W niepozornym, w sumie niewielkim obiekcie w kształcie ostrosłupa ma tkwić niezwykła siła. Wszystko przez energię, którą podobno czerpie z kosmosu - tak przekonuje budowniczy piramidy Henryk Brataniec.
Cicha i spokojna okolica w Gorlicach. Ulica Kwiatowa, miejsce tuż nad miejskim parkiem. Każdy, kto się tam zapuści, z oddali zobaczy szpiczastą budowlę. Chętni mogą również do niej wejść, by na własnej skórze przekonać się, czy opowieści o zbawiennym jej działaniu są prawdą, czy tylko niepotwierdzoną plotką. - Może w tej oryginalnej piramidzie Cheopsa z Egiptu palce maczali kosmici? Nie wiem - mówi uśmiechając się Henryk Brataniec. - Wiem, że ta nasza to żmudne dzieło moje i mojego syna - Grzegorza - podkreśla gorliczanin.
Pan Henryk długo pracował w mleczarni w Gorlicach. Gdy jego zakład pracy zamknięto, miał dużo wolnego czasu. Postanowił wypełnić go w ciekawy sposób i koło domu teściów postawić przedziwny twór. - To pokłosie moich zainteresowań historią starożytną, głównie Egiptem - opowiada.
Zanim powstała gorlicka piramida, pan Henryk pojechał do Piwnicznej, gdzie wcześniej już stała podobna budowla. - Długo rozmawiałem z jej właścicielem, przyglądałem się, spędziłem nawet w niej trochę czasu - relacjonuje pan Henryk. - Chciałem się przekonać, czy to, co wcześniej wyczytałem w opisach takich konstrukcji, ma jakieś potwierdzenie w rzeczywistości - zaznacza.
Już pierwsze wejście do piramidy i kilkanaście minut spędzonych na łóżku, które w niej ustawiono, sprawiły, że pan Henryk wiedział już, iż musi spróbować własnych sił i stworzyć swoją piramidę.
Pomógł mu geodeta, ale także różdżkarz
Był rok 2005. Budowa trwała około trzech miesięcy. W ziemi, tuż za domem teściów pana Henryka, osadzono dziewięć słupów. Sprowadzony na miejsce geodeta wykonał pomiary i wypoziomował podstawę konstrukcji. Wcześniej różdżkarz sprawdził, czy nie ma tam cieków wodnych.
Piramida w Gorlicach to pomniejszona wersja tej zbudowanej dla faraona Cheopsa w Gizie. Skala, jaką dokładnie zachował pan Henryk, to 1 do 46. - To była bardzo precyzyjna praca, choć piramida nie jest jakaś wielka - opowiada. - Szkielet i podłoga powstały z drewna świerkowego, pokryta jest w całości blachą aluminiową - wymienia detale.
Dodaje, że materiały to sprawa podstawowa. Nie mogą się one magnesować, by nie zakłócać czerpanej z kosmosu energii. - W środku stoi łóżko. Leżąc na nim można się poddawać zbawiennym skutkom promieniowania - zapewnia budowniczy.
Czy to siła z kosmosu, czy czar leniuchowania?
- To wydaje się mało wiarygodne, ale w tej piramidzie dzieją się dziwne rzeczy - opowiada pan Henryk. Mieszkaniec Gorlic przekonuje, że woda pozostawiona w butelce pięć lat temu nadal zachowuje świeżość.
- Kilka lat temu odwiedził mnie starszy człowiek, energoterapeuta - wspomina gorliczanin. - Obejrzał okolicę i stwierdził, że niedaleko, mniej więcej 12 metrów od piramidy, w lesie, znajduje się centrum bardzo silnego promieniowania, które dodatkowo wpływa na pozytywne działanie piramidy.
- Gdy korzysta się z mojej piramidy, należy położyć się tak, by głowę mieć skierowaną w stronę ściany północnej - mówi pan Henryk. - Wtedy efekty są najlepsze. Należy się rozluźnić, powoli oddychać przez nos i starając się oczyścić umysł, chłonąć energię - instruuje mężczyzna.
Henryk Brataniec przekonuje, że nie jest jakimś nawiedzonym wyznawcą wiary w UFO czy życie pozaziemskie. Wierzy jednak, że piramidy egipskie powstały nie tylko za sprawą pracy ludzkich rąk i kosztem tysięcy ofiar śmiertelnych, ale też przy pomocy bliżej nieokreślonych sił, podobnych do tych, które działają w jego budowli. - Ówcześni ludzie w starożytnym Egipcie nie mieli przecież ani wiedzy matematycznej, ani sprzętu budowlanego, który umożliwiłby stworzenie takich budowli - mówi Henryk Brataniec.
Podkreśla, że jest wierzący, ale jak twierdzi, nie kłóci mu się to z takim myśleniem. - Nawet księża odwiedzający nas w czasie wizyt duszpasterskich nigdy nic złego nie mówili o mojej piramidzie, a przecież gdyby to był jakiś grzech, to na pewno zwróciliby mi uwagę - zaznacza.