O ponownym zatrzymaniu Djokovicia (tym razem przez federalną policję) poinformowała dziennikarka Ksenija Pavlović McAteer, powołując się na słowa ojca tenisisty.
Dziewięciokrotny mistrz Australian Open przebywał od ubiegłej środy w hotelu dla uchodźców po tym, jak australijska straż graniczna zakwestionowała jego wizę i nie wpuściła go do kraju ze statusem "medycznego wyjątku. Prawnicy Djokovicia argumentowali, że przeszedł w grudniu zakażenie koronawirusem więc ma prawo przekroczyć granicę, jako ozdrowieniec (wcześniej mówiło się o chorobie, która ma stanowić przeciwwskazanie do zaszczepienia)
Problem w tym, że 17 grudnia, czyli dzień po rzekomym pozytywnym teście PCR, Djoković wziął udział w ceremonii wręczenia nagród dla dzieci w Novak Tennis Center. Bez maski i w zamkniętym pomieszczeniu.
Mimo to australijski sąd zakwestionował w poniedziałek zasadność zatrzymania tenisisty i nakazał go uwolnić. Po informacjach Kseniji Pavlović wydawało się, że nie na długo. Szybko okazało się jednak, że Srdjana Djokovicia - delikatnie mówiąc - poniosła fantazja.
Jego syn nadal musi się jednak liczyć z możliwością deportacji. Australijski minister do spraw imigracji miał jeszcze w poniedziałek zdecydować, czy ponownie anuluje wizę Djokovicia i odeśle go do domu. Albo zezwolić mu na grę w Australian Open.
Ostatecznie została ona jednak odroczona, najprawdopodobniej do wtorku.
"Minister ds. imigracji Alex Hawke nie podejmie dziś decyzji w sprawie anulowania wizy Djokovicia. Miał na to cztery godziny, jeśli władze chciały zatrzymać go w areszcie. Jednak minister wciąż może skorzystać z swoich uprawnień w dowolnym momencie" - napisał na Twitterze Anthony Galloway, dziennikarz "The Age".
Jak poinformowała w kolejnym wpisie Pavlović - tenisista odmówił opuszczenia Australii i zamierza walczyć o prawo do startu w turnieju.
