FLESZ - Duże zmiany w służbie zdrowia. Pacjentom ma być łatwiej
Problemy zdrowotne pani Urszuli zaczęły się przed dwoma laty. Nawracające bóle nóg, zwłaszcza kolan, przy każdym wysiłku fizycznym czy prozaicznym wchodzeniu po schodach, w końcu unieruchomiły kobietę. O wykonywaniu obowiązków salowej przez 12 godzin dziennie (bo tak pracują salowe w szpitalu) nie było mowy. Lekarz zlecił wszelkie możliwe badania i stwierdził chorobę zwyrodnieniową stawów kolanowych i kręgosłupa lędźwiowego.
- Długo przebywałam na zwolnieniu lekarskim, na dodatek w grudniu 2018 r. wygasła mi umowa o pracę
- mówi Urszula Gądek. - Złożyłam do ZUS wniosek o świadczenia rehabilitacyjne, które pobierałam przez pół roku do kwietnia 2019 r. cały czas lecząc się i rehabilitując - dodaje.
Kolejny wniosek o świadczenia rehabilitacyjne lekarz orzecznik rozpatrzył negatywnie uzasadniając, że „dalsza rehabilitacja wnioskodawcy nie rokuje odzyskania zdolności do pracy” ale renty też nie dostała. Pani Urszula odwołała się od tej decyzji, ale komisja lekarska podtrzymała wcześniejszą decyzję. Zrozpaczona kobieta postanowiła walczyć o swoje przed krakowskim sądem.
- Jak to jest, że ortopeda widzi moje schorzenia i niezdolność do pracy, tak samo jak biegły lekarz sądowy, a ZUS zostawia mnie z problemem - mówi pani Urszula. - Poczułam się jak złodziej, albo oszust, który chce naciągnąć ZUS na milionowe straty, podczas gdy płacił nieco ponad tysiąc złotych. Z dnia na dzień zostałam bez środków do życia - dodaje. Kobieta musi mieć z czego żyć, choćby do czasu operacji. Kiedy trafi na stół? Nie wiadomo, na razie przechodzą badania. Na operację może czekać tak naprawdę latami.
Pani Urszula ma nadzieję, że wygra batalię w sądzie. Rozprawa już 20 lutego. Do walki namawia również swoją sąsiadkę, której ZUS odmówił dalszych świadczeń rehabilitacyjnych.
- Mój lekarz stwierdził, że praktycznie nie mam biodra, ale ZUS przekonuje, że jest inaczej
- mówi ze łzami w oczach pani Mariola. - Nie wiem jak długo będę jeszcze czekać na termin operacji na NFZ, ale muszę, bo nie mam 18 tys. zł na prywatny zabieg - dodaje.
Poprosiliśmy Zakład Ubezpieczeń Społecznych o ustosunkowanie się do zarzutów i wyjaśnienie zasad przyznawania świadczeń. Ten potwierdza, że faktycznie decyzja orzecznika po konsultacjach ze specjalistą brzmiała, że pani Urszula po leczeniu i przebytej rehabilitacji jest zdolna do pracy. Potem była komisja, która potrzymała stanowisko lekarza orzecznika.
- Aby otrzymać świadczenie rehabilitacyjne trzeba łącznie spełnić trzy warunki
- wyjaśnia Anna Szaniawska, regionalny rzecznik prasowy ZUS w województwie małopolskim. - Należy wykorzystać okres pobierania zasiłku chorobowego, być nadal niezdolnym do pracy, a dalsze leczenie lub rehabilitacja muszą rokować odzyskanie zdolności do pracy. Pani Urszula Gądek nie spełniła jednego z warunków, które wskazuje ustawa, jest zdolna do pracy. Z tego powodu nie zostało jej przyznane świadczenie rehabilitacyjne. Po odwołaniu się przez Panią Urszulę od decyzji, czekamy na rozstrzygnięcie, które wyda sąd - dodaje.
Jest szansa, że w końcu doczeka renty.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Zdrowy sobie może nie poradzić z chodzeniem po urzędach a co dopiero ja - Urszula Gądek mówi ze łzami w oczach.
