Zbliżał się Dzień Matki. Jadwiga Jasińska przyjechała audi 24 maja do galerii Trzy Korony w Nowym Sączu, żeby kupić prezent. Przyjemność z udanych zakupów popsuła jej kolizja na podziemnym parkingu. Według policji jej sprawcą jest Jasińska, choć w jej samochód uderzył jadący pod prąd fiat panda.
- Wyjeżdżałam już z galerii, gdy z prawej strony wjechał wprost na mnie samochód. Przecież jego tam nie powinno być - oburza się Jadwiga Jasińska.
Rzeczywiście, nie mogła się spodziewać nadjeżdżającego auta, bo z alejka, z której wyjechał fiat jest jednokierunkowa. Kierowca jechał niezgodnie z wytyczonym znakami kierunkiem.
- Mimo to zaczął na mnie krzyczeć, sugerując, że to moja wina. Dopiero jakiś mężczyzna zwrócił mu uwagę i wskazał, że znajdował się na drodze jednokierunkowej. Jeśli więc ktoś jest winien stłuczki, to właśnie on - opowiada Jadwiga Jasińska.
Wezwała policję, choć, jak twierdzi, kierowca fiata próbował ją przekonać, by „dogadali się” poza funkcjonariuszami.
- Bałam się, że skoro tak krzyczał, będzie próbował mnie oszukać. Ale nie wiem, czy to nie byłoby lepsze. Bo teraz czuję się jeszcze niesprawiedliwie potraktowana przez policję - mówi pani Jadwiga.
Nie mogła uwierzyć, gdy funkcjonariusze wręczali jej mandat za spowodowanie kolizji samochodowej. Przyznaje, że w nerwach nie myślała racjonalnie. Nie powinna była przyjąć mandatu. - Policjanci byli bardzo mili, ale teraz zastanawiam się, czy nie bronili interesu tamtego kierowcy. Mówili, że z moralnego punktu widzenia to on jest winny, ale prawo drogowe nakazuje im także mnie ukarać za spowodowanie kolizji, bo nie dostosowałam się do zasady prawej ręki - opowiada Jasińska.
Zgodnie z przepisami prawo o ruchu drogowym, kierujący pojazdem, gdy zbliża się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony.
- Tylko, że alejka w tym miejscu jest jednokierunkowa, znam ten parking, bo robię tu zakupy niemal codziennie i wiem, że z prawej strony nikt mi nie może wyjechać - zaznacza kobieta.
Jednak fiat wyjechał, uderzył w jej audi, a ona przyjęła mandat za spowodowanie kolizji w wysokości 250 zł.
Mandat otrzymał również kierowca fiata pandy i to w wysokości 500 zł, ale jedynie za niedostosowanie się do znaku zakazu wjazdu. Pani Jadwiga dopiero, gdy na chłodno przeanalizowała zdarzenie, stwierdziła, że wcale nie powinna zostać ukarana, albo przynajmniej policja winę powinna rozłożyć między obu kierowców.
- Przemyślałam sprawę i w ogóle nie czuję się winna. Mam obawy, czy policjanci nie działali celowo. O tym, że coś jest nie tak przekonałam się, gdy poszłam na komendę - opowiada dalej Jadwiga Jasińska.
Ze ogromnym zdziwieniem przeczytała notatkę ze zdarzenia z 24 maja. Było w niej napisane, że nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu kierowcy fiata i to ona nie dostosowała się do znaku zakazu wjazdu. Ponadto brakowało wzmianki o 500-złotowym mandacie dla tamtego kierowcy.
- Czy to nie dziwne? - zastanawia się kobieta.
Wtedy zaczęła krok po kroku analizować zdarzenie i zadawać sobie coraz więcej pytań.
- Nasze samochody miały podobne uszkodzenie. Ale dlaczego tylko mnie policjanci poinformowali, że nie mogę jechać tak uszkodzonym autem i eskortowali mnie do mechanika? - pyta pani Jadwiga.
Czuje się bezradna wobec nieprawdy w relacji, jaką przeczytała na komendzie. Odkryła, że policja nie zabezpieczyła obrazu z kamer, które monitorują parking. To ona przekazała drogówce nagrania i zażądała sprostowania notatki. Próbowała też odwołać się od niesłusznie, według niej, nałożonego na nią mandatu.
Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka prasowa sądeckiej policji, potwierdza, że na uczestników kolizji nałożono kary grzywny. Wszystko jest w porządku, bo przed ukaraniem funkcjonariusze poinformowali strony, że mają prawo nie przyjąć mandatu.
- Oboje go przyjęli. Z uwagi na zakończenie postępowania mandatowego na miejscu, nie było podstaw do zabezpieczenia monitoringu i dalszych dowodów oraz podjęcia innych czynności - wyjaśnia rzeczniczka.
Błędną treść notatki policyjnej tłumaczy natomiast pomyłką pracownika cywilnego, który ją sporządził.
- Po stwierdzeniu pomyłki, zaświadczenie natychmiast skorygowano - zaznacza Iwona Grzebyk-Dulak i dodaje, że kierownik udzielił też pracownikowi cywilnemu instruktażu, jak ma prawidłowo sporządzać takie zaświadczenia.
Jadwiga Jasińska uzyskała natomiast instrukcję, jak może dochodzić swoich racji. 16 czerwca złożyła w komendzie zawiadomienie o wykroczeniu drogowym z 24 maja.
- Policja po wyjaśnianiu sprawy, 27 września odstąpiła jednak od skierowania jej do organu orzekającego - mówi rzeczniczka.
Sądeczance pozostaje teraz jedynie wniesienie samodzielnego wniosku o ukaranie sprawcy kolizji.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaWIDEO: Jak się zachować w przypadku kolizji, a jak w czasie wypadku? - rady policjanta
Autor: Joanna Urbaniec, Gazeta Krakowska