https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Olkusz. Ranny łoś nie miał szans na przeżycie. Zwierzę miało liczne złamania

Patrycja Dziadosz
Decyzja o zastrzeleniu rannego łosia, który we wtorek (27 sierpnia) w godzinach popołudniowych leżał w przydrożnym rowie w miejscowości Hutki (pow. olkuskim) wywołała wśród mieszkańców Olkusza ogromne poruszenie.

Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ

Po godz. 15 dyżurni olkuskiej komendy zostali zaalarmowani, że przy drodze w miejscowości Hutki, leży ranny łoś.

Kiedy dotarli na miejsce, zastali ranne, cierpiące, przestraszone zwierzę leżące w przydrożnym rowie. Zadecydowali więc o wezwaniu na miejsce Powiatowego Inspektora Weterynarii w Olkuszu.

- Po telefonie od służb, pojechałem we wskazane miejsce pomimo, iż to nie leży w moich kompetencjach. Powiatowy Inspektor Weterynarii to urzędnik, a nie lekarz, który zajmuje się leczeniem rannych zwierząt. Nie chciałem jednak by zwierzę cierpiało kolejne godziny zanim zostanie wezwana inna pomoc - wyjaśnia Kazimierz Janik, Powiatowy Inspektor Weterynarii w Olkuszu.

Weterynarz po oględzinach stwierdził, że zwierzę ma liczne złamania otwarte tylnych kończyn i musi zostać zastrzelone, ponieważ nie ma możliwości jego dalszego leczenia.

Nie wiadomo również przez kogo zwierzę zostało potrącone, ponieważ funkcjonariusze, którzy dotarli na miejsce nie zastali nikogo na miejscu zdarzenia. Na drodze nie było również widocznych śladów hamowania. Wiadomo jednak, że nie będą prowadzić dochodzenia w tej sprawie.

Zdaniem weterynarza łoś pod wpływem stresu związanego z wypadkiem mógł przemieścić się kilkaset metrów dalej, dlatego też nie znaleziono przy nim żadnych fragmentów uszkodzonej karoserii, pomocnych w zidentyfikowaniu sprawcy.

- Pragnę zaapelować do wszystkich służb, że to nie Powiatowy Inspektor Weterynarii powinien być wzywany do rannych zwierząt, tylko firma, z którą dana gmina ma podpisaną umowę w zakresie świadczenia takich usług - dodaje Kazimierz Janik.

Wczorajsza sytuacja jest łudząco podobna do tej opisywanej przez nas przed dwom tygodniami, kiedy nikt nie umiał udzielić pomocy konającej przez kilka godzin w upale sarnie. Wówczas zawiedli ludzie, którzy ze względu na koszty leczenia przerzucali się odpowiedzialnością, kto ma pomóc wycieńczonemu zwierzęciu.

By uniknąć w przyszłości podobnych zdarzeń Kazimierz Janik planuje w ciągu najbliższych dni poprosić władze miasta o zorganizowanie spotkania, na którym powstania lista telefonów do organizacji zajmujących się zwierzętami, które wszystkie służby będą mieć "pod ręką", bo przecież do takich sytuacji dochodzi często.

WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Odwołać h....a jebane go jak zrobił łaskę to wyjebac go dać kogoś innego ktor pojedzie bez problemu
G
Gość
To jena....y k...as urzędnik gube prosię jeba... ne tyle ma roboty żeby brać w łapę. JANIKU BĘDZIESZ MIAŁ DYM ŻE SZOK
A
Antyglobalista.
Miłosierdzie katoli!
d
dziwne
Wynika z tego ,że największym problem jest zawracanie zapracowanej głowy urzędnika a nie jakiś tam łoś. Tym razem łaskę okazał
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska