Niewykluczone, że podejrzenia śledczych mógł wzniecić komentarz Janusza Marszałka. Włodarz Oświęcimia publicznie wyraził wątpliwość, czy aby na pewno przy tej transakcji nie doszło do nadużyć.
- Gdybyśmy w mieście zrobili taką operację nawet na jedną setną skali, jaka była przy zakupie przez Muzeum bazy PKS-u, to nikt z nas nie siedziałby na wolności, tylko przesłuchiwano by nas w odosobnieniu - stwierdził Marszałek.
Dziś potwierdza, że jego wypowiedź może być powodem zainteresowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego tą sprawą.
Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA, potwierdził nam, że agenci weryfikują informacje o sprzedaży bazy PKS.
- Zwróciliśmy się do urzędu o stosowne dokumenty - mówi Dobrzyński. - Na tym etapie więcej powiedzieć nie mogę.
Przypomnijmy. W maju 2006 r. Ministerstwo Skarbu sprzedało prywatnym właścicielom 85 procent akcji PKS z bazą autobusową, całym taborem i dworcem. Z informacji, jakie przekazywał mediom prezydent Marszałek, wynika, że ministerstwo dostało za ten teren nieco ponad milion złotych. Dwa lata później Ministerstwo Kultury odkupiło PKS. Wtedy zapłacić miało 17 mln zł.
- Wynika z tego, że prywatne osoby zrobiły złoty interes - powtarzał prezydent Marszałek.
Czekamy na wyjaśnienia Ministerstw Kultury i skarbu państwa.