Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Targ: na więziennej przepustce obrabowali bank

A. Drożdżak, J. Słowik
Złodzieje doskonale wiedzieli, jakie są zabezpieczenia w furgonetce. Błyskawicznie otwarli sejf i zabrali gotówkę
Złodzieje doskonale wiedzieli, jakie są zabezpieczenia w furgonetce. Błyskawicznie otwarli sejf i zabrali gotówkę Józef Słowik
Plan napadu stulecia mieli opracowany już od dawna. Od 2003 roku, gdy Paweł Ch. (ślusarz, niekarany, lat 21) zatrudnił się w działającej na rynku, prężnie się rozwijającej firmie ochroniarskiej Impel. Chłopak pochodził z niewielkiej wsi koło Kalwarii, tam dorastał, chodził do szkoły.

Pomysł
Znakomicie znał się ze starszymi o kilka lat braćmi Sławomirem i Sebastianem G. Pierwszy z nich co chwilę siedział w więzieniu za włamania i kradzieże, drugi nie wchodził konflikt z prawem. Z czystą kartą karną Sebastian G. (mechanik samochodowy, lat 33) też zatrudnił się w 2006 roku w firmie ochroniarskiej.

Krok po kroku poznawał tajniki pracy, organizacji konwojów z gotówką, zabezpieczeń, wieczorami z wypiekami na twarzy opowiadał bratu, jakie ogromne pieniądze są do wzięcia. - Jeden skok i jesteśmy ustawieni do końca życia. Zrobimy to tak, że nikomu nie spadnie włos z głowy, a my się obłowimy - kusił Sebastian G. Sławomir G. (tapicer, lat 37, karany, z zamiłowania złodziej) ostro studził zapędy młodszego brata.

- Powoli, powoli. Trzeba zebrać ludzi, sprzęt. Wszystko przygotować - przekonywał. I po cichu planował. Najpierw dobrał wspólników, takich jak on recydywistów, twardzieli, którzy nie pękali pod celą, gotowych na duże ryzyko.

Dołączyli do niego: Tomasz L. (lat 33, ślusarz z Rudy Śląskiej, karany), Dominik W. (lat 37, mechanik z Zawiercia, karany), Marcin P. (lat 30, malarz z Zawiercia, karany). Do tej czwórki doszli dwaj konwojenci z Impela, dobrze oceniani przez przełożonych, wielokrotnie nagradzani: Sebastian G. i Paweł Ch. Plan był genialny, bo prosty. - We trzech wychodzimy z mamra, robimy skok i wracamy za kratki. Nikt nie będzie nas podejrzewał - zakładali.

Przygotowania
Pierwszy Zakład Karny w Zabrzu opuścił Sławomir G. Na przepustkę wyszedł 11 stycznia 2008 r. Odbywał karę sześciu i pół roku więzienia. Zadzwonił do brata, umówili się w Nowym Targu pod hipermarketem Leclerc. Sebastian G. z kumplem z pracy Pawłem Ch. przyjechali furgonetką, którą zwykle konwojowali gotówkę, i pokazali Sławomirowi G. wszystkie zabezpieczenia. Z detalami.

- O, tu są przyciski, a ten jeden do otwierania drzwi. W ten sposób można się dostać z zewnątrz do auta, a potem do oddzielnego pomieszczenia w samochodzie, gdzie jest nasz sejf. Klucz do niego zawsze tkwi w zamku, nikt go nie bierze z sobą. A w środku sejfu są kasetki z górą pieniędzy - opowiadał Sebastian G. Pokazał też przycisk, którego nie powinno się dotykać, gdyż włączy się alarm.

- Żebyście go, k…, nie ruszali - ostrzegł. Skok zaplanowali na 25 stycznia 2008 roku, dwa dni wcześniej na przepustkę wyszedł Dominik W., a dzień po nimTomasz L. Marcin P. zgodził się być kierowcą za 20 tys. zł. To on zadbał o sprzęt do napadu. W Zawierciu kupił młot, łom, przecinak i gips, którym mieli posypać auto.

- Po co to? Jedziemy remontować bank ?- śmiał się Tomasz L. - Durniu, by psy nie wywąchały twojego gównianego zapachu - Marcin P. szydził z kolegi. Wspólnicy nabyli nowe karty startowe do telefonów, by się bezpiecznie porozumiewać w czasie roboty.

Dominik W. dzień przed napadem ukradł w Zawierciu białego forda transita, którego jego kumple ukryli za miastem. Wyruszyli w trasę o godz. 2 w nocy. Poruszali się też cinquecento. Minęli szybko Olkusz, Trzebinię, Wadowice. W Suchej ukradli tablice rejestracyjne, które założyli w fordzie. O 7.00 rano byli na miejscu, w Nowym Targu. Na Kolejowej ukryli cinquecento, któremu pastą do butów zamazali numery rejestracyjne.

Napad
W okolice Kredyt Banku na Al. Tysiąclecia podjechali fordem. Była 11.50. Po chwili na miejscu była furgonetka z konwojentami. Wszystko szło idealnie. Marian N. i Paweł S. weszli do banku, nie było ich może z osiem minut. Tyle czasu potrzebowali na załatwienie formalności. Już nie widzieli, jak z białego forda, który zaparkował obok furgonetki, wyskoczyli dwaj zamaskowani mężczyźni.

Bach, bach, bach - od uderzeń potężnego młota szyba pękła w drobny mak. Jeden rabuś wśliznął się do środka auta i nacisnął przycisk otwierający tylne drzwi, potem już ze wspólnikiem dostali się do sejfu, przekręcili klucz tkwiący w zamku i zabrali kasetki z gotówką.

Z przyzwyczajenia ukradli jeszcze worek z osobistymi rzeczami konwojenta, jakieś dokumenty, aparat fotograficzny. Prysnęli z łupem. Kilometr dalej, przy ul. Kolejowej, porzucili forda i przesiedli się do cinquecento. W tym czasie konwojenci zauważyli kradzież.

- Dzwoń na policję! - krzyczeli do siebie nawzajem. Ręce im się trzęsły, prędzej dodzwonili się do banku. Natychmiast zarządzono blokady dróg, ale bandyci rozpłynęli się jak duchy. Ile ukradli?
W notatce urzędowej policjanci, którzy pierwsi przyjechali na miejsce kradzieży, napisali, że wyparowało ok. 150-180 tys. zł.

Dwa dni później zapanowała istna żałoba w firmie ochroniarskiej. Okazało się, że bandyci zgarnęli 632 tys. zł. Przesłuchani w pierwszej kolejności konwojenci zeznali, że niczego podejrzanego nie zauważyli w drodze z Krakowa do Nowego Targu. Pytani, dlaczego klucz do sejfu tkwił zamku, przyznali beztrosko, że robili tak, by ułatwić sobie pracę.

Śledztwo
Policjantom szybko udało się ustalić ludzi, którzy widzieli napad. Ktoś spostrzegł białego forda i zanotował jego śląskie numery rejestracyjne: SZ 6905, kolejny świadek Tadeusz C. zapamiętał dwóch ubranych na czarno sprawców, a 20-letni Maciej S. widział, jak trzema uderzeniami młota rozbili szybę w furgonetce, otworzyli drzwi i wyjęli torby z pieniędzmi. Świadek i konwojenci nie mogli się dodzwonić na policję, by zgłosić napad. Po chwili do prowadzących śledztwo podeszła emerytka, 72-letnia Antonina Ż.

- Dokładnie widziałam zdarzenie z bloku, byłam na balkonie, na III piętrze. Co ważnego zapamiętałam? Ano to, że firanki w fordzie były w duże kwiaty - pochwaliła się .

Blokada dróg trwała do 15.00, wtedy stało się jasne, że napastnicy wymknęli się z miasta. Było oczywiste, że musieli znać szczegóły zabezpieczeń w furgonetce. Na ul. Kolejowej znaleziono porzuconego forda. Inny świadek zapamiętał stojące tam kilka godzin wcześniej cinquecento.

Jeszcze tego samego dnia w Suchej Beskidzkiej student zgłosił kradzież tablic rejestracyjnych swojego auta. To oznaczało, że tropy wiodą na Śląsk. Dlatego podczas przesłuchań pracowników firmy ochroniarskiej i ich żon dokładnie pytano, czy pochodzą ze Śląska, czy mają tam rodziny, znajomych.

Przełom
Mijały tygodnie - i nic. Przełomem w sprawie okazał się rachunek, jaki znaleziono w porzuconym, obsypanym w środku gipsem fordzie. Z wydruku wynikało, że ktoś zakupił w hipermarkecie w Zawierciu duży młot, a właściciel kradzionego auta zaprzeczał, by bywał w tym miejscu.

Policjanci z Centralnego Biura Śledczego z Krakowa pojechali więc do sklepu i zaczęli przeglądać nagrania z monitoringu. Na jednym widać klienta dokonującego zakupu młota i towarzyszących mu mężczyzn. To był ważny ślad. Po kilku tygodniach na policję w Nowym Targu zgłosił się mężczyzna, który w okolicy miejscowego szpitala znalazł porzucone kasetki do przewożenia pieniędzy. Były puste. To oznaczało, że bandyci po skoku spokojnie przeczekali obławę w... Nowym Targu.

Wpadka
W tym czasie do śledczych dotarła także inna istotna informacja - że Marcin P. z Zawiercia przechwala się, iż on i jego rodzina są "ustawieni do końca życia". Porównano zdjęcia i okazało się, że to on kupował młot w hipermarkecie.

Zorganizowano zasadzkę i mężczyzna trafił do aresztu. Pękł po 48 godzinach, zaczął sypać wspólników, wydał Dominika W. i Tomasza L. Szybko ustalono, że ci osadzeni kolegują się z odbywającym karę Sławomirem G. A podczas przeszukania celi Sławomira G. znaleziono 7 i 10 marca sporo gotówki, bo 460 banknotów o nominale 20 zł oraz telefon komórkowy. Gdy jeszcze wyszło na jaw, że mężczyzna ma brata zatrudnionego w Impelu, zatrzymano wszystkich do wyjaśnień.

Sebastian G. przyznał się do przekazywania informacji o zabezpieczeniach stosowanych w furgonetkach konwojentów firmy i ujawnił, gdzie ma kasę - ukrytą na posesji w plastikowym pojemniku. Potwierdził, że to brat w rodzinnej wsi podzielił wszystkie pieniądze między uczestników napadu. Służba więzienna nie miała wiedzy o zdarzeniu.

- Nic nie wiem na temat udziału tych mężczyzn w napadzie na konwój. Policja nas nie informowała, że nasi podopieczni dokonali nowych przestępstw - mówi kpt. Janusz Słowikowski, szef ochrony zakładu karnego. Dodaje, że aktualnie odbywa tu karę ponad 700 skazanych, recydywistów.

- Nasza jednostka jest typu półotwartego i otwartego. Przeważnie udzielamy przepustek skazanym, ale nie wiemy, co w tym czasie mogli robić i czy dokonali tego rabunku w Nowym Targu - przyznaje.
W trakcie przeszukań w celach, domach i na posesjach udało się w sumie odzyskać 131 480 zł, ale 500 tys. zł przepadło bez śladu. I dokładnie taką kwotę na mocy wyroku sądowego mają oddać sprawcy kradzieży.

Wyrok
Nowotarski sąd po dwóch latach procesu nie tylko zobowiązał oskarżonych do zwrotu gotówki, ale wymierzył im kary więzienia za napad na filię Kredyt Banku. Najdłużej, bo 5 lat, za kratkami posiedzi Sławomir G. Szef szajki do końca nie przyznał się do winy. Oprócz niego za kratkami 3 lata i 8 miesięcy spędzi Marcin P. Dominik W. dostał 4 lata i 6 miesięcy, a Tomasz L. 4 lata więzienia.

Obaj konwojenci zostali skazani na karę w zawieszeniu. Sebastian G., brat Sławomira, dostał 3 lata w zawieszeniu na 5 lat, a jego kolega Paweł Ch. - półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Tylko oni i Marcin P. przyznawali się do winy. Pozostali oskarżeni pod koniec procesu mówili, że owszem, tego dnia byli w Nowym Targu, ale tylko w drodze na wyjazd na Puchar Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Dziś wiadomo, że tam nie dojechali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska