Na spotkaniu informacyjnym w Białym Dunajcu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wraz z projektantami przedstawiła nową wersję modernizacji zakopianki - strategicznego odcinka drogi krajowej nr 47. Choć projekt uwzględnia niektóre wcześniejsze postulaty mieszkańców i władz lokalnych, spotkanie przebiegło w napiętej atmosferze.
Zgromadzeni mieszkańcy podkreślali, że projekt powstawał bez realnych konsultacji z właścicielami działek, a prezentowana wizja modernizacji budzi więcej pytań niż odpowiedzi. Powodem są konsultacje na papierze, a nie faktyczne pokazanie w terenie jak daleko w działki mieszkańców będzie wchodził nowy projekt.
- Jesteśmy zszokowani. Miały być korekty i uzgodnienia z poszczególnymi właścicielami. Projektanci powinni przyjść w teren i omówić nasze wnioski, a nic takiego się nie wydarzyło - mówi Anna Dzierżęga, działaczka lokalna, związana m.in. z Federacją Obrony Podhala. - Dowiedzieliśmy się o projekcie z ogłoszenia, a teraz słyszymy, że wystąpiono już do wójta o decyzję środowiskową. Domagamy się, aby wójt nie wydał decyzji do czasu poprawienia projektu. Później będzie już za późno.
„Nie chcemy świateł, chcemy oświetlonych chodników”
Dużym źródłem niezadowolenia są planowane zmiany w organizacji ruchu, w tym przebudowa skrzyżowań oraz ustawienie sygnalizacji świetlnej. W opinii wielu mieszkańców Białego Dunajca to rozwiązania, które tylko pogorszy płynność ruchu i zwiększą korki. Projektanci przekonywali, że Biały Dunajec i tak stoi w korkach, a światła mają tą sytuację poprawić.
- Światła nie usprawnią ruchu. One go tylko zatrzymają i przerzucą korki na drogi dojazdowe - przekonuje Anna Dzierżęga. - My prosiliśmy o modernizację w postaci budowy chodników i ich oświetlenia. Tak, jak zrobiono to w sąsiednich Szaflarach - dodaje.
Inny z mieszkańców poddał w wątpliwość opinię projektantów odnośnie zakorkowanej zakopianki w Białym Dunajcu. - Jak w Poroninie i Szaflarach nie ma korka, to u nas też się jedzie. Korki się zaczną jak dołożycie światła. Co stało się przed Szaflarami, jak powstały światła na skrzyżowaniu? Teraz tam stoi się - mówił oburzony pomysłem mieszkaniec.
Zbyt duże wejście w teren i brak logiki w skrzyżowaniach
Niepokój wzbudza także zakres ingerencji w prywatne działki. Mieszkańcy podkreślają, że projekt znacząco poszerza drogę kosztem prywatnych działek mieszkańców.
- W obecnym pasie zakopianki mieściła się cała inwestycja - tak było ustalone z GDDKiA i zapisane w protokołach. Teraz nagle kombinują ze skrzyżowaniami, które zabierają ogromne ilości ziemi - mówi Tomasz Dzierżęga, mieszkaniec gminy. - Na odcinku kilku kilometrów mamy mieć kilka skrzyżowań z możliwością lewoskrętu. W pozostałych przypadkach trzeba będzie objeżdżać kilka kilometrów, żeby zjechać na zakopiankę. To absurdalne i oderwane od realnych potrzeb - mówił.
Samorząd reaguje: „Będziemy analizować każdy głos”
Wójt Białego Dunajca, Marcin Gandera, obecny na spotkaniu, zapewnił mieszkańców, że gmina nie podejmie żadnych decyzji bez dokładnego przeanalizowania uwag.
- Po spotkaniu informacyjnym mamy sporo zastrzeżeń i sugestii, które musimy dokładnie przeanalizować. Na przykład budowa muru oporowego, przesunięcie trasy w stronę linii kolejowej, czy dodanie wjazdów na posesje - tłumaczył wójt. - Jeśli są wątpliwości, szczególnie w zakresie własnościowym - gmina będzie stała po stronie mieszkańców - dodał.
W kontekście sygnalizacji świetlnej Gandera również zaznacza, że sprawa nie jest przesądzona.
- Wcześniejsze projekty zakładały likwidację większości skrzyżowań. Na wniosek mieszkańców zostały one przywrócone, ale pojawiły się światła. Rozumiem obawy mieszkańców, dlatego czekam na konkretne dane z GDDKiA dotyczące przepustowości i przewidywanego ruchu. Musimy wiedzieć, czy faktycznie będą korki.
Bezpieczeństwo tak, ale nie za wszelką cenę
Mimo kontrowersji wójt podkreśla, że modernizacja zakopianki to również szansa na poprawę bezpieczeństwa - zarówno dla pieszych, jak i kierowców.
- To nie jest budowa nowej drogi, tylko przebudowa istniejącej zakopianki. Ten projekt zakłada budowę chodników na całym odcinku, poprawę oświetlenia i bezpieczne przejścia. Na tym nam bardzo zależy - mówi Gandera. - Ale żeby to zrealizować, musimy słuchać mieszkańców. Tam, gdzie możemy, będziemy walczyć o ich dobro.
Co dalej?
Na razie projekt znajduje się na etapie przygotowań do decyzji środowiskowej. Gmina Biały Dunajec zapowiada, że żadne wiążące decyzje nie zapadną bez szerokich konsultacji i pełnej analizy społecznych uwag.
Mieszkańcy natomiast nie zamierzają odpuszczać. Podkreślają, że oczekują otwartości, przejrzystości i gotowości do realnego dialogu.
- Wszystko się da zrobić, tylko trzeba rozmawiać z ludźmi - podsumowuje Anna Dzierżęga, która zaznacza, że nikt nie będzie żałował przesunąć działkę o pół metra, czy metr, ale trzeba będzie za to zapłacić realną stawkę i nie zabierać więcej terenu, niż faktycznie jest to konieczne.
