Tradycyjnie Dyktando Krakowskie odbędzie się w murach Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ul. Krupniczej, w sobotę 15 marca. Będzie to nie tylko rywalizacja, ale także święto języka polskiego. Wydarzenie odbywa się bowiem w ramach Miesiąca Języka Ojczystego, który trwa od 21 lutego do 21 marca.
W ramach MJO przeprowadzane są konkursy i warsztaty dla szkół podstawowych oraz ponadpodstawowych, a także m.in. konkurs na gadkę „Gadajcie, jak dawniej we wsi świętowano” skierowany do szerszego grona odbiorców. Podczas całego Miesiąca Języka Ojczystego wykładowcy z Wydziału Polonistyki UJ prowadzą językoznawcze, literackie i kulturowe warsztaty w małopolskich szkołach.
Ortograficzna przygoda z prof. Michałem Rusinkiem
W tym roku gościem specjalnym Dyktanda Krakowskiego będzie prof. Michał Rusinek – literaturoznawca, pisarz, tłumacz, a także były sekretarz Wisławy Szymborskiej i prezes fundacji jej imienia. – Jego obecność gwarantuje, że ortograficzna przygoda nabierze wyjątkowego charakteru – podkreślają organizatorzy Dyktanda Krakowskiego.
O poprawność językową zadba doświadczone jury złożone z ekspertów Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz członków honorowych. Na najlepszych uczestników czekają atrakcyjne nagrody finansowe i rzeczowe.
Dla mistrza prestiżowy tytuł
Dyktando – jak co roku – będzie się składało z dwóch kategorii: „junior” – dla dzieci i młodzieży do 15. roku życia oraz „open” – dla pozostałych. Zwycięzca kategorii „open” otrzyma tytuł Krakowskiego Mistrza Ortografii i atrakcyjne nagrody. Jak w każdej edycji, w tej również nie zabraknie krakowskich obwarzanków oraz upominków dla wszystkich uczestników.
Zapisy na VIII Dyktando Krakowskie ruszyły 15 lutego. I tura trwała do 26 lutego, ale nic straconego, bo przed nami jeszcze II tura, która rozpocznie się w poniedziałek 3 marca i potrwa do 8 marca.
Zapisów na VIII Dyktando Krakowskie można dokonywać poprzez formularz na stronie mjo.uj.edu.pl/dyktando/rejestracja.
Sprawdź, jak sobie radzisz z ortografią
Czy Dyktando Krakowskie jest trudne? Warto sprawdzić. Oto tekst VI Dyktanda Krakowskiego (kategoria „open”). Z takim wyzwaniem są w stanie sobie poradzić tylko prawdziwi mistrzowie orografii!
A jednak się kręci
W Bibliotece Jagiellońskiej huczy od półtrzecia dnia. Kodeks Behema okazał się palimpsestem. Prześwietlenie rentgenem ujawniło wcześniejsze zapiski niejakiego Borzyma, syna Borzygniewa z Żębocina. Rzadkowłosy kustosz Jagiellonki, skądinąd megamiłośnik herbaty pu-erh, rhythm and bluesa i maine coonów, a sezonowo beaujolais nouveau, został z nagła ściągnięty z urlopu, który spędzał w gminie Morzeszczyn, nieopodal kociewskiego Rzeżęcina. W mig ustalono, że pod tekstami wilkierzy ukryty jest quasi-diariusz ze schyłku XV wieku. Naprędce udało się sczytać fragment:
„Zapisano 2 maja w roku Pańskim 1494.
Szedłem na Okół obstalować sgabello u snycerza Stwosza, tegoż, co na swą chlubę i w hołdzie Maryi Pannie ołtarz mariacki wyrzeźbił. Po drodzem [drodze-m] wstąpił do balwierza, słabowidzącego i lekko chorego pół-Niemca z Wittenbergi. Z niehamowaną admiracją przyjrzał się superkołtunowi, który imponująco wrzynał mi się w głąb skóry. „Oho! Przebiłeś acan w kołtuństwie Bożydara z Łobżenicy!” – wykrzyknął mistrz brzytwy, po czym zalecił, by dla rozkrzewienia hodowli nażąć pokrzywy żegawki, wyżąć jej pędy i do rzadkopłynnego ekstraktu dodać alasz, po krzcie anyżu, pierzgi i korzenia świerząbka, wszystko dobrze skłócić i wcierać w nakłuty kołtun. Ledwiem [Ledwie-m] stamtąd wyszedł, gdy znienacka z Bursy Ubogich wypadła horda zhasanych jak marchołty żaków, którzy wnet czmychnęli chyżo, wyczyniając arcyharce i hałasując co niemiara. Bodajby hultaje sczeźli!
Przy bramie Wiślnej dostrzegłem zacnego polihistora z rozwichrzonymi, tu i ówdzie posczepianymi przy użyciu żegadła puklami. Zahaczony przeze mnie imćpan Kopernik pochwalił się, że dzięki obrotowi Ziemi mógł sobie dziś, wpółleżąc na kopcu Krakusa, obejrzeć wschód Słońca [słońca] nad niby-kurhanem Wandy. Przeżegnawszy się, wycharczałem: „Druhu Mikołaju, bój się Boga! Ziemia snadź tkwi w bezruchu, boć inaczej przestwór mórz przelewać by się musiał, z czego wielki potop i pomór na ląd byłby sprowadzon”. Strzepnąłem jakąś borzewkę czy rzemlika z kołnierza i dalej jąłem wyłuszczać: „Gdyby Ziemia kręciła się w koło, wyskoczywszy wzwyż, nie opadłbyś na to samo miejsce, a idąc na wschód, powiedzmy do Homla, Mohylewa bądź abchaskiego Suchumi, ten sam dystans przemierzyłbyś wolniej niż w przeciwną stronę. Pomnij też na nieznużonego Atlasa, o którym to Hezjod w Teogonii rzecze. Jakżeby on pod czujnym spojrzeniem Hesperyd utrzymał sklepienie nieba, gdyby Ziemia wirowała jak wrzeciono i jeszcze wkoło Heliosa podróż odbywała? A i w Księdze Rodzaju Ziemia ani drgnie”. „Co to za hocki-klocki? Dajżeż waćpan pokój!”, odrzekł astronom i dworując sobie ze mnie, dorzucił: „Już przecie w Księdze henrykowskiej zapisano, co Ziemia rzekła do Słońca: – Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, po czym odszedł w stronę Akademii Krakowskiej, nucąc melodię Guillaume’a de Machaulta”.
Kustosz po tej lekturze miał miszmasz w głowie i trzy postanowienia: przyjrzeć się wahadłu Foucaulta na ulicy Grodzkiej i przebiegowi południka krakowskiego, a także zawnioskować o zmianę nazwy miasta na Kraków-Koperników, zwłaszcza że, nomen omen, akt lokacyjny spisano w Koperni. Przypadek?
