- Będziemy oszczędzać na wszystkim, by do tego nie doszło - zapewnia brygadier Edward Rogal, komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Olkuszu. - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli nie jechać do pożaru lub wypadku - dodaje zatroskany. Jeszcze ma nadzieję, że komendant wojewódzki znajdzie dodatkowe fundusze.
Podobne problemy jak strażacy z Olkusza mają wszystkie jednostki w Małopolsce. Województwo ma mniej o 3 mln zł niż w roku ubiegłym. Budżet każdej komendy straży pożarnej składa się z części na wypłaty i obowiązkowe świadczenia oraz z budżetu rzeczowego.
Cały budżet olkuskiej komendy na 2010 rok to około 5,6 mln zł. W zeszłym roku był wyższy o 200 tys. zł. Wtedy na wypłaty i świadczenia było 5,4 mln zł, a reszta puli, dokładnie 409 tys. zł, szła na utrzymanie jednostki. Teraz komenda ma na to nieco ponad 220 tys. zł
Komendant Rogal planuje, że być może w ostatnich miesiącach roku nie zapłaci rachunków, bo po prostu zabraknie pieniędzy. Ma nadzieję, że dostanie zgodę komendanta wojewódzkiego na przesunięcie części środków między budżetem na wypłaty, a budżetem rzeczowym.
- Jest to możliwe, gdy na przykład ktoś zwolni się z pracy i będziemy mieć nieobsadzony etat - tłumaczy komendant. - To jednak o wiele za mało. W straży nigdy się nie przelewało i nigdy budżet nie był na tyle duży, by pozostały jakieś oszczędności. Nie ma więc tak naprawdę z czego ciąć. Od zawsze, gdy pracownicy komendy wychodzili z pracy, zakręcali ogrzewanie. Nie mają też zwyczaju grzać w garażach. Utrzymywana jest w nich temperatura lekko powyżej zera, by woda nie zamarzała.
W 2009 roku na samą benzynę do wozów strażackich wydano 80 tys. zł, 120 tys. zł na media budynków w Olkuszu i Wolbromiu - w sumie 200 tys. złotych, prawie tyle, ile jest na cały rok 2010.
- Skąd wziąć na telefony, zakupy ubrań, rękawic, przeglądy samochodów i ich naprawy? - martwi się komendant. - To będzie bardzo trudny rok.
Okrojonym budżetem straży pożarnej martwią się też mieszkańcy Olkusza. - To nie do pomyślenia, by strażacy musieli myśleć o zbyt małych funduszach. Oni mają nam pomagać, a nie obliczać, czy wyjechać, czy nie, bojąc się, że nie będzie za co wrócić - mówi Tomasz Dudek. - Tu przecież chodzi o bezpieczeństwo każdego mieszkańca.