Sanktuarium Świętej Rodziny na Krupówkach od kilku dni zapowiadało możliwość zamknięcia przejazdu pomiędzy Krupówkami a ul. Jana Pawła II. O planach informowano wiernych w czasie kazań. Dziś zapowiedzi stały się faktem - na środku drogi pojawiła się fizyczna blokada przytwierdzona do kostki brukowej.
Duchowni argumentują, że działka, na której znajduje się droga i parking, nie należy do gminy. – Parafia twierdzi, że to nie jest droga gminna, ponosiła przez lata nakłady na jej utrzymanie – mówi radny Paweł Strączek. – To trzeba sprawdzić: kto widnieje w księdze wieczystej?
Parafia właścicielem, ale miasto też inwestowało i droga jest publiczna
Głos w sprawie zabrał Maciej Moskwa z Urzędu Miasta w Zakopanem. Potwierdził, że właścicielem hipotecznym gruntu jest rzeczywiście parafia, ale podkreślił, że droga funkcjonuje jako publiczna. Ponadto jest utrzymywana przez gminę, miasto Zakopane.
– Parking leży w pasie drogowym. Na drodze znajduje się miejskie oświetlenie, a miasto posiada dowody, że już w 1998 roku naprawiało tę drogę – zaznaczył Moskwa. – Cały odcinek, około 350 metrów, jest objęty zimowym utrzymaniem. Jeżeli to nie ma być droga publiczna, to dlaczego mielibyśmy ją odśnieżać i oświetlać?
Poinformowano także, że ksiądz "wprowadził sobie własną organizację ruchu", co budzi wątpliwości prawne.
Czy parking na 25 miejsc to powód do konfliktu?
Tłem konfliktu jest też spór o niewielki parking zlokalizowany wzdłuż drogi. Miasto chciałoby go objąć strefą płatnego parkowania, jednak część radnych uważa, że to niepotrzebne wzniecanie konfliktu.
– 25 miejsc postojowych nie zrobi z nas milionerów – apelował radny Wojciech Tatar. – Wiemy, kto korzysta z tej drogi. Mieszkańcy, turyści, osoby idące do hospicjum, Caritasu i kościoła. A ksiądz, który tam działa, opiekuje się osobami niepełnosprawnymi i karmi głodnych. To trochę nieetyczne. Jak mu popatrzeć w oczy na uroczystej sesji Zakopanego?
Zarzuty, odpowiedzialność i przeszłe zaniechania
Wiceburmistrz Bartłomiej Bryjak nie unikał mocnych słów. Zwracał uwagę, że poprzednie władze tolerowały nieprawidłowości, a obecna ekipa musi teraz posprzątać.
– Parking płatny w tym miejscu powstał kilka lat temu. Wówczas było na to ciche przyzwolenie burmistrza. Ktoś postawił znaki, których nie ma w kodeksie drogowym i nikt z poprzedniej ekipy nie reagował – mówił wiceburmistrz Bryjak.
Podkreślił też, że to miasto ponosi odpowiedzialność za ewentualne wypadki i koszty utrzymania drogi. – Nieprzekonanych nie przekonamy, bo tu nie chodzi już o prawo – zaznaczył wiceburmistrz.

Radni podzieleni. Padają mocne słowa
Podczas sesji rady miasta nie brakowało emocjonalnych wypowiedzi. Jedni apelowali o dialog i powściągliwość, inni domagali się zdecydowanych działań.
– Kiedyś z tej hipokryzji trzeba wyjść. Albo jesteśmy wszyscy równi wobec prawa, albo ja też poproszę o dziką kartę – mówił radny Michał Nikliński, który pierwszy raz zabrał głos na sesji rady.
Z kolei radny Mateusz Łękawski zarzucał miastu brak działań. – Dlaczego urząd nie rozebrał kostki brukowej ułożonej przez parafię na drodze, która według miasta jest publiczna?
Łękawski zapytał także o miejsca postojowe wzdłuż niemal całej ul. Jana Pawła II, gdzie swoje samochody zostawiają mieszkańcy okolicznych bloków, czy i one będą płatne? – Czy tylko chcecie zrobić parking na kościelnym placu? – dopytywał radny.
Między dekretem a dialogiem
Sprawa poruszyła także radnego Józefa Figla, który porównał działania miasta do czasów PRL: – To wygląda jak dekret Bieruta. Tylko Bierut robił to sam, a burmistrz chce to zrobić rękami radnych.
Co dalej? Czekają na decyzję wojewody
Wśród radnych pojawił się pomysł, by nie podejmować żadnych decyzji, dopóki nie wypowie się wojewoda. – Zaproponowałem, żeby poczekać. Na razie jest za dużo emocji, a za mało faktów – zaznaczył Łękawski. Podobnego zdania była większość radnych, aby nie podejmować decyzji o wprowadzeniu strefy parkowania na ul. Jana Pawła II do czasu podjęcia decyzji przez wojewodę.
Spór o kilkaset metrów drogi i parking na ok. 25 miejsc może okazać się testem dla miejskich władz.