https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Olkusz. Naszych dzieci nie trzeba się bać [ZDJĘCIA,WIDEO]

Katarzyna Ponikowska
Katarzyna Ponikowska
Uczestniczyliśmy w spotkaniu w kawiarence integracyjnej dla rodziców niepełnosprawnych dzieci, którym pomaga Stowarzyszenie Res Sacra Miser. Problemów jest bardzo dużo, ale mamy nie tracą dobrego humoru. Muszą być silne!

WIDEO: Res Sacra Miser pomaga niepełnosprawnym dzieciom

Autor: Katarzyna Ponikowska, Gazeta Krakowska

- Ludzie nas postrzegają jako osoby, które muszą się umartwiać. Siedzieć w domu i płakać. A nam się usta nie zamykają - zauważa Ania Porębska, mama 11-letniego Dawida. Chłopiec cierpi na porażenie mózgowe czterokończynowe. Miał trzy operacje. Dopiero dwa lata temu zaczął chodzić i trochę mówić. - Wcześniej bardziej pokazywał, o co mu chodzi. Nie było i nie jest lekko - przyznaje pani Ania.

Jest jedną z mam, które zorganizowały w Olkuszu kawiarenkę integracyjną dla rodziców niepełnosprawnych dzieci. Osoby uczestniczące w spotkaniach wymieniają się swoimi problemami i doświadczeniami. Planują organizować wyjazdy dla swoich dzieci. Uczą się od siebie, jak sobie radzić z różnymi sytuacjami.

Ul. Skłodowskiej w Olkuszu. To tu spotykają się rodzice. Już na podwórku słychać śmiechy i głośne rozmowy kobiet. Wchodzę do środka. Salę na parterze wypełniają bawiące się maluchy, wolontariusze i ich mamy.

Panie zapraszają mnie na dół, gdzie spotykają się rodzice. - Na razie dopiero urządzamy sobie to pomieszczenie. Kiedy my będziemy się spotykać tutaj, nasze dzieci będą miały na górze zajęcia ze specjalistami - wyjaśnia Joanna Grabowska-Pawul, mama 3,5-letniej Mai cierpiącej na zespół Downa. Panie przesuwają kanapę, ustawiają ławę. Siadamy dookoła. Pani Joanna robi kawę, na ławie ląduje ciasto. - Pyszne, lepiej się będzie rozmawiać - żartuje. Mamy są uśmiechnięte i przekrzykują się nawzajem. - Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie grupą wsparcia. Przychodzimy tu pogadać, wyluzować się - podkreśla pani Joanna. - Ja mam na przykład silną psychikę, ale są osoby, które gorzej radzą sobie z chorobą dziecka, są rodzice mniej odporni - dodaje.

Bo mając dziecko niepełnosprawne, trzeba być bardzo silnym i dzielnie mierzyć się z przeciwnościami losu. - Niestety, nietolerancja nadal jest ogromna - zauważa Katarzyna Michoń, mama 4,5-letniej Julii, która ma porażenie mózgowe czterokończynowe.

Dziewczynka sama nie siedzi, nie chodzi. Powoli zaczyna mówić. - Kiedy się urodziła, wszystko było w porządku. W wieku 6 tygodni miała operację serca i potem się zatrzymała - mówi pani Katarzyna. - Jak się ludzie dowiedzieli, że mam chore dziecko, odwrócili się ode mnie. Sąsiad powiedział wprost, że nie przekaże na Julię 1 proc. podatku, bo czemu ja mam mieć lepiej...

Monika Tracz z Osieka, której córka Kinga jest dzieckiem autystycznym, a syn Maciuś ma uszkodzony mózg, podkreśla, że chętnie oddałaby ten 1 proc. razem z chorobą dzieci. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że opieka nad Kingą i Maćkiem to ciężka praca fizyczna i psychiczna, 24 godz. na dobę. Ja bym chętnie poszła do normalnej pracy - zaznacza.

Musi się jednak opiekować dziećmi, bo oboje są bardzo absorbujący. I podobnie jak inne mamy nie ustaje w tym, by pociechy jak najwięcej ćwiczyły i przebywały z innymi dziećmi. - Niestety, między zdrowymi a chorymi ciągle jest ogromna bariera. Zdrowe nie wiedzą, jak podejść do chorych i jak się zachować - zauważa Tracz.

- Nic dziwnego, skoro rodzice również tego nie wiedzą - dodaje Monika Bierżyńska, mama 13-letniego Pawła chorego na afazję. - Kiedyś na placu zabaw Paweł coś szarpał. Mama dziecka bawiącego się obok powiedziała: "Idziemy stąd, bo to diabeł, nie dziecko". Paweł jest ograniczony społecznie, sam się wręcz izoluje. Większość czasu spędza na terapii, ale potrzebuje kontaktu także ze zdrowymi dziećmi. Konieczna jest integracja. - Ludzie boją się naszych dzieci. Powoli się na to uodparniamy, ale to nadal boli - zaznacza Anna Porębska. Największym marzeniem rodziców jest, by w przyszłości ich dzieci były samodzielne, by mogły pracować.

Dzięki spotkaniom i projektom stowarzyszenia Res Sacra Miser mamy powoli wychodzą z cienia. Starają się pokonywać wszystkie bariery. - Zaczynaliśmy pracę z pięcioma rodzinami, dziś jest ich już ok. 45 - mówi Anna Skręt z Res Sacra Miser, która ciągle pozyskuje dotacje na nowe projekty na rzecz chorych dzieci. Mamy mówią o pani Ani "nasza dobra dusza".
- Kiedy dowiedziałam się o chorobie syna, nie wiedziałam, co robić. Z malutkiego ogłoszenia w prasie dowiedziałam się o projekcie Res Sacra Miser. Uczepiłam się tego - przyznaje Barbara Ziarno, mama 9-letniego Jasia. Chłopiec ma zespół sotosa (tzw. gigantyzm mózgowy). Jest bardzo wysoki, ma problemy z koncentracją. Nadal jednak wielu rodziców nie chce pokazywać, że ma chore dzieci. - Trzymają je w ukryciu. Nie mogę tego zrozumieć. Liczymy, że dołączą do nas - zachęca pani Joanna. - W sile kupa - podkreśla.

Projekty Res Sacra Miser
W ramach nowego projektu Res Sacra Miser 30 niepełnosprawnych maluchów będzie miało regularne zajęcia: z terapeutami, rehabilitantami i specjalistami. Do dyspozycji rodziców będzie pięciu specjalistów: neurolog, psycholog, pedagog, rehabilitant i prawnik. Za pozyskane pieniądze uda się opłacić 240 godzin zajęć. Z Europejskiego Obszaru Gospodarczego udało się pozyskać 132 tys. zł. Co roku Res Sacra Miser prowadzi 3-4 projekty na rzecz chorych dzieci. Zajmuje się tym Anna Skręt.

Wybrane dla Ciebie

Zakopane wymieni oświetlenie uliczne. Przy okazji zostanie sprawdzony stan latarni

Zakopane wymieni oświetlenie uliczne. Przy okazji zostanie sprawdzony stan latarni

XIII Murapol Cup. Do Krakowa przyjadą Liverpool, RB Lipsk i Dynamo Kijów

NASZ PATRONAT
XIII Murapol Cup. Do Krakowa przyjadą Liverpool, RB Lipsk i Dynamo Kijów

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska