- Kiedy jest słonecznie, to nie ma gdzie koca rozłożyć - mówi Marta Kaczmarczyk, która z koleżanką często plażuje nad jeziorami. - Jak byłam mała, to przychodziłam tu z rodzicami. Na środkowym jeziorze był ośrodek z wypożyczalnią rowerków, plaża, ratownicy, była knajpka z napojami i posiłkami - wyjaśnia.
Kruki to trzy stawy na starych wyrobiskach po żwirze. Wokół pierwszego z nich znajdują się ogródki działkowe. Drugi cieszy szczególnie rybaków. Najmniejszy jest najgłębszy, bo mierzy prawie 12 metrów do dna.
- Na wszystkich brzegi są bardzo strome. Tuż z kraja wody jest już po pas - mówi Monika Węgiel. - Chłopcy z osiedla dwa metry od brzegu na pierwszym stawie zrobili betonowy podest, z którego skaczą na głęboką wodę - wyjaśnia. Dodaje, że kąpiel w tym jeziorze wymaga nie lada odwagi. W wodzie są zimne prądy. Do tego nierówne dno kryje wiele niespodzianek.
- Wydaje się, że jest równo, a nagle wpada się do dziury, gdzie jest nawet o kilka metrów głębiej - mówi Marta Kaczmarczyk. - Za to woda jest krystalicznie czysta. Można nawet znaleźć tu raki, które, jak wiadomo, nie żyją w brudnych wodach - wyjaśnia.
Urząd Miasta w Oświęcimiu rok temu zapowiadał, że postara się, aby właściciel terenu, na którym znajdują się jeziora - czyli firma Synthos - przekazał to miejsce miastu. Samorząd nie może inwestować i urządzać kąpielisk na terenie, który do niego nie należy.
- Padła wtedy ustna zgoda na przekazanie nam terenu, jednak, aby zrobić tam cokolwiek zgodnie z prawem, musimy mieć to na piśmie - wyjaśnia Katarzyna Kwiecień, rzecznik oświęcimskiego magistratu. - Przygotowanie kąpieliska wymaga środków finansowych na zatrudnienie minimum trzech ratowników, wyposażenie ich w niezbędny sprzęt ratunkowy, zapewnienie pomieszczenia do udzielania pierwszej pomocy oraz do składowania sprzętu wodnego - tłumaczy Kwiecień. - Takie wymagania na gminę nakładają ogólnopolskie przepisy.
Firma Synthos na razie nie złożyła deklaracji pisemnej w sprawie jezior Kruki. Wczoraj zapytaliśmy rzecznika Synthosu, dlaczego nie wywiazują się z obietnicy. Po sześciu godzinach dowiedzieliśmy się jedynie tego, że w firmie nie ma osoby kompetentnej do udzielenia nam takiej informacji.
Mieszkańcy miasta nie mogą się więc spodziewać, że kąpielisko szybko powstanie. - Na co oni czekają? Ile musi być ofiar, by pomyślano o bezpieczeństwie? - pyta Marian Jeleń. Jest rozgoryczony i obwinia obie strony o opieszałość.
W czwartek w najmniejszym jeziorze na Krukach utonął 21-letni Kamil Z. Mężczyzna chciał przepłynąć na drugi brzeg. Zabrakło mu kilkunastu metrów. Wczoraj około godz. 7 rano jego ciało zauważył przechodzień. Znajdowało się kilka metrów od miejsca, skąd skoczył do wody. Także w czwartek w sąsiednim stawie utonął 50-letni Zbigniew S. z os. Budowlanych. Pomimo reanimacji mężczyzny nie udało się uratować. Był pod wpływem alkoholu. Kilka lat wcześniej w sąsiednim jeziorze utonęła jego żona. Osierocił 10-letnią córkę.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+