- Mecz z Legią był bardzo słaby. Tym razem pańska skuteczność wróciła.
- Cieszę się z tych bramek. Przyjechaliśmy do Chorzowa, żeby wygrać. I początkowo tak nam się ten mecz układał. Pierwsze minuty były w naszym wykonaniu niezłe. Strzeliliśmy gola, a później… Później znów rozdaliśmy dwa prezenty rywalom. Najpierw był rzut karny, później nie udało nam się upilnować Kuświka w polu karnym. Jak widać jest jeszcze nad czym pracować. Inna sprawa, że nasza obrona zmienia się z meczu na mecz, co nie jest komfortową sytuacją dla obrońców.
- Jak to było z tym karnym dla was, bo chorzowianie mieli sporo pretensji o jego podyktowanie.
- Kontakt był. Znacie mnie wszyscy i wiecie, że nie jestem typem zawodnika, który przewraca się z byle powodu. Buchalik nie dotknął piłki, tylko moje nogi.
- Był Pan wyznaczony do strzelania tego karnego?
- Tak, byłem pierwszy w kolejce.
- Nie bał się Pan wykonać jedenastkę? Jest powiedzenie, że poszkodowany nie powinien tego robić.
- Trochę obaw było, bo nigdy w swojej karierze nie strzelałem rzutu karnego, podyktowanego po faulu na mnie. Cieszę się jednak, że wziąłem odpowiedzialność na swoje barki i że strzeliłem gola.
- Kolejne karne też Pan będzie strzelał?
- Pewnie tak.
- Pokazaliście w tym spotkaniu, że udało się wyrzucić z głowy mecz z Legią. Tym razem było dużo lepiej.
- Pierwsza połowa była bardzo ciekawa. Była niezła gra obu drużyn, padły cztery bramki. Druga. Cóż, druga była już do zapomnienia.
- Zgodzi się Pan, że obie strony chyba chciały utrzymać przede wszystkim remis?
- Obie strony umarły…
- Ciągle walczycie o trzecie miejsce, macie trzy, a praktycznie cztery punkty do Ruchu, ale “Niebiescy” wydają się mieć trudniejszy od was terminarz.
- Dlatego będziemy starać się odrobić te straty. Stać nas na to, choć trzeba w trzech ostatnim meczach wyeliminować mankamenty. Przede wszystkim proste straty, po których rywale strzelają nam bramki.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+