https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Napadli na hurtownię i liczyli na pół miliona, a zabrali 6 tys. zł. Usłyszeli ostateczny wyrok

Artur Drożdżak
Wszyscy oskarżeni wyrażali skruchę i przyznawali się do winy. Oprócz marnego zysku z napadu spotkała ich druga niemiła niespodzianka, bo prokurator zarzucił im rozbój  z użyciem broni palnej, a za to groziły im co najmniej trzy lata odsiadki.
Wszyscy oskarżeni wyrażali skruchę i przyznawali się do winy. Oprócz marnego zysku z napadu spotkała ich druga niemiła niespodzianka, bo prokurator zarzucił im rozbój z użyciem broni palnej, a za to groziły im co najmniej trzy lata odsiadki. Artur Drożdżak
Członkowie zbrojnej bandy liczyli na pół miliona złotych do podziału albo przynajmniej po 20 -30 tys. zł na głowę. Wściekli się, gdy zrozumieli, że w kasie obrabowanej firmy nie było fortuny, a jedynie marne 6350 zł. Sąd Apelacyjny w Krakowie wymierzył im teraz surowe wyroki.

FLESZ - Rosjanie zabijają coraz więcej cywilów

od 16 lat

Dawid C., Rafał B., Wojciech N. i Andrzej B. Łukasz W. dostali po trzy i pół roku więzienia a Łukaszowi W. sąd wymierzył 3 lat i 8 miesięcy. Dawid B. otrzymał półtora roku więzienia, a Rafał S. rok w zawieszeniu na 3 lata. W stosunku do tych dwóch ostatnich sąd nadzwyczajnie złagodził wyroki. Są już prawomocne.

Wszyscy oskarżeni wyrażali skruchę i przyznawali się do winy. Oprócz marnego zysku z napadu spotkała ich druga niemiła niespodzianka, bo prokurator zarzucił im rozbój z użyciem broni palnej, a za to groziły im co najmniej trzy lata odsiadki. Trzech mężczyzn odpowiadało w warunkach recydywy. Ostatecznie sąd apelacyjny uznał, że nie posługiwali się bronią palną, zmienił opis czynu, ale kar oskarżonym nie zmniejszył.

Sprawcy wiedzieli, że jeden z nich ma pistolet, ale byli przekonani, że to tylko broń hukowa. W końcu byli z nią na rybach, wypróbowali, oddali jeden strzał, gdy nikogo nie było w pobliżu, głośno zagrzmiało i na tym się skończyło. Łukasz W. ps. Wrona gnata kupił na bazarze w Mysłowicach. Opowiadał na rozprawie, że potrzebował broni do obrony przed kibolami, którzy na Śląsku są bardzo groźni.

Plan był taki prosty. Sprawcy podjeżdżają autami, w ustronnym miejscu przebierają się w pomarańczowe kombinezony, maskują twarze, wpadają do hurtowni, psikają gazem w pracowników, rabują gotówkę i znikają. Ochroniarzy tam nie było, a tylko kamery. Kto faktycznie był inicjatorem napadu? Tego sąd nie ustalił, bo oskarżeni z Krakowa w tej kwestii przerzucają odpowiedzialność na wspólników ze Śląska. Dawid B. ps. Papug, który kiedyś pracował w hurtowni jako kierowca i przedstawiciel handlowy miał dostęp do firmy i nagrał w środku film, który pokazał wspólnikom. Wiedzieli dzięki temu, jaki jest rozkład pomieszczeń oraz choćby i to, że w drzwiach do części magazynowej zawsze jest pozostawiony klucz. Wystarczy go przekręcić w zamku i część pracowników hurtowni zostanie odcięta od tej części budynku, w której są kasy. „Papug” sugerował, by napad odbył się po godzinie 16.00, a przed 18.00, gdy w środku przeważnie jest mniej ludzi.

Niemałą rolę w przygotowaniu skoku mieli Łukasz W. ps. Wrona i Rafał B. Ten drugi był w dużym finansowym dołku, bo żona z dnia na dzień, jak mówił „zrobiła go na cacy” i zostawiła bez pieniędzy z dwoma reklamówkami. Wiadomo wszystkiemu winne są złe kobiety, więc chciał się jakoś odkuć finansowo. Rafał B. na robotę wziął Dawida C., o którym wiedział, że jest „kozak”, bo po godzinach sportowo walczy w klatkach. Namówił też do napadu Wojciecha N. W sumie było pięciu chłopaków z Katowic, do tego dwóch z Krakowa.

Kilka razy przymierzali się do skoku, dyskretnie spotykali w różnych miejscach, gadali o napadzie, ale Dawid B. w ostatniej chwili powstrzymywał wspólników przed podjęciem ostatecznej decyzji i informował, że jest zbyt wielu klientów w firmie lub że w pobliżu kręci się policja. Faktycznie raz w okolicy odkryto plantację narkotyków, innym razem doszło do kolizji drogowej i „psy” przyjechały radiowozami.

W końcu do napadu doszło 26 stycznia 2017 r. Trzej zamaskowani bandyci wpadli o 17.00. Dawid C. rozpylił gaz w kierunku jednego z pracowników hurtowni. Nakazał mu udać się do kąta, bo inaczej go zabije. Za moment skoczył i zamknął drzwi do magazynu i dołączył do Łukasza W., który już pakował kasę do torby. Dawid C. psiknął jeszcze gaz w twarz pracownicy hurtowni. Z kolei Wojciech N. belką zablokował drzwi wejściowe do firmy i pilnował drogi ucieczki. We trzech ulotnili się niczym duchy.

Ubrania, pistolet i buty ukryli w skrytce pod zderzakiem jednego auta, którym byli na miejscu napadu i pospiesznie odjechali do Katowic. Po drodze policja zatrzymała ich do rutynowej kontroli, spisała dane wozu i kierowcy. Fatalny zbieg okoliczności dla bandytów. W pobliżu hurtowni cały czas byli Rafał B. i Rafał S. ale tylko z bezpiecznego dystansu czekali na rozwój wypadków. Łup był mizerny, więc nie dostali żadnej kasy. Tak jak i zatrzymany do kontroli drogowej wspólnik Andrzej B.

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska