- W derbach zachodniej Małopolski, w Andrychowie, wszystko poszło zgodnie z planem, Soła wygrała z ostatnim Beskidem 7:0. Wynik sugeruje, że było to dla Pana i kolegów łatwe spotkanie...
- Najważniejsze, że szybko udało nam się trafić rywala, bo przecież rozpoczął agresywnie. Musieliśmy nieco ostudzić jego zapędy. Po strzeleniu dwóch goli jedyną niewiadomą były rozmiary naszego zwycięstwa.
- Znowu zaczął Pan strzelać gole po akcjach. Dotąd wiosną to się Panu nie udało...
- Dokładnie. W meczu na Garbarni, kiedy wygraliśmy u lidera 4:1, trafiłem z wolnego. Wtedy też mój gol był pierwszy, dający kolegom bodźca do walki. Teraz trafienie było równie ważne, bo „napoczęliśmy” schowanego przeciwnika. Być może takie jest moje zadanie, dać sygnał do ataku.
- Czy wiosna jest dla Pana nowym doświadczeniem? W swojej karierze chyba nie czekał Pan jeszcze tak długo na pierwszego gole w rundzie...
- Fakt. Wyprawa na Garbarnię była naszym ósmym meczem, bo jedna kolejka nam wypadła w związku z wycofaniem się z rozgrywek przez Porońca Poronin. Zresztą początek wiosny dla całego zespołu był ciężki. Cóż, człowiek uczy się całe życie (śmiech). Nie przypadkiem mówi się, że futbol uczy pokory i potrzeba w nim cierpliwości. Z drugiej strony mam też inne zadania niż tylko strzelanie goli. Może nie dla wszystkich one są widoczne. Skupianie na sobie uwagi rywali, przez co szansę mają inni, też jest cegiełką wnoszoną w wyniki uzyskiwane przez zespół. To właśnie on jest najważniejszy. Indywidualne zaszczyty są na drugim planie.
- Od dwóch lat jest Pan niekwestionowanym królem ligowych strzelców. Kończył Pan rozgrywki z 22 golami. Obecnie ma ich Pan na koncie 13. Trudno będzie o powtórkę poprzednich wyników.
- Na razie koncentrujemy się na tym, żeby zapewnić sobie utrzymanie w sezonie reorganizacji rozgrywek. Wiadomo, że utrzyma się tylko siedem lub osiem zespołów. Po ostatniej kolejce awansowaliśmy jednak na pozycję wicelidera, bo KSZO podzieliło się punktami z Garbarnią, do której tracimy tylko 4 punkty. Może zatem uda się powalczyć o coś więcej. A mój dorobek? Cóż, jest jeszcze parę spotkań, więc może uda mi się coś dorzuć, żeby dać satysfakcję tym, którzy czekają na moje bramki.