Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na plac zabaw czeka drugie pokolenie! [ZDJĘCIA]

Halina Gajda
Dzieci wzięły sprawy w swoje ręce, wyprzedziły radnych oraz urzędników, którzy od lat na prośby o wybudowanie im placu zabaw wzruszali tylko ramionami. Zawsze odpowiadali: nie da się, nie ma pieniędzy, nie ma miejsca, przeszkód co niemiara. Maluchy w środę rano spotkały się z burmistrzem i wręczyły mu list od siebie. Piszą w nim między innymi o tym, że nie mają bezpiecznego miejsca na zabawę i są z tym kłopotem jedyni w mieście.

Robert Ryndak, radny miejski z tego okręgu, gdy dowiedział się od nas o inicjatywie maluchów, lekko zdziwiony, zapowiedział, że będzie w tej sprawie składał interpelację. Cóż, lepiej późno niż wcale. Sprawa nie jest łatwa, bo nie ma tam zbyt dużo miejsc, które należałyby do miasta.

- Polecę, żeby pracownicy sprawdzili, jak jest z gruntami - zapewnił natomiast Rafał Kukla, burmistrz miasta, po tym, jak odebrał list od dzieci.Starania o bezpieczne miejsce zabaw dla najmłodszych trwają na osiedlu Łysogórskim od czterech dekad. Tam od zawsze dzieci bawiły się na ulicy. - Bo po prostu nie miały i nadal nie mają gdzie - mówi Justyna Pabisz, mama dwójki maluchów.

Do realizacji obietnicy - w pewnym sensie - zobligował burmistrza dwuletni Julek, który bez ceregieli i krzty nieśmiałości przybił mu "żółwika", czyli podał dłoń. Wszyscy przecież wiedzą, że to znak najlepszych intencji. Kierowcy na ul. Letniej i Łysogórskiej muszą mieć nerwy ze stali i oczy na słupkach. Nigdy nie wiadomo, sprzed którego domu wypadnie jakiś maluch, który akurat przypomniał sobie, że na ulicy zostawił zabawkę albo po prostu zapragnie narysować na jezdni kwiatek dla mamy. Rysuje, gdzie może - tam od zawsze tak bawiły i bawią się dzieci. Bo nie mają innego miejsca dla siebie. A że berbeci jest w okolicy sporo, to o tragedię nietrudno.

- To jedyne osiedle w mieście, które nie ma placu zabaw. Ta ulica to dla naszych dzieci miejsce spotkań. Ile mogą bawić się same w domu? - opowiada Małgorzata Skórska, mama pięcioletniego Kuby i dwuletniego Pawła. Równolatków wokół nie brakuje, więc jeden ciągnie do drugiego.

- Trzeba być superczujnym, żeby kontrolować, czy nie jedzie samochód i na czas usunąć maluchy z jezdni dodaje pani Skórska. - Potrafią tak zatracić się w zabawie, że nie wiedzą, co dzieje się wokół nich - podkreśla. Zabieganie, a wręcz walka o miejsce do bezpiecznych zabaw dla dzieci trwa tam od lat. Bezskutecznie. Ostatnio sprawę w swoje ręce wzięli najmłodsi. Dzieci napisały list do burmistrza o tym, że nie mają się gdzie bawić. Podkreślały, że ostatnio pod kołami zginął psiak jednego z nich.

"Też jest Pan tatą, niech nam Pan pomoże! Nie chcemy dużo! Kawałek trawnika, huśtawkę, karuzelę, a najważniejsza jest piaskownica - apelują w swym rozpaczliwym liście. - Wystarczy nam taki mały placyk, taki jak ten nowy, co jest przy moście do parku" - precyzują swe marzenia. List opatrzyły podpisami, ozdobiły rysunkami i zaniosły do ratusza. Burmistrz Rafał Kukla przyjął dzieciaki w swoim gabinecie. Początkowe onieśmielenie w końcu przegrało ze słodyczami, którymi ich poczęstował, a sprawa została wyłuszczona. Burmistrz obiecał, że tematem zajmie w trybie pilnym.

- Dla mnie to nowa sprawa. Nie wiem nawet, czy na osiedlu, na którym mieszkacie, są jakieś miejskie grunty. Na pewno to sprawdzę - zapowiedział. Rodzice maluchów trzymają za słowo, ale pewni spełnienia tej obietnicy nie są. Łukasz Kosiba, tata Miłosza i Mikołaja, przy Letniej mieszka od urodzenia. Tak samo jak Justyna Pabisz, mama pięcioletniej Marty i dwuletniego Julka. - Ja się bawiłam na drodze, ale nie sądziłam nigdy, że moje dzieci też będą na to skazane - zaznacza pani Justyna. - Idziemy z rowerkami, hulajnogami, rolkami i wszystkim, co się da, na koniec ulicy, bo tam najspokojniej i nasłuchujemy, czy od domu nie pędzi jakiś niezorientowany w tym, co się tu dzieje kierowca - dodaje.

Kosiba z kolei nie ukrywa zniechęcenia. - Liczyłem, że jeśli będziemy mieli swojego przedstawiciela w radzie miasta, to coś się zmieni. Przestałem liczyć - mówi z goryczą. - Pozostaje nam tylko patrzeć na to, jak dzieci zagospodarowują pod zabawy krawężniki i asfalt - dodaje smutno.

Sam ze swoimi synami jeździ na plac zabaw przy MZS nr 5. Trochę daleko, ale ten najbliższy, przy szkole w Stróżówce jest zarezerwowany dla tamtejszego przedszkola i zamknięty na głucho. Wszyscy rodzice zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. Łysogórskie to cały czas rozbudowujące się osiedle. Jedni stawiają nowe domy, inni kupują starsze i je remontują.

- Jak tak obserwuję, to dużo tu młodych małżeństw. Można się więc domyślać, że wcześniej czy później będą mieli dzieci - mówi. Każde popołudnie, od wczesnej wiosny wygląda tutaj tak samo: na krawężnikach siedzą skuleni rodzice, a maluchy brykają, a to rysują kredą, a to ścigają się na rowerkach, skaczą, zdarza się, że przynoszą piasek w foremkach i wysypują go na jezdnię. W sprawie budowy placu zabaw projekty do budżetu obywatelskiego składał zarząd osiedla. Przegrali, niestety, ze znacznie liczebniejszą rzeszą fanów inwestycji na stadionie.

Jan Kuk, szef zarządu osiedla, o liście dzieci wiedział. Zresztą rodzice z takim pomysłem nosili się od dawna. Wcześniej, niejako z desperacji wymyślili, żeby plac zabaw zrobić przy szkole w Stróżówce. Jest tam kawałek zieleńca. Kłopot w tym, że Stróżówka to już gmina wiejska Gorlice. Konieczne byłoby porozumienie pomiędzy samorządem miasta a tym gminnym. Tymczasem wydaje się, że pomysł z placem może mieć prostsze rozwiązanie. W tym roku zmieniły się bowiem zasady budżetu obywatelskiego. Każde osiedle będzie miało pulę przeznaczoną dla siebie. - Zwołam zarząd osiedla najszybciej jak się da. Będziemy walczyć - zapowiada Kuk.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska