- Mój tata położył na stole obrączkę, czule pożegnał się z nami i wyszedł - wspomina Maria Pająk, córka Mariana Pająka, porucznika z Trzebini.
To było dokładnie 3 września 1939 roku. Pani Maria miała wówczas sześć lat, jej siostra Basia cztery latka, a braciszek Janek kończył ledwo dwa miesiące.
- Długo nie mieliśmy z tatą żadnego kontaktu. W końcu przyszła kartka ze Starobielska - tłumaczy ze łzami w oczach pani Maria.
Jej ociec, razem z kwiatem polskich oficerów, trafił do obozu dla jeńców. W swym przesyconym niepokojem liście opisuje jak bardzo brak mu rodziny.
- "Tęsknię za Wami. Czekam na chwilę, kiedy będę mógł do Was wrócić. Jest mi niezmiernie ciężko ". Tak właśnie napisał - mówi pani Maria patrząc na pożółką już kartkę od ojca.
Następna pocztówka przyszła 8 marca 1940 roku. Był jeszcze telegram. Pan Marian więcej już się nie odezwał. Jego rodzina do końca wierzyła, że wróci.
- Modliłam się o to gorąco, ale wszystko na próżno - wyznaje pani Maria. - W końcu dotarła do nas informacja, że w archiwum w Starobielsku pod numerem 2543 znalazło się nazwisko i imię ojca oraz rok urodzenia. Został pochowany w Charkowie - dodaje ze smutkiem.
Pani Maria nie mogła pogodzić się ze śmiercią ojca. Niedługo potem umarła także jej mama, pani Zofia. Została razem z rodzeństwem. Kiedy każdego roku zbliżał się 1 listopada, jej serce krwawiło.
- Gdy moi znajomi szli na cmentarz, by zapalić świeczkę swoim zmarłym rodzicom, ja nie mogłam tego zrobić - wzdycha córka pana Mariana. - Nie dawało mi to spokoju. Powiem więcej, dręczy mnie to do dziś - dodaje szeptem.
Pani Marii po długich latach raz jedyny udało się dotrzeć na grób ojca. 11 lat temu razem ze Stowarzyszeniem Rodzin Katyńskich pojechała na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod cmentarz wojskowy w Lesoparku Piatichatki koło Charkowa. Pociągiem przemierzyła 3 tysiące kilometrów.
- Całą drogę płakałam, a serce biło jak oszalałe - mówi pani Maria. - Jechałam dwie noce i dwa dni w komfortowych wagonach, ale miałam przed oczami wagony bydlęce, zimne, w których jechał mój chory i zziębnięty tata. Nie wiedział, że była to jego ostatnia droga - spuszcza wzrok.
Pamięć o poruczniku z Trzebini nie zaginęła. W tym roku w Parku Zieleniewskich posadzono trzy dęby, które przypominają oficerów straconych w Katyniu, Charkowie i Starobielsku. Mają upamiętniać tutejszych żołnierzy: Mariana Pająka, Jana Lassotę i Eugeniusza Raszka. - Drugi raz do Charkowa już nie będzie dane mi pojechać - mówi pani Maria. - Ale jest dąb, który do końca życia będzie przypominał mi tatę. Tak samo silny i dumny. Oby tylko przyszłe pokolenia o niego dbały. Ten symbol jest dla mnie bardzo ważny.
============06 (pp) Zdjęcie Podpis(12466420)============
Maria Pająk (od lewej), cieszy się z zasadzonego dębu
============06 (pp) Zdjęcie Podpis(12465000)============