Wędrując za chlebem
Zasłynęła z ról arystokratek – i faktycznie w jej żyłach płynie niebieska krew. Pochodzi z hrabiowskiego rodu Tyszkiewiczów, pieczętującego się herbem Leliwa. Przyszła na świat w pałacu w Wilanowie, gdzie zaprosił jej rodziców hrabia Branicki, który potem zresztą został jej chrzestnym. Niewiele dziś pamięta ze spędzonego tam wczesnego dzieciństwa – przede wszystkim smak serwowanych poziomek w śmietanie.
Wojna zmiotła jednym podmuchem cały ten arystokratyczny świat. Ojciec trafił do obozu, a kiedy pod koniec okupacji został zwolniony, wolał wyjechać do Anglii i założyć nową rodzinę, niż wracać do zrujnowanej Polski. Matka musiała więc sama utrzymywać dwójkę dzieci – Beatę i jej brata Krzysztofa. Tułała się więc po Polsce, wędrując za chlebem od Warszawy, przez Kraków, aż do Karpacza.
Wypatrzona na korytarzu
Beata była od urodzenia wyjątkowo urodziwym dzieckiem. Dlatego zawsze otaczało ją uwielbienie dorosłych. Kiedy dorastała, marzyła, aby pracować w cyrku. Los chciał jednak inaczej. Gdy do warszawskiego gimnazjum, w którym się uczyła, trafili filmowcy przygotowujący ekranizację „Zemsty”, od razu wypatrzyli ją na korytarzu w tłumie rówieśników i zaproponowali rolę Klary.
Beata ochoczo przystała na propozycję i z dnia na dzień stała się gwiazdą. Dyrekcji szkoły ewidentnie się to nie spodobało – i nastolatka została usunięta z listy uczniów. Mama wyprosiła wtedy siostry Niepokalanki, aby przyjęły ją do swojego liceum. Tam dziewczyna miała fory, bo regularnie co roku wcielała się w rolę Matki Boskiej w wystawianych przez zakonnice jasełkach.
Ach, damą być
Zasmakowawszy pracy przy filmie, młoda dziewczyna trafiła po maturze do warszawskiej szkoły teatralnej. Nie przykładała się jednak specjalnie do nauki, bo kino roztoczyło przed nią wachlarz możliwości. Skwapliwe z nich skorzystała, przez co złamała regulamin szkoły, zabraniający studentom publicznych występów. Została więc wyrzucona z akademii, co wcale nie przeszkodziło jej w karierze.

Kultura i rozrywka
Specjalnością Beaty stały się role kostiumowe. Zagrała księżniczkę Elżbietę Gintułtównę w „Popiołach”, potem donnę Rebekę Uzedę w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” i wreszcie Marię Walewską w „Marysi i Napoleonie”. Serię tę dopełniła postać Izabeli Łęckiej w pierwszej ekranizacji „Lalki”. W efekcie zyskała z czasem miano „pierwszej damy polskiego kina”.
Małżeństwo i rozwód
W 1961 roku trafiła na plan „Samsona” Andrzeja Wajdy. „Był piękny jak Paul Newman” – przyznała potem. Płomienny romans, jaki wybuchł między nią a reżyserem, zakończył się na ślubnym kobiercu. Małżeństwo trwało tylko dwa lata, ale zaowocowało narodzinami córki pary – Karoliny. Po rozwodzie zamieszkała ona z matką w dworku w Głuchach, który aktorka kupiła za sowite honorarium za występ w bollywoodzkim romansie.
Beata dobrze żyła z peerelowskimi władzami i w 1973 roku przyznały jej one bez egzaminu uprawnienia aktorskie. Dzięki temu mogła z powodzeniem występować za granicą – zarówno w bratnich krajach, jak i na Zachodzie. W Polsce za sprawą „Vabanku II” i „Seksmisji” pokazała, że ma komediowy talent. Z czasem wyspecjalizowała się w rolach dystyngowanych matek i babć, pojawiając się jedynie na drugim planie.
Ostatnia miłość
Drugie małżeństwo z reżyserem Witoldem Orzechowskim również skończyło się rozwodem. Kiedy trzeci raz aktorka stanęła na ślubnym kobiercu, wydawało się, że tym razem się uda. Mężem aktorki został jej przyjaciel z dzieciństwa – architekt Jacek Podlewski. Wyjechała z nim nawet do Francji i próbowała tam budować karierę. Niestety: odkryła, że mąż ma romans, spakowała więc manatki i wróciła do Polski.
Małżeństwo z Podlewskim dało jej drugą córkę – Wiktorię. To ona uczyniła z aktorki babcię: wyszła za mąż za Szwajcara i urodziła dwóch chłopaków. Starsza córka aktorki – Karolina – mieszka w Głuchach, gdzie prowadzi stadninę koni. Gwiazda ostatnią miłość przeżyła w latach 90., kiedy to zakochał się w niej młodszy od niej o trzy dekady brytyjski aktor Karl Tessler. W 2017 roku aktorka przeżyła zawał i wycofała się z życia publicznego.