Kierowcom, których na spotkanie z dziennikarzami przyszło łącznie 12, nie podoba się również postawa „ich” związków zawodowych, które spolegliwie wykonują dyspozycje pani prezes Bożeny Fraś. Jak mówią kierowcy, ze związkami w MZK ślubu nie brali i dlatego podjęli decyzję o przeniesieniu się do innych związków zawodowych. Liczą, że tam pomogą im walczyć o wyższe pensje.
Niezadowolenie rośnie
Kierowcy w oświęcimskim MZK od dawna skarżą się na niskie zarobki. - Jak w ubiegłym roku dostaliśmy podwyżkę, to nam zabrano premie, więc wyszło na zero - mówi jeden z kierowców, który chce zachować anonimowość.
- A teraz jedyną reakcją pani prezes na dopominanie się o podwyżkę w wysokości 500 zł jest uchwała zarządu o zasadach przyznawania premii. Można jej nie dostać np. za zamieszczanie na portalach społecznościowych, udostępnianie i „lajkowanie” treści dotyczących pracodawcy i innych pracowników – dodaje.
Nowy regulamin wynagradzania pracowników MZK Oświęcim obowiązuje od 18 stycznia. Zdaniem części kierowców to kolejna odsłona mobbingu i „kneblowania ust”. Niezadowoleni, którzy ujawnią się, są od razu „wzywani na dywanik”.
- Kierowcę, który ośmielił się pisać w internecie o nieprawidłowościach, już zwolniła - mówi inny kierowca MZK Oświęcim. - Teraz wezwała na rozmowę kolegów, którzy mówili o proteście i L4. Powiedziała im wprost, że jak tak bardzo chcą, to im załatwi dyscyplinarkę - dodaje.
Jak mówią kierowcy, niezadowolenie rośnie, ale trzy związki zawodowe działające w przedsiębiorstwie, trzymają stronę pani prezes. Kierowcy mają podejrzenia, dlaczego, ale na razie nie chcą o tym mówić.
- Tłumaczenie, że działalność w zakresie transportu publicznego jest deficytowa i dlatego nie mamy podwyżek, to jakaś bzdura. Pani prezes dostaje 12 tys. zł miesięcznie – dodają.
Kierowcy domagają się 500 zł podwyżki i nie zgadzają się na zaproponowane im 120 zł.
- Kierowca z kilkuletnim stażem pracy, z dodatkami za niedziele i święta, sprzedaż biletów i mycie autobusów, weźmie 2200-2300 zł, bo mamy bardzo słabe podstawy pensji - wyliczają kierowcy. - Tylko nieliczni zarabiają u nas 4 tys. zł. W jeszcze gorszej sytuacji są mechanicy, sprzątaczki i reszta załogi. Niektórzy pracują po kilkadziesiąt lat, za najniższą krajową – dodają.
A takie umycie autobusu to 2,7 złotego. Jak twierdzą, w Tychach, ich koledzy zarabiają kilkaset złotych więcej. I tak jest.
- Młody kierowca na dzień dobry dostaje 2100 zł netto - informuje Michał Kasperczyk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Tychach. - Z dodatkami i nadgodzinami zarabia 2600-2800 zł na rękę - wylicza i zaprasza kierowców do Tychów. - Mamy kilku kierowców z Oświęcimia i przyjmiemy kolejnych, nawet zaraz - zapewnia.
Druga strona medalu
Bożena Fraś twierdzi, że to wszystko, to wymysły.
- Nie mam informacji potwierdzających, że załoga planuje strajk w formie L4 - mówi Bożena Fraś, prezes oświęcimskiego MZK. - Na przyszły rok są wynegocjowane podwyżki płac na poziomie ok. 7 proc. Są one skonsultowane ze związkami zawodowymi. Negocjacje odbyły się na początku grudnia, o czym załoga jest poinformowana - dodaje.
O żądaniu 500 zł podwyżki prezes MZK twierdzi, że nie słyszała.
- Nikt nic takiego nie zgłaszał. To jest kłamstwo - mówi oburzona.
Z kolei związkowcy przemęczonym kierowcom radzą zmianę pracy. Wydali w tej sprawie komunikat, w którym piszą, że niezadowoleni najpewniej dokonali wyboru zawodu „w sposób nieprzemyślany i błędny”.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować