Brazylijski urząd ds. ludności rdzennej (Funai) poinformował, że zmarł ostatni żyjący członek odizolowanego plemienia amazońskiego. Znany w Brazylii jako „człowiek dziur”, żył samotnie przez prawie 30 lat po tym, jak reszta jego plemienia została zabita w atakach ranczerów i innych plemion w latach 80. i 90. XX wieku. Brazylijski rząd monitorował go przez 26 lat i powiedział, że wielokrotnie odrzucał próby komunikacji.
Brazylijski Funai ogranicza dostęp do obszarów otaczających izolowane plemiona i okresowo śledzi ich ruchy, aby monitorować ich lokalizacje i zapobiegać niepotrzebnym kontaktom.
Są też inne izolowane plemiona w Brazylii, które również są zagrożone wyginięciem. Na przykład plemię Piripkura w środkowo-zachodniej Brazylii składa się z trzech znanych członków.
Rzadki film nakręcony przez rządową agencję Indigenous w 2018 roku pokazuje półnagiego mężczyznę ścinającego drzewo.
Ciało pod papuzimi piórami
Ciało rdzennego człowieka znaleziono w zachodniej Brazylii; leżał w hamaku przed jedną z jego chat ze słomy, leżały na nim pióra papugi ary. Marcelo dos Santos, ekspert zajmujący się ludnością tubylczą stwierdził, że "mężczyzna umieścił na sobie pióra, ponieważ podejrzewał, że niedługo umrze".
W oświadczeniu organizacja Funai stwierdziła, że „głęboko ubolewa nad utratą rdzennego człowieka i informuje, że na podstawie tego, co wiemy, jego śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych”.
Brazylia jest domem dla 115 znanych odizolowanych plemion. Według danych rządowych jest to więcej niż w jakimkolwiek innym kraju. Jak wynika z raportu Antenora Vaza z 2019 r., eksperta ds. rdzennych kultur, w miarę jak projekty wydobycia i pozyskiwania drewna pochłaniają Amazonkę, liczba odizolowanych plemion podwoiła się w całej Ameryce Południowej.
Człowieka, którego plemię i pochodzenie etniczne nie są znane, nazwano człowiekiem dziury z powodu wykopanych w środku swoich domów okopów o głębokości ponad dwóch metrów. Powód kopania dziur jest nieznany, ale niektórzy rdzenni eksperci twierdzą, że mogły one służyć celom religijnym.
Źródło: washingtonpost
td
