Czytaj także: Nowy Sącz: manifestacja pod pomnikiem Armii Czerwonej [ZDJĘCIA]
To trasa wylotowa z Nowego Sącza w kierunku Krynicy-Zdroju. Długa prosta kusi, aby wcisnąć gaz do spodu. Tak było w tragiczną środę, gdy zginął Przemek. Srebrna toyota nie wyhamowała i potrąciła chłopca na środku przejścia dla pieszych.
Nie była to pierwsza śmierć w tym miejscu, ale okoliczni mieszkańcy wspólnie z dyrekcją szkoły walczyli, aby była ostatnią. I wywalczyli światła. Dziś znów drżą o życie, bo w miejscu tragedii od pewnego czasu pulsuje żółte światło. Kilkadziesiąt metrów wcześniej jest duża tablica ostrzegająca kierowców przed przejściem, z którego korzystają dzieci, ale niewiele ona daje.
Samochody pędzą, a piesi - mali i duzi nerwowo czekają na moment, kiedy można przebiec przez jezdnię, ponieważ na spokojne przejście często nie ma szansy. - Nie rozumiem, dlaczego te światła wyłączono. Mało było tragedii? Przecież od czasu pamiętnej śmierci aut wręcz przybyło - żali się pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji), mama 11-letniej uczennicy szkoły, do której droga wiedzie przez feralną jezdnię. - Niektórzy odprowadzają dzieci, aby zmniejszyć ryzyko, ale nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Grzegorz Mirek doskonale zna problem. Uspokaja mieszkańców, że sygnalizację wyłączono tylko na czas robót remontowych, które trwają przy Nawojowskiej. - To roboty nasze i sądeckich wodociągów, z którymi związane są spore utrudnienia w ruchu - wyjaśnia. - Sygnalizacja świetlna powodowała uciążliwe korki. Dlatego ją wyłączyliśmy, ale do dwóch tygodni prace powinny się skończyć i włączymy ją ponownie.
Prawybory. Kto powinien zostać posłem? Głosuj: Małopolska Zachodnia okręg 12, Kraków okręg 13, Podhale Nowy Sącz okręg 14, Tarnów okręg 15.
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!