Początek meczu należał zdecydowanie do Wisły. To ona była w ataku, a już w 4 min miała dobrą okazję na gola. Konkretnie Kacper Duda, który mógł podawać do jeszcze lepiej ustawionego Angela Rodado, ale zdecydował się na strzał. Trafił w Jakuba Wrąbla.
Miedź w tych pierwszych minutach ograniczała się w zasadzie do obrony i zwalniania gry. Legniczanie bardzo długo celebrowali wykonanie każdego stałego fragmentu gry. Goście dopiero w 24 min pierwszy raz zagrozili bramce Wisły, ale strzał Mateusza Bochnaka z pola karnego był łatwy do obrony dla Kamila Brody. To był już jednak moment, gdy goście zaczęli grać nieco odważniej.
W 28 min znów jednak Wisła miała okazję na gola. Po szybkim ataku w dogodnej sytuacji znalazł się Frederico Duarte. Strzelił jednak tuż obok słupka.
Dwie następne sytuacje mieliśmy już pod drugą bramką, w której błysnął Kamil Broda. Najpierw świetnie obronił strzał z dystansu Kamila Antonika, a po chwili w jeszcze lepszym stylu uderzenie Kamila Drygasa po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
W 35 min Miedź miała tonę szczęścia. Zza pola karnego huknął bowiem, jak z armaty Kacper Duda. Piłka odbiła się od wewnętrznej strony poprzeczki, ale spadła przed linią bramkową. A po chwili z gola cieszyli się już gości, bo z dystansu wypalił Michael Kostka. Na tyle mocno i precyzyjnie, że Kamil Broda nie miał nic do powiedzenia.
Wisła ruszyła do odrabiania strat, znów miała przewagę, ale niewiele z tego wynikało konkretów. Można wspomnieć tak naprawdę o strzale Bartosz Jarocha z pola karnego, który obronił jednak Jakub Wrąbel. Bardziej to było bicie głową w mur niż poważne zagrożenie dla Miedzi. Jakby tego było mało, w samej końcówce pierwszej połowy kontuzji doznał Angel Baena. Na drugą połowę już nie wyszedł.
Druga połowa rozpoczęła się od groźnego strzału Juliusza Letniowskiego, który obronił Kamil Broda. Piłkarz Miedzi chwilę później blokował strzał Rafała Mikulca. Skończyło się jednak tak, że obrońca Wisły musiał opuścić boisko w karetce. Wszystko wskazuje na to, że ma złamaną nogę. Wyglądało to naprawdę dramatycznie. Spowodowało też długą przerwę w grze.
Po jej wznowieniu mecz był szarpany, Wisła nie potrafiła złapać swojego rytmu, ogromną trudność sprawiało jej jakiekolwiek stworzenie zagrożenia pod bramką Miedzi. A ta grała spokojnie, grała na czas, umiejętnie wybijała też wiślaków z uderzenia. Ci robili co mogli, ale mieli też w tym meczu ogromnego pecha. Bo w szóstej doliczonej minucie po uderzeniu Jesusa Alfaro i rykoszecie piłka poleciała „za kołnierz” Jakuba Wrąbla i trafiła w poprzeczkę… Mało pecha? No to chwilę później Łukasz Zwoliński trafił w słupek. W końcówce Miedź broniła się już całym zespołem w polu karnym. I wybroniła się ostatecznie. W niedzielę zagra w finale w Płocku z miejscową Wisłą.
Wisła Kraków - Miedź Legnica 0:1 (0:1)
Bramka: 0:1 Kostka 36.
Wisła: Broda - Jaroch, Łasicki, Colley, Mikulec (59 Kiakos) - Igbekeme, Poletanović (75 Zwoliński) - Baena (46 Kiss, 90+5 Alfaro), Duda, Duarte - Rodado.
Miedź: Wrąbel - Kostka, Kovacević (13 Diallo), Kwiecień, Grudziński – Bochnak (87 Podgórski), Drygas, Hajda, Antonik (87 Michalik) - Walczak, Letniowski (90+11 Mioc).
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń). Żółte kartki: Duarte - Kwiecień, Walczak, Grudziński, Wrąbel. Widzów: 33 000.
Wściekłość i rozpacz kibiców Wisły Kraków. Popsute wielkie ś...
