FLESZ - W czerwcu zapłaciliśmy w sklepach mniej niż w maju

Zniszczony asfalt i pobocza ulic, zatkane kratki ściekowe, woda utrudniająca dojazd do domu. Mieszkańcy os. Chruślice za każdym razem z niepokojem patrzą na zachmurzone niebo obawiając się skutków nieprzewidywalnego żywiołu. Ich zdaniem, jedną z przyczyn problemów z zalaniem ulic i lokalnymi podtopieniami jest niedrożna kanalizacja deszczowa.
- Przez ostatnie dwa tygodnie cały czas sam przetykałem kanał przy ul. Chruślickiej, tuż obok mostu nad Łubinką - mówi Józef Bocheński, przewodniczący zarządu os. Chruślice.
Bocheński podkreśla, że zatkany kanał oznacza wylanie wody na ulicę, a w konsekwencji zniszczenie asfaltu i trudności z dojazdem mieszkańców do domów. Ponadto żywioł niesie ze sobą wszystko co napotka na swojej drodze, powodując dodatkowe zniszczenia.
- Sytuacja ta wyraźnie pokazuje, że to nie tylko wezbrane rzeki czy potoki mogą powodować lokalne zalania i podtopienia, ale także wadliwie utrzymana kanalizacja deszczowa - komentuje słowa Bocheńskiego Iwona Mularczyk.
Kto odpowiadał za nowosądecką "deszczówkę"?
Przewodnicząca rady miasta jest przekonana, że władze Nowego Sącza dopuściły się karygodnych zaniedbań w utrzymaniu i oczyszczaniu kanalizacji deszczowej na terenie miasta. Wątpliwości Mularczyk budzi m.in. fakt, że przez pięć miesięcy ratusz nie był w stanie rozstrzygnąć przetargu na realizację tej usługi.
- Unieważniono pięć procedur przetargowych i dopiero za szóstym razem udało się wyłonić wykonawcę - podnosi.
Procedura została rozstrzygnięta w maju, zaś utrzymanie "deszczówki" powierzono prywatnej firmie "Lelito" z Nawojowej.
- Czy to oznacza, że od stycznia do maja nikt nie dbał o oczyszczanie kanalizacji deszczowej - pyta przewodnicząca.
Kolejne wątpliwości budzi fakt, że dotychczas podpisywano umowy na trzy lata, natomiast przedsiębiorstwo z Nawojowej świadczyć będzie usługi jedynie do końca tego roku. I choć kanalizacja deszczowa liczy 94 km długości, zaś w mieście znajduje się 2,3 tys. studzienek rewizyjnych oraz pięć seperatorów, nawojowska firma ma się zajmować oczyszczaniem jedynie 13 km "deszczówki" oraz 1050 studzienkami.
- A co z resztą? Kto się będzie tym zajmował, i kto będzie podejmował decyzje, które fragmenty kanalizacji należy oczyszczać - kontynuuje radna klubu PiS Wybieram Nowy Sącz.
Niepokój Iwony Mularczyk budzi również wzrost kosztów utrzymania kilometra bieżącego "deszczówki", który wzrósł o 500 procent. Przy pierwszym przetargu wynosił on 450 zł, zaś przy ostatnim już 2 180 zł.
Czy mieszkańcy mogą spać spokojnie?
Z pytaniami dotyczącymi kontrowersji wokół utrzymania "deszczówki" zwróciliśmy się do urzędu miasta. Mariusz Smoleń, kierownik Referatu Komunikacji Społecznej UM wyjaśnia, że utrzymaniem kanalizacji deszczowej zajmowała się w ubiegłych latach spółka Sądeckie Wodociągi. Tym razem nie zdecydowała się jednak wziąć udziału w postępowaniach przetargowych, co miało utrudnić miastu znalezienie firmy, która przejmie te obowiązki.
Zaznacza również, że w okresie zimowym i po zakończeniu akcji zima, firmy wykonujące odśnieżanie miały obowiązek posprzątania odśnieżanych ulic.
- A to chroniło kanalizację deszczową przed niedrożnością - tłumaczy.
Smoleń nadmienia, że po zakończeniu akcji (czyli od 15 kwietnia do maja) miasto nie otrzymało od mieszkańców żadnych zgłoszeń o jakichkolwiek problemach z "deszczówką.
- Gdyby takie problemy wystąpiły, to w trybie doraźnym zostałyby usunięte - zapewnia.
Przedstawiciel ratusza przyznaje, że zakres prac, które wykonywać będzie firma "Lelito", nie przewiduje udrożniania całej kanalizacji deszczowej, ponieważ procedurze tej zostaną poddane jedynie te odcinki "deszczówki", które takiej interwencji wymagają.
- Zakres prac będzie wskazywał urząd miasta przy współpracy z Miejskim Zarządem Dróg - informuje.
Różnice w liczbie kilometrów kanalizacji, która ma zostać oczyszczona przez firmę zewnętrzną nie oznaczają, że jakiś rejon miasta zostanie pozbawiony tej usługi. Jak tłumaczy Smoleń, ratusz wyliczył ile kilometrów "deszczówki" wymagało interwencji w ostatnich latach i na tej podstawie ustalono, że liczba ta wynosi 13 kilometrów.
- Trzeba pamiętać, że są takie fragmenty, które nie wymagają udrożnień i takie, w których procedura udrażniania musi być powtarzana kilka razy w roku - podkreśla.
Natomiast odnosząc się do pytań odnośnie czasu trwania umowy podpisanej z firmą "Lelieto" wyjaśnia:
- Po dokładnej analizie uznano, że okres realizacji usługi jako obowiązujący do końca bieżącego roku będzie najkorzystniejszy. Złożyło się na to wiele czynników, przede wszystkim panująca wśród przedsiębiorców niepewność wobec obecnej sytuacji gospodarczej spowodowanej pandemią.
Dlaczego tak drogo?
Ratusz komentuje również wypowiedź przewodniczącej Mularczyk dotyczącą wzrostu kosztów utrzymania kilometra bieżącego "deszczówki".
- Żadne z przeprowadzonych postępowań przetargowych nie odnosiło się do ryczałtowego miesięcznego wynagrodzenia za usługę. Podane przez panią przewodniczącą kwoty stanowią zmanipulowany obraz ceny usługi nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.
Wykonawca otrzyma wynagrodzenie za rzeczywiście wykonaną usługę. W żaden sposób nie można rozsądnie ustosunkowywać się do podanych kwot - podsumowuje Mariusz Smoleń.
- Wsie pod Nowym Sączem w kamerach Google Street View. Zobacz, co zarejestrowały
- Sądecka giełda cieszy się ogromną popularnością. W niedziele odwiedzają ją tłumy
- TOP 10 sądeckich szkół średnich według opinii w Google
- TOP 10 zamków i dworów maksimum w godzinę jazdy od Nowego Sącza
- Sądecka projektantka mody Zuzanna Żytkowicz podbija Instagram
- Najwyższe wygrane w LOTTO. Sądeczanie zgarnęli za szóstkę nawet kilkanaście milionów