Od kilku dni trwa ogólnopolski protest urzędników sądowych w tym m.in. protokolantów oraz pracowników administracji. Domagają się podwyżek płac o tysiąc złotych netto. Także w Nowym Sączu pracownicy Sądu Rejonowego wyszli przed budynek, by pokazać swoją solidarność z koleżankami i kolegami z całej Polski. Tłumaczą, że bez ich codziennego wysiłku system sądownictwa nie mógłby normalnie funkcjonować.
- Przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy na czym polega praca protokolanta sądowego - mówi pracowniczka Sądu Rejonowego z 40 -letnim stażem.
- Tu nie chodzi tylko o kilka rozpraw w tygodniu, w których bierze udział, ale także o inne codziennie czynności, w tym chociażby terminowe wysyłanie różnych zarządzeń, wezwań na rozprawy czy orzeczeń, które zapadają w sprawach niejawnych - wyjaśnia i dodaje, że od sprawności protokolanta zależy zakończenie danego postępowania i np. wszczęcie egzekucji przez wierzyciela.
- Mamy nadzieję, że ktoś nas w końcu zauważy, doceni naszą pracę i nasze zaangażowanie - tłumaczy powody protestu.
Pracownicy Sądu Rejonowego domagają się podwyżki w wysokości tysiąca złotych netto. Od ośmiu lat ich płace pozostają na tym samym poziomie. Np. starszy sekretarz sądowy z ponad 20 - letnim stażem zarabia około 2,5 tys zł netto.
- To zdecydowanie za mało. Mamy takie same żołądki jak ministrowie i też chcemy godnie zarabiać - mówią.
Protestujący podkreślają, że na razie nie zamierzają wykorzystywać zwolnień lekarskich jako formy protestu. Wciąż chodzą do pracy, ale nie wykluczają zastosowania bardziej zdecydowanych metod.
- Na razie pokazujemy tylko naszą solidarność z kolegami i koleżankami z całej Polski - mówią. Aż do odwołania, codziennie będą wychodzić na kilkanaście minut przed budynek sądu.
- Może wreszcie ktoś usłyszy nasze wołanie. Jesteśmy jedyną grupą zawodową, która jeszcze nie dostała podwyżek - tłumaczą.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze
