Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpopularniejszy Burmistrz Małopolski 2016: "Na żadne układy z nikim nie pójdę"

Katarzyna Sipika-Ponikowska
Katarzyna Sipika-Ponikowska
Katarzyna Ponikowska
Już od dwóch lat dowodzi Olkuszem. Przez ten czas zdążył narobić w mieście trochę zamieszania. Burmistrz przekonuje, że chce dobrze dla ludzi, ale kij w szprychy wkładają mu radni z PiS-u.

Mijają dokładnie dwa lata, odkąd został Pan burmistrzem. Jak by Pan podsumował ten okres?
- Nie spodziewałem się, że będzie tak trudny. Od początku były ogromne opory i naciski. Lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości podeszli do mojej wygranej bardzo agresywnie. Trudno się z nimi rozmawiało. Lokalni liderzy chcieli wskazywać ludzi na wiceburmistrzów, dyrektorów jednostek. Mówili, że zmniejszą mi pensję, że nie będzie uchwalonego budżetu. Interesowały ich tylko stanowiska. Nie mogłem się na to zgodzić.

Szantaż?
- To było wręcz nieeleganckie. A ja na żaden szantaż nie pójdę. Mogę współpracować z osobami, które znają się na rzeczy i którym zależy na dobru mieszkańców.

Teraz sytuacja się unormowała?
- Część osób z opozycji przeszła do koalicji. Została piątka radnych, którzy ciągle wszystko krytykują. Jest lodowisko - jest źle, jest iluminacja miasta - jest źle, bo to kosztuje. A co można zrobić, żeby nie kosztowało? Tak jak przy ostatnim budżecie. Radni chcieli remontu ul. Legionów Polskich, ale chcieli też Armii Krajowej. Nie da się zrobić wszystkiego naraz, bo nie ma tyle pieniędzy. Uznałem, że potrzebniejsze są prace na Armii Krajowej, bo ulica ta jest w gorszym stanie. I też jest źle.

Opozycja zarzuca Panu, że w budżecie nie ma inwestycji prorozwojowych, które miałyby zachęcić inwestorów do zakładania firm w Olkuszu, że w strefie aktywności gospodarczej nic się nie dzieje.
- Nie zgadzam się. W Olkuszu z powodzeniem działa kilka tysięcy małych i średnich firm, kilkadziesiąt dużych zakładów. Każdego roku powstają nowe. Współpraca układa się dobrze, możemy na siebie nawzajem liczyć. Powołałem Radę Gospodarczą, obniżyliśmy podatek od środków transportu, w planach są kolejne działania.

Przedsiębiorcy twierdzą jednak, że to ciągle za mało. Ten podatek po obniżeniu jest podobny jak w sąsiednich gminach.
- Nie da się zbyt drastycznie obniżyć podatku. Staram się być rozsądny. Jeśli jednak sprzedamy tereny w strefie, będą ulgi w podatkach od nieruchomości i nie tylko. Chcę wychodzić naprzeciw potrzebom przedsiębiorców.

Ale inwestorów ciągle nie ma.
- Nie jest tak łatwo sprzedać teren, ale nie przesadzałbym z takim stwierdzeniem. Zainteresowanie działkami w obrębie strefy jest zauważalne i moim zdaniem któryś z przedsiębiorców będzie chciał rozwinąć swoją działalność właśnie w tym miejscu.

Jakie firmy interesują się strefą?
- Wolałbym na razie nie zdradzać nazw. To poważne, nowoczesne firmy, które dadzą zatrudnienie kolejnym osobom. Po rozstrzygnięciu przetargów będzie można mówić o konkretach.

Czyli nie zgadza się Pan z zarzutami, że Olkusz nie jest atrakcyjny dla inwestorów?
- Oczywiście, że nie. Położenie między dwiema aglomeracjami jest dużym atutem i wiele olkuskich firm potrafi to świetnie wykorzystać.

Kiedyś był Pan mocno związany z SLD. Czemu Pan odszedł?
- Jestem człowiekiem niezależnym i nie pójdę na żadne układy. Przed wyborami nie widziałem, żeby SLD mnie wspierało. Postanowiłem startować sam, bo wtedy wiem, że liczę tylko na siebie. Ja już nigdy w żadnej partii nie będę.

Zwyciężył Pan w plebiscycie „Gazety Krakowskiej” na najpopularniejszego burmistrza w Małopolsce. Jakie to uczucie?
- Jak każde zwycięstwo, jest przyjemne.

Zarzucano Panu, że wykupił Pan pewnie cały nakład gazety, żeby wygrać.
- Tak, i zażądali bilingów z telefonu służbowego. Oczywiście zostały udostępnione, bo nie mam nic do ukrycia. Wysłałem kilka SMS-ów, ale zostało to potrącone z mojej pensji.

Z jednej strony wygrana w plebiscycie, z drugiej na Facebooku kilka miesięcy temu pojawiła się strona „Żądamy odwołania Romana Piaśnika ze stanowiska burmistrza Olkusza”. Jest Pan kontrowersyjną postacią.
- Nie czytałem tego nawet. Nie mam czasu na śledzenie mediów społecznościowych. Moi przeciwnicy mogą sobie dyskutować, zakładać strony, ale skoro chcą mnie odwołać, to czemu tego nie robią? Bo wiedzą, że to nie jest zbyt realny scenariusz. Mam poparcie wśród mieszkańców. Przychodzą, gratulują, ślą pisma z podziękowaniami.

Czyli uważa Pan, że sprawdza się w roli burmistrza?
- To, co robię, robię z pasją. Nie dla kariery, bo mnie to już niepotrzebne. Ja mam wszystko, co daje mi szczęście. Żona prowadzi kawiarnię. Jakoś się to kręci, jest zadowolona. Synowie mają firmy. Jeden jest w USA, ma tam obywatelstwo i w Olkuszu ma dwie restauracje. Drugi wrócił ze Stanów i ma ze wspólnikiem dwie stacje diagnostyczne. Mam dom, jestem człowiekiem znanym. Zostałem burmistrzem, żeby coś zrobić, żeby ludziom pomóc.

A co ze sławnym łańcuchem dla Pana?
- Łańcuchy mają burmistrzowie, prezydenci, wójtowie. To normalne. W czym problem, jakby był też w Olkuszu?

Ludzie twierdzą, że jest zbędnym wydatkiem.
- To nie ludzie tak twierdzą, ale to PiS-owcy napuszczają na mnie ludzi. Łańcuch to godność urzędu. Przyjmowałem np. ambasadora Austrii. Czy jako jeden z najważniejszych urzędników w Olkuszu nie powinienem go przywitać godnie?

Bez łańcucha też można witać godnie. Czyli nadal Pan uważa, że łańcuch być powinien?
- Tak. On nie zostanie dla mnie, tylko dla moich następców. Ale nie zamierzam w najbliższym czasie go zamawiać, mimo że przychodzą do mnie osoby, które chcą go sfinansować.

W urzędzie krąży opinia, że wprowadza Pan nerwową atmosferę. Z drugiej strony zdyscyplinował Pan urzędników, wprowadzając m.in. czytniki czasu pracy. Jakim Pan jest szefem?
- Wymagającym, bo jestem nauczony ciężkiej pracy. Tak jak moi rodzice, którzy nie byli zamożni i do wszystkiego dochodzili sami. Miałem 20 lat, jak się żeniłem, studiowałem na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Na trzecim roku musiałem przenieść się na studia wieczorowe, bo urodził się syn i trzeba było pracować. Jako 23-latek zacząłem budować dom, jako 27-latek mieszkałem już we własnym domu. Sami z żoną zajmowaliśmy się dziećmi, jednocześnie pracując. Żona jako położna w szpitalu do godz. 14, ja od 14 w Emalii. Kiedy startowałem w wyborach, ludzie przychodzili i prosili, żebym zrobił porządek w urzędzie. W czasie pracy urzędnicy chodzili na zakupy, do fryzjera, do kosmetyczki. Spóźniali się, kończyli wcześniej. Dlatego wprowadziłem rejestrator czasu pracy. Urzędnicy mają służyć ludziom. To ich praca. Mimo że wymagam, jestem też szefem wyrozumiałym i jak ktoś dobrze pracuje, to otrzymuje pochwały i nagrody.

Ale te nagrody dostają tylko ci, co się wyróżniają? Nie wszyscy, jak leci?
- Staram się być sprawiedliwym gospodarzem.

A jakim gospodarzem jest Pan w domu. Jak się dzielicie obowiązkami? Kosi Pan trawę, gotuje?
- Trawę koszę, ale nie gotuję. Umiem ugotować tylko ziemniaki i jajka.

Kto ubiera choinkę?
- Ja ustawiam, żona dekoruje.

Gdzie spędzicie w tym roku Wigilię?
- Kiedyś jeździliśmy do moich rodziców, do teściów. Dziś już nie żyją. W tym roku spędzimy ją w naszym domu. Przyjadą nasi synowie z wnukami.

Jak Pan odstresowuje się po pracy?
- Jako burmistrz nie mam zbyt dużo wolnego czasu, o każdej porze dnia i nocy trzeba być do dyspozycji. Latem prawie codziennie jeżdżę na rowerze, teraz kupiłem orbitrek, bo trzeba zadbać o formę.

A kto w domu rządzi: Pan czy raczej żona?
- Po tylu latach małżeństwa nie mamy już takich problemów. Ale przyznam szczerze, że według mnie, to kobiety rządzą w domu. Prędzej czy później mężczyzna im ulega. Ja jestem twardy, zdecydowany i nieustępliwy, kiedy wiem, że mam rację. Żona jest humanistką, martwi się, przejmuje, żeby było dobrze. To również dzięki niej wygrałem wybory. Przychodzili do niej byli pacjenci, dzieci, które kiedyś odbierała, dziś już dorosłe, i mówili, że męża nie znają, ale zagłosują, bo żona jest dobrym człowiekiem, to on pewnie też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska