Kto może być pielęgniarką?
Ktoś empatyczny, troskliwy, dbający o pacjentów i kochający tę pracę. To jest bardzo ważne - zarówno jeśli chodzi o pielęgniarki, jak i położne. Prowadziłem badania do pracy doktorskiej na dużej próbie. Wyszło, że mamy w Małopolsce troskliwe pielęgniarki, a pacjenci są z ich pracy zadowoleni.
Jednak z tym zawodem wiąże się wiele problemów…
Najważniejszy to wynagrodzenie za pracę. To jest obecnie główny problem - pieniądze. Absolwenci pielęgniarstwa nie pracują w zawodzie po zakończeniu studiów, bo uznają, że to się nie opłaca. Ze statystyk wynika, że po uprawnienia do wykonywania zawodu zgłasza się jedynie 1/6 wszystkich osób, które kończą pielęgniarstwo. Wczoraj rozmawiałem z absolwentką, zaraz po licencjacie. W szpitalu zaproponowano jej 1800 zł na rękę. Nawet nie 2100, tylko 1800 zł. Była rozżalona, mówiła, że nie wie, czy się tego podejmować. Bo przecież za takie pieniądze wykonuje się bardzo odpowiedzialną pracę. Jeśli pielęgniarka czy położna czegoś nie dopatrzy, konsekwencje mogą być tragiczne. Nic dziwnego, że absolwenci z tego rezygnują albo wyjeżdżają za granicę.
Jest na to jakaś recepta? Da się coś z tą sytuacją zrobić?
Jest trudno, ja od 30 lat pracuję w zawodzie i wiem, że te wynagrodzenia są mizerne. W efekcie kształcimy pielęgniarki dla innych krajów Unii Europejskiej, ale nie dla Polski. Mamy bardzo dobre uczelnie wyższe, polskie pielęgniarki są dobrze wykształcone. Polsce powinno zależeć, żeby je tu zatrzymać. Wynagrodzenie za pracę „na froncie” musi być godne, nie szarpane, z dorzucaniem od czasu do czasu do głównej wypłaty 100 zł czy 200. To za mało. A szkoda, bo zawód jest piękny, szlachetny i trudny, powinien być również godnie wynagradzany.
Co jest w tym zawodzie najpiękniejsze? Zostawiając na boku te wszystkie problemy i trudności.
To, że pomaga się drugiemu człowiekowi, często jest się adwokatem pacjenta. Pielęgniarki doradzają, wspierają.
Kiedy rozmawiałam z pielęgniarkami, które biorą udział w akcji Hipokrates, często powtarzały, że najpiękniejsze są chwile, kiedy pacjenci mówią: jak się cieszę, że to pani jest dziś na dyżurze.
To jest wspaniałe i budujące. Jeśli widzi się wdzięczność i zadowolenie pacjenta, od razu ma się siły do pracy. Miałem pacjentów, którzy czekali na mnie, jak szedłem na urlop. Mówili: ja chcę umrzeć przy panu. I, proszę sobie wyobrazić, czekali. Wracałem i byłem przy ich ostatnich chwilach, trzymałem za rękę. To jest mobilizujące, ale zrozumie to jedynie ktoś, kto czuje powołanie. Bez miłości do tego zawodu nie da się go dobrze wykonywać.