Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa nerka dała drugie życie

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Teresa Rogulska-Szulc przeszczep nerki przeszła sześć lat temu. Dziś cieszy się życiem, jednak jej droga do zdrowia była niezwykle wyboista.

Mieszkanka Pogorzyc ma chorobę dziedziczną - toczeń. Do dziś nie jest ona dokładnie zbadana przez naukowców. Wiadomo tylko, że organizm zaczyna atakować sam siebie, uszkadza nerki, serce i płuca. - Dostałam ją w „prezencie” od babci - mówi teraz już z uśmiechem pani Teresa.

Choroba zaczęła rozwijać się w okresie dojrzewania. Lekarze długo nie mogli zdiagnozować przyczyn problemów. - Strasznie szybko się męczyłam - wspomina. W wieku 17 lat pojawiły się rany na twarzy i rękach, które zaczęły się otwierać w kontakcie ze słońcem. Wtedy poszła do dermatologa. Lekarz zdiagnozował chorobę. - Wyglądało to tragicznie. Nie mogła nigdzie wyjść - podkreśla.

Lekarze podjęli decyzję o leczeniu sterydami. Duże dawki leku spowodowały problemy z nerkami. Na początku było przewlekłe zapalenie kłębuszków nerkowych. Z czasem nerki przestały pracować. W wieku 26 lat miała pierwszą dializę. Lekarze z powodu tocznia nie zakwalifikowali jej do przeszczepu nerki. Dializy trwały 10 lat.

Podczas pobytu w sanatorium w Wysowej poznała doktora Michała Kokota. Lekarz podpowiedział jej, by zgłosiła się na listę osób oczekujących na przeszczep. Przeszła konieczne badania, jednak nie było to proste. Lekarze byli niechętni, by wpisać ją na listę. - Jak mnie wypychali jednymi drzwiami, drugimi wchodziłam - wspomina. Udało się, została zakwalifikowana do przeszczepu.

Wtedy przyszedł czas oczekiwania. Po przeprowadzce z Chełma Lubelskiego do Chrzanowa miejscowi lekarze byli zdziwieni, że tak długo nie znalazł się zgodny dawca. Okazało się, że kilka razy była brana pod uwagę, jednak jako rezerwowa. Wybierani byli inni pacjencji z lepszą zgodnością. W końcu pojawiła się szansa na przeszczep. Znalazła się na pierwszym miejscu.

3 stycznia 2010 r. pojechała do Krakowa. Niestety, pogorszyło się jej zdrowie i chirurg odrzucił ją. Nerkę dostał inny pacjent. - Jestem osobą głęboko wierzącą. Stałam wtedy w oknie i mówiłam: „Boże, dałeś mi szansę i znowu mi ją zabierasz”. Czułam, jakby ktoś za mną stał, ale nie mogłam się odwrócić. Usłyszałam głos: „To nie jest twój czas”. 9 lipca 2010 roku otrzymała telefon. Lekarz powiedział jej, że w Bydgoszczy czeka na nią nerka. Wtedy udało się. Dawcą była 32-letnia kobieta. Więcej o niej nie wiadomo.

Wyniki badań po przeszczepie zaskoczyły lekarzy, były znakomite. Wydawało się, że walka o powrót do zdrowia zakończyła się sukcesem. Po dwóch tygodniach pani Teresa opuściła szpital. - Wtedy ten horror powrócił - wspomina. Lekarze na jej nieczynnej nerce wykryli guza. Przyjmowane leki sprzyjały rozwijaniu się nowotworu.

W Katowicach chirurdzy usunęli chorą nerkę. Pacjentka została jednak zarażona sepsą. - Z moim szczęściem nie zdziwiło mnie to - mówi. Doszło do tego podczas wymiany cewnika. To spowodowało problemy z przeszczepioną nerką, organizm zaczął ją odrzucać. - Nic mi nie pomagało. Nie wiedzieli, czym mnie leczyć. Sprowadzane były zastrzyki z Niemiec - 600 zł za jeden. Okazało się, że pomogły mi takie za 3,5 zł - śmieje się. W końcu udało się pokonać chorobę, mimo że lekarze nie dawali jej szans. 40-letnia kobieta wraz z mężem remontują teraz dom i chcą adoptować dziecko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska