MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezależne związki zawodowe to dziś tylko mit

Daniel Szafruga
Obecne związki zawodowe, włącznie z wielką kiedyś Solidarnością, przypominają te z czasów PRL. Niezależne i samorządne są tylko w teorii. A ich liderzy, tak jak 45 lat temu ich poprzednicy, sposobu na przetrwanie upatrują w przyjaznych kontaktach z politykami - tymi, którzy najwięcej im obiecają. Brakuje jeszcze reaktywowania Funduszu Wczasów Pracowniczych i zwyczaju, że to szefowie zakładowych organizacji zawodowych decydować będą, kto, kiedy i gdzie pojedzie na urlop.

Jeżeli funkcyjnym związkowcom pensje i premie wypłaca pracodawca, funduje im sprzęt biurowy, mianuje ich na członków rady nadzorczej, zleca prywatnym firmom założonym przez związkowców lukratywne kontrakty, to można się zastanawiać, czyje interesy reprezentują. Dla postronnego obserwatora jest to nic innego, jak kupowanie przychylności związkowych liderów, by siedzieli cicho i nie podburzali załogi. Nie jest tajemnicą, że takie zjawiska mają miejsce wyłącznie w przedsiębiorstwach kontrolowanych przez skarb państwa. Nic więc dziwnego, że liczba członków związków zawodowych co roku maleje.

Likwidacja przywilejów oburza szefów związków bardziej, niż podwyższenie wieku emerytalnego. Pomysł, by żyli ze składek członków lub pracowali, a związkowe obowiązki pełnili po godzinach, jest dla nich nie do przyjęcia.

Pomysł premier Ewa Kopacz, by ucywilizować działanie związków zawodowych i zlikwidować możliwość korumpowania związkowców przez szefów państwowych firm, to jedna strona medalu. Druga to konieczność wzmocnienia związków. I tego zabrakło.

Silne, dobrze zarządzane, niezależne związki zawodowe są potrzebne szczególnie teraz, gdy mamy pracodawców, którzy szantażują pracowników, że na ich miejsce mają setki innych, gotowych pracować za mniejszą pensję, i to na śmieciówkach. Niezbędna jest także zmiana prawa, żeby szefom firm nie opłacało się szykanować pracowników chcących założyć organizacje związkowe w przedsiębiorstwie. O to powinno zadbać państwo.

Gdyby w Niemczech czy Francji menedżer jakiejś sieci handlowej szykanował pracowników zakładających związki zawodowe, groził im sądem, wyleciałby z pracy i miałby kłopoty ze znalezieniem zatrudnienia. Tymczasem w Polsce taki menedżer od swoich przełożonych z zagranicy zbiera pochwały. Gdzie są służby państwowe, które powinny wspierać związkowców? Śpią, czy ich to nie interesuje?

Odpolitycznienie związków zawodowych wyjdzie na dobre nie tylko pracownikom, ale także politykom. Prawdziwe, niezależne związki zawodowe, walczące o miejsca pracy, istnienie firm, a nie doprowadzające je do ruiny, pozwolą politykom zająć się gospodarką, a nie szukaniem pieniędzy na gaszenie strajków i korumpowanie związkowych liderów. Wiem, że to zadanie trudniejsze niż wieszanie gruszek na wierzbie, ale może warto spróbować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska