https://gazetakrakowska.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Mariusz Jop: To ta trudna czasami do zrozumienia strona piłki...

Bartosz Karcz
WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS
Trener Wisły Kraków Mariusz Jop był bardzo rozczarowany po porażce 0:1 z Miedzią Legnica. Z kolei szkoleniowiec gości Wojciech Łobodziński cieszył się z awansu do finału baraży.

Na początek Mariusz Jop powiedział: - Myślę, że jest to czas, żeby podziękować wszystkim państwu, żeby podziękować zawodnikom, sztabowi, wszystkim ludziom w klubie, podziękować kibicom za ten cały sezon. Był on trudny, były różne momenty, ale ja osobiście jestem dumny z tych zawodników, jaką pracę wykonali, z jakim poświęceniem, z narażeniem zdrowia, żadnym kalkulowaniem. Zawsze pójściem na maksa. Bardzo dużo wyrzeczeń wszystkich nas. Natomiast są takie dni, jak dzisiaj, gdzie to jest ta gorzka strona piłki, ta smutna strona piłki. I ta trudna czasami do zrozumienia strona piłki. Także na pewno jest nam przykro, że jest taka sytuacja, że przegraliśmy bardzo ważny mecz, na który czekaliśmy, o który bardzo długo walczyliśmy, żeby on był. Ale po prostu trzeba to przyjąć. Jest to bardzo trudne w tym momencie na gorąco, ale nie mam innego wyjścia, jak się z tym pogodzić.

Trener Wisły został zapytany o stan zdrowia Rafała Mikulca i Angela Baeny. Również Marko Poletanovicia. Mariusz Jop odparł: - „Miki” jest w trakcie diagnostyki, natomiast tam na pewno są uszkodzenia kostne. Nie mamy jeszcze informacji o tym jakie dokładnie kości zostały uszkodzone i jak mocno. Natomiast na pewno są to złamania. A co do Baeny i Poletanovicia, no to są tam problemy mięśniowe, prawdopodobnie z mięśniem dwugłowym. Też nie wiemy jeszcze, na ile poważne. Także to będzie diagnozowane pewnie w najbliższym czasie.

Mariusz Jop został zapytany o przyszłość. Nie chciał jednak za bardzo na ten temat się rozwodzić. Stwierdził: - Myślę, że teraz to chyba nie jest czas, żeby o tym mówić i o tym myśleć, bo jest na pewno dużo w nas wszystkich emocji i myślę, że na taką chłodną analizę i kalkulację przyjdzie czas. Kto zostanie, kto odejdzie. Kto potencjalnie przyjdzie, co tutaj się będzie w Wiśle działo dalej,. więc na pewno będzie dużo pracy, natomiast dzisiaj jest chyba za wcześnie, za szybko, żeby jakieś konkrety formułować.

Zapytaliśmy trenera Wisły czy zmiana Tamasa Kissa, który pojawił się na boisku od początku drugiej połowy, była spowodowana jakimś urazem czy też była to, jak się to mówi po piłkarsku „klasyczna wędka”? Mariusz Jop odpowiedział: - Nie, to nie był uraz. Uznałem, że w tej sytuacji, pomimo tego, że wszedł w przerwie, to nie było w mojej ocenie dobre wejście z jego strony. Gdzieś troszkę myślę tutaj nie poradził sobie z presją i stąd zmiana na Jesusa, który bardzo pracował mocno przez długi czas. Był wyróżniającym zawodnikiem w treningach. W ostatnich meczach, w których grał, też z mojej perspektywy był to dobry gracz. Dzisiaj też zaliczył dobre wejście. Był bardzo blisko zdobycia bramki, już chyba w pierwszym kontakcie. Uznałem, że jakby najbardziej zasługiwał na zdjęcie Tamas. Nie lubię tego robić, nigdy mi się to nie zdarzyło. Nie jest to przyjemna sytuacja dla zawodnika, natomiast zawsze staram się myśleć o tym, żeby na tym mógł skorzystać zespół. Uważałem, że zdjęcie w tym momencie któregoś z napastników, jakby zabiera nam potencjalnie szansę. Wiadomo są to piłkarze, którzy potrafią się odnaleźć w polu karnym, a było dużo takich momentów, gdzie byliśmy bardzo dużą ilością w tym polu karnym. Duarte, który uważam był też dzisiaj niezłym zawodnikiem. „Dudiego” nie mogłem zdjąć, bo musiałem wprowadzić młodzieżowca... James zabezpieczał nam tył, więc wypadło po prostu na Tamasa. Tak jak mówię, nie jest to przyjemne dla zawodnika. Dla mnie również to nie było przyjemne. Natomiast uznałem, że Jesus da nam możliwość i wniesie coś innego w grę.

Zapytaliśmy na gorąco trenera Wisły czego najbardziej jej zabrakło, żeby wynik tego meczu był inny? Ten odpowiedział: - Trudno odpowiedzieć na to pytanie, jeżeli dwa razy się trafia w poprzeczkę... I ta piłka jest bardzo blisko tego, żeby przekroczyć linię, albo wpada w słupek i wypada poza, a można powiedzieć, że rywale oddali piękny strzał i ta piłka wpadła w okienko. To jest właśnie coś, co trudno wymierzyć jakimiś liczbami i pokazać, że tego zabrakło, albo nie. No trudno to nawet nazwać. To czy to jest jakieś piłkarskie szczęście? Nie możemy tu mówić o jakiejś precyzji, czy jakości w takich sytuacjach. Dzisiaj trochę zabrakło nam na pewno tego szczęścia. Natomiast oczywiście zawsze możemy mówić, że tych sytuacji może mogliśmy stworzyć więcej i na pewno mieliśmy trochę problemów, jeżeli chodzi o grę w pressingu wysokim. Gdzieś Miedź kilka razy wychodziła, zmieniała stronę. Też mieli swoje momenty, byli groźni. Natomiast wydaje mi się, że jakbyśmy tak popatrzyli na liczby, na sytuacje i na to jak ten mecz wyglądał, to nie zasłużyliśmy na tę porażkę. Natomiast tak jak mówię - w piłce jest czasami brutalna rzeczywistość, która była dzisiaj. I mimo tego, że naprawdę bardzo dużo zdrowia, chęci, wysiłku i zaangażowania każdy tu włożył, bo nikt nie kalkulował, starał się zrobić wszystko, co mógł dzisiaj, to schodzimy po prostu ze spuszczoną głową, bo na pewno inaczej sobie to wszyscy wyobrażaliśmy tutaj w Krakowie.

Trener Wisły został zapytany, w jakim stopniu zadecydowała strona sportowa, a w jakim mentalna? Jop odparł: - Nie wiem do jakiego worka należałoby włożyć to, że piłka po strzale wpada, w poprzeczkę, nie wpada, albo w słupek i nie wpada. Trudno mi to określić... Sportowo nie wyglądało to tutaj źle. Były momenty, stwarzaliśmy sytuację. Nie jest łatwo, jeżeli cały zespół później Miedzi się broni nisko oczywiście i był groźny w kontratakach, ale trudno jest wcisnąć bramkę. My nie mamy w składzie czterech zawodników po metr dziewięćdziesiąt, którzy będą wygrywali wszystkie pojedynki główkowe. Było widać na co się nastawił tutaj trener. Bardzo wielu wysokich zawodników dobrych w powietrzu. Gdzieś z założenia pewnie chcieli być nisko, liczyć na kontrę i liczyć na stałe fragmenty gry. Jedna z takich akcji przyniosła im pięknego gola, więc nie pokuszę się o to, czy to mental, czy strona sportowa. Myślę, że tutaj nie widziałem u zawodników jakiegoś lęku, jakiegoś strachu, jakiegoś takiego zachowania, którego nie było wcześniej. Myślę, że była w zespole wiara, była mobilizacja i szczególnie pierwsza połowa wydaje mi się bardzo dobra w naszym wykonaniu, pomimo straconej bramki, gdzie tych sytuacji mieliśmy kilka. Trudno w tym momencie jest mi na gorąco to ocenić. Nawet nie widziałem nawet statystyk, jak to wyglądało, jeżeli chodzi o posiadanie piłki, strzały i tak dalej. Więc tyle, co mogę powiedzieć.

Na koniec Mariusz Jop został zapytany na koniec czy chce prowadzić drużynę w kolejnym sezonie. Nie odpowiedział wprost: - Ja myślę, że dzisiaj na gorąco, w emocjach, to nie chcę tutaj w żaden sposób nic deklarować. Pewnie będzie czas na to, żeby porozmawiać też w tej kwestii. Ja mówię - dla mnie najważniejsza jest Wisła Kraków i to jest priorytet, zawsze dla mnie był. Nie personalne jakieś moje ambicje. Także ja jestem otwarty na każdą możliwość. Myślę, że to trzeba zrobić na spokojnie, na chłodno, przeanalizować całą sytuację, cały sezon. Także tyle...

Wojciech Łobodziński: Tutaj było wszystko

Trener Miedzi Legnica Wojciech Łobodziński powiedział: - Dużo emocji na pewno, które buzują jeszcze we mnie. Jeżeli chodzi o przebieg meczu, no to tu było wszystko. Tu było wszystko dzisiaj. Była walka, było dużo dobrej piłki, było zaangażowanie z obu stron, wspaniała atmosfera. Niestety, też ciężka kontuzja. My byliśmy bardzo mocno zdeterminowani. Bardzo mocno popracowaliśmy przez ostatnie trzy tygodnie, poświęcając tak jakby naszą fizyczność wcześniej na to, żeby dzisiaj dobrze fizycznie wyglądać. I tak też wyglądaliśmy. Wygraliśmy dzięki determinacji. Wisła miała bardzo dużo jakości i wiedzieliśmy o tym. Mieliśmy też trochę szczęścia w wielu przypadkach, ale temu szczęściu pomogliśmy, bo swoje szanse też mieliśmy. Jeżeli chodzi o końcówkę teraz tego sezonu, to jest jeden z tych dwóch ostatnich kroków, więc nic nie będzie znaczyło to zwycięstwo, jeżeli nie wygramy w niedzielę.

Dopytywany, co jego drużynie ułatwiło zwycięstwo, Łobodziński odparł: - Poza tą heroiczną walką i blokowaniem, obroną pola karnego, nad którą tą niską obroną pracowaliśmy bardzo mocno ostatnio. Plus doszła ta fizyczność. Wiedzieliśmy o tym, że jak będziemy przy piłce i będziemy mieli spokój w rozegraniu, to Wisła będzie miała z nami problemy. I akcja nasza bramkowa była zaplanowana, trenowana i skuteczna, więc z tego się bardzo cieszę, bo wiedzieliśmy, że Wisła ma problemy z wysokim pressingiem. I w meczu u siebie teżnie mogli nas zaatakować, jeżeli chodzi o wysoki „press”, więc to nam się szczególnie w pierwszej połowie udawało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Najlepsza książka dla dzieci i młodzieży wybrana. Oto laureaci Nagrody Żółtej Ciżemki

Najlepsza książka dla dzieci i młodzieży wybrana. Oto laureaci Nagrody Żółtej Ciżemki

Tragedia w Tatrach. Turysta zmarł z wychłodzenia. O jego życie walczono kilka godzin

Tragedia w Tatrach. Turysta zmarł z wychłodzenia. O jego życie walczono kilka godzin

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska