https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Targ: Ulica to nie miejsce na stragany

Tomasz Mateusiak
Tak w sobotę wyglądała ulica Ogrodowa w Nowym Targu. Widać, że przejazd samochodem jest tu bardzo utrudniony
Tak w sobotę wyglądała ulica Ogrodowa w Nowym Targu. Widać, że przejazd samochodem jest tu bardzo utrudniony Tomasz Mateusiak
Wojna na nowotarskim targowisku trwa! Toczą ją z sobą handlujący w tym miejscu kupcy i mieszkańcy ulic znajdujących się w pobliżu placu. Ci ostatni zarzucają handlarzom, że blokują swoimi kramami dojazd do okolicznych domów. Mieszkańcy postanowili szukać pomocy na policji. I wybuchła wielka awantura.

Choć bazar w Nowym Targu to największy plac targowy w południowej Polsce (kupują tu także Słowacy, Czesi i Węgrzy), władze stolicy Podhala dotychczas nie potrafiły uporządkować tego miejsca ani pod względem wizualnym, ani prawnym.

Targowisko - zasilane przez tysiące euro, koron czy forintów, płynących do handlarzy od klientów z zagranicy - zaczęło się ostatnio mocno rozrastać. - Od kilku miesięcy mamy telefony i listy z prośbą o interwencje na bazarze - mówi mł. insp. Kazimierz Kania, zastępca komendanta powiatowego nowotarskiej policji. - Zawiadamiającymi są mieszkańcy sąsiadujących z bazarem ulic św. Doroty i Ogrodowej. Ludzie ci twierdzą, że w czwartki i soboty, gdy w mieście odbywa się jarmark, nie mogą dojechać do swoich domów, bo ulice są zablokowane przez stragany. W końcu postanowiliśmy więc interweniować.

W ostatni czwartek rano na targ zajechało kilka radiowozów policji i straż miejska. Mundurowi rozmawiali z kilkudziesięcioma kupcami, którzy właśnie rozstawiali swoje stragany na ulicy. Skończyło się na pouczeniach, ale dla wspomnianych kupców w ten dzień biznes się już skończył. Inne miejsca były zajęte, więc zamiast sprzedawać, postanowili udać się z protestem do magistratu. - Byliśmy pewni, że to urzędnicy nasłali na nas policję - mówi Anna Sularz, sprzedawczyni bielizny z Krakowa, która do Nowego Targu przyjeżdża co tydzień. - To nie było fair, bo przecież my w tych miejscach nie stoimy od dziś. Co więcej, wcześniej miasto nie widziało problemu w tym, że stoimy na ulicy, i nawet pobierało od nas za to opłatę targową!

W czwartek do porozumienia nie doszło. Co prawda kupcy obiecali, że nie będą już ustawiać kramów na ulicach, a urzędnicy zapewnili, że poszukają jakiegoś rozwiązania, ale w sobotę na jarmarku znowu pojawiła się policja i znów kilka osób musiało stragany zwijać.

Pat więc trwa. - Trzeba będzie go szybko rozwiązać - mówi Łukasz Dłubacz, skarbnik nowotarskiego magistratu, który przewodniczył rozmowom z handlującymi. - Jest kilka propozycji, które trzeba rozważyć. Sami kupcy proponują, by namalować im linie graniczne, do których mogą ustawiać kramy. Inny pomysł mówi z kolei o tym, żeby na czas jarmarków wyłączać ulice okalające targowisko z ruchu samochodowego. Miasto ma takie prawo. Teraz trzeba będzie coś wybrać.

- Dla mnie oba rozwiązania są złe - mówi anonimowo (boi się zemsty handlujących) mieszkaniec ul. św. Doroty. - Na zamknięcie ulic razem z sąsiadami się nie zgodzimy, bo wówczas dojazdu do domów nie będziemy mieć wcale. Linie też sprawdzą się tylko na krótką metę. Na początku kupcy będą ich przestrzegać, ale jak policja przestanie się tu pojawiać, zaczną je przekraczać. Wiadomo przecież, że ten kto jest bliżej klienta - czytaj na ulicy - zarobi więcej.

Co więcej, okazuje się też, że w Nowym Targu potrzebne są zmiany prawne, określające, gdzie tak naprawdę kończy się i zaczyna jarmark. Teraz takiej uchwały nie ma. - Teoretycznie więc w dniu targowym handlarze mogą się ustawić nawet na Rynku czy przed magistratem i o ile nie będą stali na drodze, to nikt ich nie będzie mógł usunąć - mówi jeden z nowotarskich policjantów. Według prawa miejscowego, skoro nie ma granicy bazaru, to jest nim całe miasto.

Ostatecznie problem może rozwiązać tylko nowe targowisko, o którego budowie mówi się w mieście od lat (w miejscu obecnego ma w przyszłości biec obwodnica). Nowy plac może ruszyć jednak dopiero za dwa-trzy lata. Wcześniej władze miasta muszą wybrać jego lokalizację (plac chce budować dwóch przedsiębiorców, każdy w innej części miasta). Dopóki to się nie stanie, jest duża szansa, że waśnie i przepychanki wybuchać będą na jarmarku co czwartek i sobotę.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
zakopiańczyk
no w Zakopanem też zrobić porządek z sępami oferującym pokoje ,nielegalnie w pasie drogowym (czyli na chodnikach ,skrzyżowaniach , rondach , przejściach dla pieszych ) !
M
Mieszkaniec Ogrodowej
Na targowicy należy zrobić generalny porządek usuwając w sposób jednoznaczny i zdecydowany handlujących z pasa jezdni jak i z chodnika. Na zebraniu w urzędzie miasta Komendant Kania sam oświadczył że z godnie z przepisami zajmowanie chodnika i pasa jezdni jest wykroczeniem. Zgodnie z tym oświadczeniem obowiązkiem funkcjonariuszy Policji jest karanie oraz usuwanie handlujących z tych miejsc a nie ustalanie jakichkolwiek kompromisów. Usunięcie handlujących (z chodnika i pasa jezdni) nie powoduje braku możliwości do prowadzenia dalszej działalności handlowej gdyż zarówno na placu targowym miejskim jak i prywatnym wolnych miejsc jest wystarczająco.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska