- W pierwszym momencie myślałam, że to jakieś wielkie nieporozumienie - opowiada kobieta. Dopiero po chwili przypomniała sobie incydent w autobusie miejskim z kwietnia. - Kupiłam bilet i go skasowałam, ale kontroler zażądał ode mnie jeszcze legitymacji rencisty. Zapomniałam jej zabrać z sobą, ale powiedziałam temu panu, że jeśli jest to konieczne, doniosę ją . Podsunął mi do podpisania jakąś kartkę. Zrobiłam, o co prosił, myśląc, że jest po sprawie.
Dopiero teraz dowiedziała się, że kanar podsunął jej do podpisania mandat.
- Trzeba patrzeć, co podpisujemy - twierdzi Kazimierz Białas, dyrektor firmy Arkan, która zajmuje się kontrolowaniem pasażerów korzystających z tarnowskich autobusów miejskich. Jak dodaje, gdyby mieszkanka Nowej Jastrząbki zgłosiła się do nich z legitymacją w ciągu siedmiu dni od daty kontroli, wówczas zapłaciłaby tylko 6,90 zł opłaty manipulacyjnej. - Ponieważ nie było żadnej reakcji z jej strony, zleciliśmy egzekucję długu firmie windykacyjnej. Stąd ta kwota tak urosła.
Alicja Wierzba przekonuje, że gdyby wcześniej ktoś ją o tym poinformował, od razu dopełniałaby wszystkich formalności. - Kontroler nie dał mi żadnego wezwania. Przez kilka miesięcy nikt też nie odezwał się do mnie w tej sprawie. Wszyscy celowo zwlekali, aby mój dług był jak największy - oburza się kobieta.
Białas twierdzi co innego. Jest przekonany, że kontroler, wypisując mandat, próbował wręczyć pasażerce kopię, lecz ta nie przyjęła blankietu.
- Pretensje może mieć tylko do siebie. Nie mamy zwyczaju i obowiązku dodatkowo powiadamiać przyłapanych na braku biletu bądź dokumentów uprawniających do przejazdów ulgowych o zasadach regulowania należności - wyjaśnia. Podkreśla, że każdy ma prawo do odwołania się od nałożonego mandatu i wyjaśnienia okoliczności z tym związanych, ale w terminie maksymalnie tygodnia od daty przejazdu. Później nie ma szans na odstąpienie od egzekucji należności.
- Współpracujemy z Zarządem Komunikacji Miejskiej i w każdej chwili możemy dotrzeć do danych zapisanych w kasownikach autobusowych - twierdzi. Firma korzysta najczęściej z tego w sytuacji, gdy od nałożonego mandatu odwołują się osoby, którym w trakcie kontroli skończyła się ważność biletu czasowego. - Możemy sprawdzić, czy stało się to, gdy pasażer był w trakcie drogi do najbliższego przystanku, czy też minął na nieważnym bilecie kilka przystanków - mówi.