- Chciałabym kiedyś znaleźć osobę, której Władzia odmówiła pomocy - mówi Magdalena, przyjaciółka, z którą Władysława Francuz pracowała w Krakowskim Komitecie Zwalczania Raka. - Mogę szukać do końca świata, a i tak nie znajdę. Takiego człowieka po prostu nie ma. - Miała serce na dłoni. Zawsze otwarta, całe życie służyła innym. Mówiliśmy do niej „druhno”, nie tylko dlatego że służyła w harcerstwie, ale też dlatego, że była naszą ukochaną przyjaciółką - opowiada jedna z instruktorek zespołu „Małe Słowianki”. Dodaje, że nie poda nazwiska. Po co? I tak każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z Władysławą Francuz, powiedziałby to samo.
Dla innych pracowała przez całe życie. Była założycielką i kierowniczką Zespołu Pieśni i Tańca „Małe Słowianki”, a grono jej wychowanków liczyło łącznie 4 tys. dzieci. Koordynowała Uniwersytet Trzeciego Wieku Politechniki Krakowskiej, była członkinią Krakowskiej Rady Seniorów, posiadała tytuł profesora oświaty - najwyższy, jaki może otrzymać polski nauczyciel. Została uhonorowana m.in. Orderem Uśmiechu, nagrodą Województwa Małopolskiego - „Amicus Hominum”, medalem prezydenta Krakowa - „Honoris Gratia”, specjalnym wyróżnieniem w Plebiscycie Dziennika Polskiego „Taaaki człowiek” oraz wybrana Człowiekiem Roku Gazety Krakowskiej.
- Była w ciągłym ruchu, zawsze zajęta, telefon odbierała niezależnie od pory. Mimo to powiedziała mi kiedyś, że nigdy nie pracowała, bo wszystko, co robiła było dla niej przyjemnością - wspomina instruktorka „Małych Słowianek”. Jakiś czas temu zaczęła chorować na raka. - Kiedy powiedziała mi o diagnozie, spytałam, czy mam zachować tę informację w tajemnicy - opowiada Magdalena. - „Nie, mów wszystkim”. Może to skłoni kogoś, żeby sam poszedł do lekarza” - odpowiedziała. Nawet wtedy myślała o innych.
Władysława Francuz zmarła w czwartek. Miała 73 lata.
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 15
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski