupach. Nasz dziennikarz już jako „menel” wszedł na ul. Krętą od strony Blichu, reszta redakcji poszła ulicą Cichą. To tu mieliśmy ostatecznie testować system monitoringu.

W końcu nadeszła znajoma postać - kurczowo trzymająca reklamówkę w dłoniach. Reporter, udając stan skrajnego upojenia alkoholem, chwiał się na wszystkie strony, obijał o mur kamienicy i o barierkę na schodach. Raz bełkotał coś pod nosem, po chwili pokrzykiwał (chciał za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę). W końcu usiadł na ławeczce i zaczął grzebać w plastikowej torbie.

W międzyczasie uznaliśmy, że dobry pijaczyna to pijaczyna z papierosem. - Leszek, zapal - wydaliśmy z cicha komendę. Sytuacja zaciekawiła dostawcę napojów, który zaparkował w pobliżu. Zaczął przyglądać nam się badawczo, żeby nie powiedzieć podejrzliwie. Zapytał w końcu półgębkiem, czy to jakaś ukryta kamera. Uspokojony przez nas, że nic takiego, że tylko sprawdzamy, czy ktoś zainteresuje się z lekka rozrabiającym mężczyzną, roześmiał się.

Nadzieja w Czytelniku: on zainterweniuje!

Na tarasie byliśmy około pół godziny. Nikt, ale to dosłownie nikt nie zareagował, mimo że nasz kolega robił, co mógł, by tylko dać powody do interwencji. Otwarcie „pił” wódkę, grzebał w śmietniku, sfingował nawet załatwianie czynności fizjologicznych, opierał się o infomat, popijając „trunek” i wiwatując przy kapliczce.

Mijali go przechodnie. Niektórzy zatrzymywali się na ułamek sekundy, popatrzyli i szli dalej. Przez chwilę byliśmy pełni nadziei - starszy mężczyzna z „Gazetą Krakowską” pod pachą, spoglądnąwszy na „pijaka”, wyciągnął telefon: zadzwoni po straż miejską albo policję - zaświtała nadzieja. Gdzie tam, okazało się, że telefonuje do kolegi, który po chwili stanął w progu jednej z pobliskich kamienic. Popijając kawę przyglądali się naszemu reporterowi. Nie zareagowali.

Więcej ludzi, więcej szans?
Uznaliśmy, że trzeba przenieść się w inne miejsce - na Dworzysko, a konkretnie - na schody prowadzące na Blich. Leszek usadowił się na murku tuż obok nich. Wokół pełno ludzi, postój na terenie dawnego przedszkola wypchany samochodami. Scenariusz podobny - reklamówka, z której nasz kolega wyjął niby alkohol, pokrzykiwania, zaczepianie przechodniów. Zero reakcji.

Ktoś krzyknął jedynie: „chłopie, zimna wódka cię nie rozgrzeje”. Zamarzniesz tu! Po kilkunastu minutach nasz kolega stanowczo sprzeciwił się dalszemu prowadzeniu eksperymentu. Najzwyczajniej w świecie zmarzł. Wróciliśmy do redakcji.

Trzecia odsłona - w samo południe pod ratuszem. Uznaliśmy, że skoro na mieście nikt nie reaguje, to może chociaż w samym sercu Gorlic będzie inaczej. Leszek w tej samej kurtce usadowił się obok Ignacego Łukasiewicza. Zaczął nawet popijać z butelki. W końcu po kilku minutach wyczekiwania, na naszego „pijaka” zupełnie przypadkiem natknął się pieszy patrol straży miejskiej. Interwencji nie podjęli, być może zdemaskowali bohatera naszej prowokacji. W każdym razie, choć i tam jest kamera, dyżurny nie wezwał mundurowych na miejsce.

O komentarz dotyczący funkcjonowania monitoringu poprosiliśmy szefa gorlickich strażników miejskich Wojciecha Pietruszę. Okazało się, że wybraliśmy „nieodpowiedni” moment na przeprowadzenie takiego testu. - W miniony piątek nie było stałego zapisu obrazu ze wszystkich kamer, ponieważ trwały ostatnie prace związane z modernizacją systemu z analogowego na cyfrowy - broni swoich ludzi komendant Pietrusza.

Nic nie widzę, nic nie słyszę. Naszą prowokację chwalą mieszkańcy Gorlic, których poprosiliśmy o ocenę działania monitoringu miejskiego, - Najgorzej było, gdy stał budynek przedszkola, bo zbierała się tam chuliganka z całej okolicy - opowiadała nam w piątkowe popołudnie Magdalena Zawadowicz, mieszkanka Starówki. - Tu, przy tych schodach, w zasięgu kamer leżał kiedyś mężczyzna, a krew tryskała wokół i pewnie by się wykrwawił, gdyby nie sąsiadka, która krzyknęła do mnie, że trzeba wezwać pogotowie - wspomina.

Podkreśla, że wszystko rozegrało się tuż po południu, około godz. 15. Gdy pobiegły na ratunek, dołączył do nich młody chłopak. Wezwała karetkę, w międzyczasie wspólnie próbowali zatamować krwawienie. Nikogo poza nami jego los nie zainteresował. To nic, że pijak, ale przecież człowiek - dodaje nasza rozmówczyni.

Mandat może być słony

Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach, zapewnia, że w piątek żadnego zgłoszenia o rozrabiającym pijaku nie było, bo wówczas natychmiast patrol pojawiłby się na miejscu. - Rzadko zdarza się, by mieszkańcy dzwonili w takich sprawach - dodaje Szczepanek.

Picie pod chmurką, zaśmiecanie petami czy ostentacyjne załatwianie spraw fizjologicznych jest kosztowne. W tym ostatnim przypadku mandat to nawet kilkaset złotych. Nie chodzi o tych, których dopadła potrzeba i starają się pomóc sobie w jak najbardziej skryty sposób, ale o tych którzy robią to na oczach innych. - Policjant może skierować wniosek do sądu, a wtedy kara finansowa może wynieść nawet do pięciu tysięcy złotych - wyjaśnia nam.

Komentuje dla nas Wojciech Pietrusza, komendant Straży Miejskiej w Gorlicach

Na terenie Gorlic działa piętnaście kamer. Na ten moment nie ma planów rozbudowy sieci monitoringu miejskiego ze względu na duże koszty zamontowania nowych kamer z użyciem światłowodów. Oczywiście rozważana będzie możliwość wykorzystania przesyłu radiowego z jedną anteną zbiorczą na budynku ratusza. Próby zostaną jednak przeprowadzone latem. Teraz byłyby przekłamane, bo drzewa nie mają liści, a te zwyczajnie zakłócają sygnał. Z użyciem kamer monitoringu miejskiego wychwytujemy głównie sytuacje spożywania alkoholu w miejscach publicznych, wykrywamy drobne rozboje i wykroczenia drogowe, głównie dotyczące parkowania. Straż miejska pracuje od godziny 6 do 22. Dlatego będziemy zabiegać, by dostęp do podglądu z miejskiego monitoringu miała również policja.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska