https://gazetakrakowska.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Sex Bomba gra covery, Golden Life są wierni tradycji, Vavamuffin się uspokoili, a Variete powraca po 30 latach. Recenzje nowości płytowych

Paweł Gzyl
Golden Life
Golden Life Materiały prasowe
Jak brzmi "Śpiewać każdy może" w wersji Sex Bomby? Co ma Golden Life wspólnego z The Rolling Stones? Dlaczego Vavamuffin grają reggae zamiast dancehallu? Kto wystąpił z Variete na koncercie w Teatrze STU trzy dekady temu? Recenzujemy nowości płytowe.

Sexbomba „Melodie z musztardą”, Mystic, 2025

Ten pochodzący z Legionowa zespół był jednym z ostatnich punkowych wykonawców, którzy wybili się dzięki festiwalowi w Jarocinie w latach 80. Początkowo chłopaki nosili wąskie spodnie na szelkach do glanów, co spowodowało sugestie, że są skinami. Nie było w tym prawdy, o czym świadczyła muzyka i teksty Sexbomby. Niby był to punk, ale o mocno melodyjnym tonie, osadzony w kanonie rock and rolla. Tym torem potoczyła się dalsza kariera grupy. W 1998 roku udało jej się nawet wylansować ogólnopolski przebój, którym stała się ballada „Halo to ja”. W nowym wieku Sexbomba wróciła do swych korzeni i skoncentrowała się na chwytliwym punku spod znaku Offspring. Do dziś grupa może pochwalić się aż 20 albumami.

Najnowszy z nich nosi dowcipny tytuł „Melodie z musztardą” i zawiera 12 coverów różnych piosenek z czasów Peerelu. To utwory zupełnie nie kojarzące się z punkiem: klasyki Czesława Niemena i Marka Grechuty, z tekstami Agnieszki Osieckiej czy Wojciecha Młynarskiego. Nie jest to jakoś specjalnie oryginalny pomysł, bo punkowe kapele od lat z upodobaniem nagrywają tego rodzaju płyty. Robert Szymański z kolegami zamienia te dawne szlagiery w ostre, ale melodyjne utwory, które świetnie sprawdzą się na żywo. Zgodnie z obowiązującą modą, wszystkie nagrania są wyszlifowane w studiu na wysoki połysk. Nie ma więc tutaj śladu punkowego brudu – i tego właśnie trochę brakuje tej płycie.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Golden Life „Rock, dwa, siedem, nieskończoność”, Golden Life, 2025

Kiedy pod koniec lat 80. narodziła się Trójmiejska Scena Alternatywna, było to wyjątkowe zjawisko na rodzimej scenie rockowej. Ówczesny underground zdominowany był jeszcze przez ostry punk i mroczną zimną falę, tymczasem zespoły znad morza wniosły ze sobą świeży powiew: nową energię, chwytliwe piosenki, dowcipne teksty. Z tego grona najbardziej komercyjny potencjał miała grupa Golden Life, która jako pierwsza w Polsce zaserwował modne wówczas brzmienie zwane Madchesterem, łączące psychodeliczny rock z tanecznym pulsem. Z czasem Golden Life zwrócił się w stronę bardziej mainstreamowego grania, z powodzeniem łącząc przebojową melodyjność z mocną energią.

Nie inaczej dzieje się najnowszym wydawnictwie zespołu. Jedenaście premierowych piosenek Golden Life osadzonych jest w kontekście tradycyjnego rocka, jedynie od czasu do czasu ocierając się o bardziej siarczyste granie bliskie hard rockowi czy nawet punkowi. Generalnie nad materiałem tym unosi się duch The Rolling Stones, bo w roli głównej są tu ostre riffy gitar i mocny głos frontmana (ale są też dęciaki). Adam Wolski śpiewa już prawie cztery dekady i z wiekiem jego wokal nabrał głębi i szlachetności, która idealnie pasuje do tego rodzaju grania. Może niektóre melodie są tu nazbyt oczywiste, ale trudno tego uniknąć, tworząc w gatunku mającym ponad pół wieku.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Vavamuffin „Fly High-Fi”, Karrot Kommando, 2025

Kiedy ta warszawska formacja zadebiutowała ponad dwadzieścia lat temu, od raz zwróciła na siebie uwagę słuchaczy jamajskich brzmień. Jej specjalnością od początku był dancehall, śpiewany na trzy głosy i zagrany na „żywych” instrumentach. Prezentując żywiołowe piosenki, opowiadające z łobuzerskim dystansem o życiu młodych ludzi nad Wisłą, Vavamuffin wdarł się szturmem do klubów i na festiwale. Nic więc dziwnego, że grupa szybko stała się ulubieńcem młodzieżowej widowni. Do dziś nagrała pięć albumów – ale ponieważ śpiewający w niej Pablopavo zrobił udaną karierę solową, z czasem wyhamowała działalność. W końcu jednak po niemal dekadzie przerwy powraca z nową płytą.

„Fly High-Fi” zawiera nagrania zrealizowane w latach 2019 – 2025. To już nieco inna muzyka niż ta, do której przyzwyczaiły nas wcześniejsze krążki formacji. Tym razem zamiast ognistego dancehallu mamy tu więcej rootsowego reggae, nawiązującego do klasyki tego gatunku w rodzimej wersji. Nic dziwnego: czas nie stoi w miejscu i wchodzący w skład zespołu wokaliści nie są już dwudziestolatkami. Dziś bardziej przystoi im spokojniejsza muzyka i tak też dzieje się na „Fly High-Fi”. Nie jest to zła zmiana: liryczna nuta w takich utworach, jak „Afa” (dedykowany Robertowi Brylewskiemu) czy „Gestem” jest naprawdę poruszająca. Momentami jest tu oczywiście miejsce na bardziej żywiołowe garnie – i wtedy powraca ten Vavamuffin sprzed lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Variete „Koncert Teatr STU”, Music Corner, 2025

Pojawienie się bydgoskiej grupy Variete na festiwalu w Jarocinie w 1984 roku było jak trzęsienie ziemi. Co prawda już rok wcześniej w tym samym miejscu krakowski zespół Made In Poland jako pierwszy wniósł powiew zimnej fali, ale to właśnie formacja Grzegorza Kaźmierczaka pełniej wcieliła idee rodem z płyt Joy Division i The Cure w muzykę tworzoną przez młodych Polaków. Zadecydowało o tym nie tylko grobowe brzmienie, ale przede wszystkim przeszywające teksty, pisane przez wspomnianego frontmana. Niestety: choć zespół nagrał dwa lata później debiutancki album, taśma została skradziona i na fonograficzny debiut muzycy musieli czekać aż do 1993 roku.

Variete grało już wtedy inaczej. Najpełniejszym tego wyrazem okazał się koncertowy krążek Bydgoszczan, zarejestrowany dwanaście miesięcy później w krakowskim Teatrze STU. Wtedy wydano jedynie jego fragment – dopiero dziś ukazuje się w pełnym formacie za sprawą reedycji dokonanej przez wytwórnię Music Corner. Piętnaście utworów wykonanych przez Variete i saksofonistę Mikołaja Trzaskę słucha się obecnie już inaczej niż wtedy. „Koncert Teatr STU” jawi się bowiem jako początek nowej drogi formacji, wiodącej ją w zupełnie inne rejony. Całość pokrywa niby nadal zimnofalowy kir, ale nowe brzmienie nadaje tym piosenkom freejazzowy saksofon i funkowy puls sekcji rytmicznej. Te same są tylko teksty Kaźmierczaka, głęboko zanurzone w egzystencjalnym mroku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Porażka juniorów Wisły Kraków na koniec sezonu. Miejsce tuż za podium

Porażka juniorów Wisły Kraków na koniec sezonu. Miejsce tuż za podium

Ostatnia akcja, ręka, karny. Mecz Jawiszowic kontra Glinik Gorlice

Ostatnia akcja, ręka, karny. Mecz Jawiszowic kontra Glinik Gorlice

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska