Jak relacjonowaliśmy na naszych łamach, gdy Rosja wprowadziła embargo na polskie owoce i warzywa, pojawiło się mnóstwo pomysłów, jak odgryźć się – dosłownie i w przenośni – naszym wschodnim sąsiadom, a jednocześnie wspomóc lokalnych sadowników. W całym kraju ruszyła wtedy np. akcja „Jedz jabłka na złość Putinowi”. Aktorzy, dziennikarze, celebryci i zwykli mieszkańcy zaczęli umieszczać w internecie swoje zdjęcia z jabłkiem w dłoni.
„Putinówki” (które były tak naprawdę zwykłymi polskimi jabłkami) można było kupić m.in. na ul. Miodowej, Grodzkiej, Dietla – i to nie tylko w sklepach spożywczych, lecz nawet takich, w których głównym asortymentem jest alkohol.
- Rozweseleni klienci przychodzą po alkohol, jednak na widok „putinówek” budzi się w nich swojego rodzaju duch patriotyczny i wtedy prawie każdy kupuje chociaż jedno jabłuszko. Kieliszek za zdrowie ojczyzny i polska „putinówka” to idealna kompozycja - zachwalała dekadę temu sprzedawczyni ze sklepu monopolowego przy ulicy Dietla. Zdradzając przy okazji, że codziennie sprzedaje nawet po kilkadziesiąt „putinówek”.
Pamiętacie je? Zobaczcie w naszej galerii zdjęć!
