https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Kobiety wpadły w spiralę długu

Sławomir Bromboszcz
Barbara Hruby (po lewej) i Zofia Hruby toną w długach. Obecnie mają do spłacenia ponad 6 tys. zł
Barbara Hruby (po lewej) i Zofia Hruby toną w długach. Obecnie mają do spłacenia ponad 6 tys. zł Sławomir Bromboszcz
Zofia i jej córka Barbara Hruby mieszkają w niespełna 30-metrowym mieszkaniu w bloku przy ulicy Bałandy w Oświęcimiu. Przez problemy finansowe wpadły w spiralę długów. Do spłacenia mają jeszcze nieco ponad 6 tys. zł i nie mają już z czego oddawać.

- Ciągle płacimy, a długów nie ubywa. Tylko iść do lasu i się powiesić - mówi zdesperowana Barbara Hruby.

Kobiety ledwo wiążą koniec z końcem. Utrzymują się ze skromnej emerytury Zofii, która pracowała w zakładach chemicznych. Otrzymuje ona nieco ponad 900 zł, jednak 1/3 z tego zabiera komornik. Na około 600- złotowej rencie jest jej córka Barbara, która przed zawałem pracowała w GS-ie w Chełmku. Jej świadczenia też w części zabiera komornik. Stres spowodowany ciągłymi problemami finansowymi sprawił, że mocno podupadała na zdrowiu.

- Jak popłacimy rachunki, to ledwo starcza na jedzenie, a za co kupić leki? - pyta Barbara Hruby.

Problemy rodziny zaczęły się po śmierci męża Zofii Hruby, Tadeusza. Mężczyzna pracował na kolei i był głową rodziny, która wówczas mieszkała w niespełna 50-metrowym mieszkaniu na ulicy Więźniów Oświęcimia. Po jego śmierci kobiety zaczęły mieć problemy z terminowym regulowaniem rachunków i popadły w zadłużenie. Spółdzielnia w 1997 r. zadecydowała o ich przeniesieniu do mniejszego mieszkania.

Stare posiadało wkład w wysokości ponad 33 tys. zł, co stanowiło 73 proc. wartości lokalu. Podczas przenosin rozliczono go m.in. na poczet spłaty zadłużenia, które wynosiło wówczas 12 tys. zł. Reszta pieniędzy została rozliczona jako zużycie budynku, urządzeń techniczno-sanitarnych oraz odnowienie mieszkania. Do realizacji tego ostatniego konieczna jest dodatkowa umowa. Jak zapewnia Zofia Hruby, nigdy jej nie podpisywała. Z wkładu po odliczeniach pozostało nieco ponad tysiąc zł, co zostało przeksięgowane na poczet przyszłego czynszu. Kobiety nadal nie rozumieją, dlaczego straciły te pieniądze.

Matka z córką trafiły do nowego mieszkania, które znajdowało się w fatalnym stanie. Musiały wymienić okna i drzwi, dokupić wannę i piecyk. Z pomocą rodziny udało się doprowadzić lokal do użytku.

Od tego czasu kobiety ciągle mają zadłużenie w spółdzielni „Budowlanka”, która zarządza blokiem. Obydwie starają się zaciskać pasa, jednak ich dług nie maleje. Tak się dzieje m.in., ponieważ ich zobowiązania względem spółdzielni kierowane są do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Jak wyliczają, łącznie zabrano im już prawie 30 tys. zł. Ich zdaniem, część wpłacanych przez nie osobiście do kasy pieniędzy na spłatę długów nie została uwzględniona i mają na to potwierdzenie.

Kuriozalna jest sytuacja, w której za pośrednictwem sądu postanowiono wyegzekwować kwotę w wysokości 91 zł. Koszty sądowe oraz adwokackie w postępowaniu egzekucyjnym sprawiły, że do zapłacenia z tego tytułu jest teraz 1,3 tys. zł!

- Chcą nas wykończyć! - denerwuje się Zofia Hruby, która już nie ma siły, by prosić w spółdzielni o odroczenie spłat, więc od jakiegoś czasu nie chodzi po prośbie do prezesa.

To, że wobec tej rodziny, spółdzielnia nie postępuje fair, potwierdza były członek zarządu Józef Jaskółka, który widział dokumenty spółdzielni i nie mógł zrozumieć, co się podziało z pieniędzmi kobiet i ich wkładem z pierwszego mieszkania.

- Na pewno tej rodzinie robią krzywdę - mówi Józef Jaskółka.

Wiesław Pitry, prezes „Budowlanki”, twierdzi, że nie może uwierzyć, że w zarządzanej przez niego spółdzielni dochodzi do takich sytuacji. Za skandal uważa oddanie do egzekucji komorniczej kwoty 91 zł.

Obsługą kwestii prawnych spółdzielni zajmuje się zewnętrzna firma, która - jak mówi prezes - za każdy wniosek otrzymuje prowizję, i dodaje, że spółdzielnia musi dbać o interes wszystkich członków, dlatego nie może zrezygnować ze ściągania należności.

- Spółdzielnia nie jest instytucją charytatywną, do pomocy są powołane inne, jak MOPS - mówi Wiesław Pitry. Jak podkreśla, zarząd spółdzielni wielokrotnie przychylał się do rozłożenia zaległości na raty tej rodzinie. - Pani Hruby nie wywiązywała się z ich spłaty, co było powodem kierowania spraw do sądu i później do komornika - tłumaczy prezes. - Proponuję, aby panie Hruby osobiście zgłosiły się do nas, celem wspólnego wypracowania i uzgodnienia ugody, która będzie satysfakcjonowała i obowiązywała obie strony - mówi Wiesław Pitry.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
ja
Jak panie się wprowadziły to prąd z piwnicy na lewo ciągły.,wiec kasa zostawał na co?nie jest mi ich żal miały kasę a Barbara może iść do roboty a nie siedzieć i plotkami się zajmować! !!!!
b
bleeee
Stare dewotki które użalają się nad własnym losem. Do roboty paniusie, jesteście zdrowe to tyrać żeby spłacić długi. Wcześniej się nie myślało to teraz trzeba szare komórki pobudzić do pracy!!!!
K
Kobra
Coś mi się zdaje,że strasznie naciągany ten artykuł. Panie nie płacą zadłużenia i się dziwią,że mają komornika na głowie.A czy czasem pozostały wkład nie przeszedł na konto obecnego mieszkania?Pani nie ma siły prosić spółdzielni o rozratowanie długu,ale ma siłę udzielać wywiadów.Panie mają dowody,że część wpłacanych pieniędzy nie została uwzględniona,to czemu nie zgłoszą tego odpowiednim organom,przecież to kradzież.I do tego stwierdzenia typu "chcą nas wykończyć" czy "na pewno robią krzywdę tej rodzinie"... ech...przykro mi,ale tak to zostało napisane,że nie uwierzyłam w krzywdę tej rodziny.
A
AN
Dobra uwaga - kwota zadłużenia nie jest kosmiczna, ale jak żyje się lekko, to potem płacz!
A
AA
Mnie bardziej niż poprzedników przeraża fakt, że ludzie żyją z dnia na dzień nie mając żadnych oszczędności na tzw. "czarną godzinę".
j
j.w.
Rozumiem i współczuje położeniu tych dwóch kobiet, ale... no właśnie, czy Jedna z Pań nie mogłaby znaleźć pracy uwzględniając jej problemy zdrowotne? Z tego co wiem, to MOPS daje bony na jedzenie to rozumiem, że na leki już powinno wystarczyć. Gdyby córka znalazła prace choćby i na pół etatu to po roku ich dług byłby właściwie spłacony. J.W. zamiast biadolić do mediów czasem trzeba wziąć sprawy w swoje ręcę, chyba, że już wszystko zawiodło.
A
AN
Niech sobie radzą - obie na socjalu - pracy jest trochę, nie płakać, chcieliśmy kapitalizmu, i tak mamy go z "ludzką twarzą" inaczej mieszkały by pod mostem. Młode kobity, pracę znajdą, ale nie zechcą - lepiej do gazety pójść.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska