- Po zniczach będą choinkowe lampki, potem fajerwerki - przewiduje młoda matka ze Starego Sącza, która chciała wczoraj zaparkować auto przy wejściu do Centrum Handlowego "Galerii Sandecja". Zabrała z sobą 4-letniego syna i jego 8-miesięcznego brata. Zdziwiła się, że kilka dni wcześniej mogła podjechać prawie pod drzwi galerii, a teraz to miejsce zajął stragan.
Kobieta sprzedająca znicze nawet nie zauważyła, że namiot zajmuje dwa miejsca dla klientów z dziećmi. Odesłała nas do swojego szefa, który jednak był nieosiągalny. W "Sandecji" usłyszeliśmy, że przed galerią nie ma problemu z pozostawieniem aut. Na podziemnym parkingu jest aż 500 miejsc, na zewnętrznym 250.
Krzysztof Kryczka, dyrektor CH "Galeria Sandecja" dodaje, że stragany są ustawiane przed placówką co roku przed listopadowym świętem i Bożym Narodzeniem. Zawsze stały w tym samym miejscu, by klienci wychodzący z galerii mogli zrobić zakupy bez konieczności biegania po rozległym terenie wokół niej.
- Choć nie mieliśmy takiego obowiązku, w tym roku wydzieliliśmy dwa miejsca dla rodziców z dziećmi, ponieważ chcieliśmy także im ułatwić robienie sprawunków - dodaje Krzysztof Kryczka. - Są blokowane tylko podczas takich specjalnych akcji jak święta. Potem zostaną na powrót udostępnione klientom.
Dyrektor Kryczka podkreśla, że na parkingach przy galerii przybyło miejsc dla niepełnosprawnych klientów. Ochrona skrupulatnie pilnuje, żeby nie zostawiały tam swoich samochodów osoby, które nie są do tego uprawnione.
- Gorzej jest z tymi dwoma miejscami dla klientów z dziećmi. W tym przypadku nie sposób zweryfikować, czy są zajmowane przez właściwe osoby - kończy Krzysztof Kryczka.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!