https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jego serce miało zaledwie kilka procent wydolności. Harleyowiec przeszedł operację w krakowskim szpitalu i teraz wozi swoje serce w plecaku

Aleksandra Łabędź
Prof. UJ dr hab. n. med. Karol Wierzbicki, Zastępca Kierownika Oddziału Transplantologii i Mechanicznego Wspomagania Krążenia z pacjentem - pseudonim Apacz
Prof. UJ dr hab. n. med. Karol Wierzbicki, Zastępca Kierownika Oddziału Transplantologii i Mechanicznego Wspomagania Krążenia z pacjentem - pseudonim Apacz Krakowski Szpital Specjalistyczny im. św. Jana Pawła II w Krakowie
Charyzmatyczny harleyowiec o ksywce Apacz znalazł się w dramatycznej sytuacji - wydolność jego serca sięgała zaledwie 6 proc. Mężczyzna stanął przed trudnym wyborem - czekać na przeszczep serca czy też skorzystać z pompy wspomagającej krążenie. Zdecydował się na pompę i dziś żyje pełnią życia, mając „serce w plecaku”, ważące około 3 kg. - Nie tylko funkcjonuje na co dzień, ale także pokonuje tysiące kilometrów na motocyklu, udowadniając, że zaawansowana technologia daje realną szansę na normalne życie - informuje Krakowski Szpital Specjalistyczny im. św. Jana Pawła II.

Apacz usłyszał diagnozę w 2017 roku. Mężczyzna poczuł się źle i stwierdził, że takie samopoczucie nie jest czymś normalnym. Postanowił się przebadać.

- Lekarze sugerowali, że może to mieć swoje początki w niedoleczonych chorobach z dzieciństwa. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale jak zacząłem zgłębiać temat, to okazało się, że to niestety bardzo częste, że te niedoleczone choroby dziecięce rzutują na nasze dorosłe zdrowie, np. pogrypowe zapalenie mięśnia sercowego. W 2018 r. w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. św. Jana Pawła II został mi wszczepiony kardiowerter - mówi mężczyzna.

Dramatyczna diagnoza

Po zrobieniu wszystkich specjalistycznych badań okazało się, że tak naprawdę to ostatni dzwonek.

- Moje serce miało 6 proc. wydolności. Byłem w szoku! Nie mogłem w to uwierzyć. Mój organizm był za słaby, żeby przeżyć transplantację serca, a samego przeszczepu mogłem nawet nie dożyć. Potrzebowałem rozwiązania, które postawi mnie na nogi natychmiast, dlatego lekarze zaproponowali mi pompę mechanicznego wspomagania krążenia lewej komory serca (LVAD) - wyjaśnia Apacz.

Mężczyzna jednak nie od razu pogodził się z diagnozą, wręcz poczuł ogromne zdenerwowanie.

- Zażądałem wypisu jeszcze tego samego dnia - na własne żądanie - mówi Apacz i dodaje też, że chciał wrócić do domu na święta i w spokoju pożegnać się z rodziną.

Jak dalej opowiada: - Lekarze powiedzieli, że jeżeli wyjdę tego 6 grudnia, to nie dożyję do Świąt Bożego Narodzenia. Zaczęła się walka z moim uparciem, z moją zawziętością, z moją wściekłością. Cały personel lekarzy i psychologów stanął na głowie, żebym zmienił zdanie, żebym chociaż wysłuchał, jakie zalety ma pompa, a nie tylko rozmyślał, co mi zabierze. Mgr Paulina Tomsia, która jest z jednym z psychologów na Oddziale Klinicznym Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii postanowiła sobie chyba za cel, że mnie przekona, abym został w szpitalu i podszedł do tematu rozsądnie. Jestem jej za to bardzo wdzięczny - mówi.

Czy Apacz posłuchał? Nie... Spakował się i był gotowy do wyjścia. Mężczyzna nie wyobrażał sobie chodzenia z kablem wystającym z brzucha. Nie taki facet jak on, który jeździ na motocyklu od kilkudziesięciu lat, prowadzi aktywne życie, ma u boku piękną narzeczoną i chce z życia czerpać garściami.

- I co, miałem to wszystko oddać, a w zamian dostać pompę i nosić ją całe życie na ramieniu? Jak dla mnie – nie było takiej opcji, marny interes! - podkreśla.

Co go przekonało?

- Doktor Karol Wierzbicki, kierownik Odcinka Transplantologii i Mechanicznego Wspomagania Krążenia. Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy usiadł przy moim łóżku i powiedział: „Apaczu, ale Ty dalej będziesz mógł jeździć na motorze z tą cholerną pompą! To nic nie zmieni!”. Po tym zdaniu coś we mnie pękło. Zacząłem czytać, zacząłem się dowiadywać. Zobaczyłem, że może ja dam radę sobie z tą pompą. Że ja ją, kolokwialnie rzecz mówiąc, „ugram”, znajdę na nią sposób - mówi.

Operacja trwała kilkanaście godzin

Operacja trwała 12 godzin. Wykonał ją dr hab. n. med. Karol Wierzbicki wraz z prof. dr hab. n. med. Bogusławem Kapelakiem.

- Dowiedziałam się, że podczas operacji doszło u mnie do zatrzymania krążenia, ale doktor Karol Wierzbicki się nie poddał. Potem wybudzali mnie 3 razy. Pamiętam tylko przebłyski. Pamiętam okrzyk doktora Karola Wierzbickiego: ,,Apaczu, udało się!”, pamiętam też, że miał łzy w oczach. To wielki człowiek! Jeden z najważniejszych osób w moim życiu! To człowiek, któremu zawdzięczam życie! Po miesiącu wyszedłem do domu, ale czułem silną motywację do rehabilitacji i dopingowałem innych chorych z Oddziału, aby się nie poddawali i że ograniczenia są tylko w naszych głowach - mówi Apacz.

Swój pobyt w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. św. Jana Pawła II wspomina - bardzo dobrze.

- Ból fizyczny to ból, z którym ja jestem w stanie sobie poradzić. Bólu psychicznego nie potrafiłem znieść. Czułem niesprawiedliwość i złość, po prostu byłem wkurzony, rozczarowany, ale po drugiej stronie łóżka miałem ekipę, która traktowała mnie z ogromną empatią, wsparciem, szacunkiem i cierpliwością. Godzinami mi tłumaczyli, rozmawiali ze mną, dbali o mnie, leczyli fizycznie i psychicznie! Dziękuję wszystkim, od pań salowych, pielęgniarek, lekarzy, psychologów. Nie sposób mi wymienić tutaj wszystkich nazwisk. Panie profesorze Kapelak, doktorze Wierzbicki, cała ekipo Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Jana Pawła – dziękuję - podkreśla.

Jak teraz wygląda jego życie?

Apacz tłumaczy, że po operacji z niczego nie musiał zrezygnować - poza pływaniem.

- Mam w sobie elektromechaniczne urządzenie i woda mogłaby uszkodzić pompę i jej sterowniki. Jeżdżę na motocyklu tak jak dotychczas tysiące kilometrów i po trzech miesiącach od wszczepiania pompy ja już siedziałem na swoim motocyklu. W 2023 roku byłem w Rumunii z całą motocyklową ekipą! Rok temu wziąłem ślub z moją narzeczoną, która wspierała mnie każdego dnia i jest całym moim światem. Każdego dnia dziękuję opatrzności, za to, że jestem i za to gdzie jestem. Wykorzystuję swoją szansę na 100 proc. Jako anegdotkę mogę powiedzieć, że zyskałem nową ksywkę w domu i moja żona zwraca się do mnie „mój drogi”. Dlaczego? Ze względu na astronomiczną cenę pompy, której jestem posiadaczem. Teraz jestem drogocenny i to dosłownie, a nie tylko w przenośni - mówi z uśmiechem.

Apacz stawia sobie teraz za cel edukację innych. "Nie bójcie się pompy. Pompa to nie wyrok, to szansa" - to jego główne przesłanie.

Kontrole i kolejne decyzje

Charyzmatyczny harleyowiec wyjaśnia, że cały czas jest wpisany na listę osób oczekujących w kolejce po serce.

- Pompa mnie nie wykreśla z kolejki po serce. Ale gdybym miał teraz dostać serce, to zastanowiłbym się pięć razy nad przeszczepem. Po pierwsze nie mam pewności, że taki zabieg się uda, że drugi raz będzie taki sukces, a po drugie cały czas, myślę, co by się stało, gdybym gdzieś zasłabł, źle się poczuł. Biorę leki i mam się dobrze, a jedyne, o czym muszę pamiętać to o ładowaniu akumulatorów dzięki, którym moja pompa bez ustanku pracuje. Teraz z pompą mam swojego opiekuna 24 godziny na dobę, mogę zadzwonić do niego, że gorzej się czuje, że mam jakiekolwiek wątpliwości, że potrzebuję wsparcia. Moim opiekunem jest Koordynator Mechanicznego Wspomagania Krążenia VAD i Koordynator Transplantologii i Mechanicznego Wspomagania Krążenia rat. med. Michał Kaleta, fantastyczny facet, któremu w tym miejscu również bardzo dziękuję - mówi.

W Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. św. Jana Pawła II pojawia się co pół roku. Jego wyniki badań aktualnie są znakomite.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska