Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piernikowe cuda pani Teresy

Halina Gajda
Król Lukier, od niego wszystko zależy. Ma się ciągnąć niczym jedwabna nitka, dobrze przylegać, dawać się modelować. Praca nad jedną pisanką trwa czasem kilka dni. Efekt trudno przeliczyć na pieniądze - rękodzieło też przecież ma swoją cenę.

Misternością powalają, nęcą zapachem, strach je wziąć do ręki. Bo jakby ścisnąć zbyt mocno, zgnieść, nie daj Boże, to misterna wielodniowa praca poszłaby na marne. Zostałyby tylko skorupki jako przekąska do kawy... Teresa Duran, gorliczanka, śmieje się serdecznie, gdy wpatrzona w jej rękodzieło zdradzam oznaki kompleksu - dlaczego ja tak nie potrafię!!! Choć do Wielkanocy jeszcze trochę czasu, już obmyśla wzory, motywy, zdobienia na swoje piernikowe pisanki. Co więcej, pisanki, które można zjeść, bez obawy o zdrowie, bowiem w stu procentach składają się z naturalnych składników. Teraz myśl zaprzątają jej kolorowe cukiereczki, drobniejsze od główki od szpilki: jakby tu je przymocować? - Obawiam się, że przyklejone za pomocą lukru mogą "puścić" kolor - mówi jakby do siebie. - Trzeba wymyślić coś innego - dodaje.

Gdy rozmawiamy, na stole co raz pojawia się pudełko z jakimiś piernikowymi cudami. Pisanki są pokryte lukrową koronką. Szachownica, jeśli już się pojawia, to idealnie równa. Żaden kwadracik nie odstaje wielkością od innych. Płatki kwiatków są takie same, całe zdobienie niezwykle symetryczne i precyzyjne. - Taki mam charakter, dokładność przede wszystkim. Jak coś robię, to od a do zet, nigdy od a do m na przykład - mówi poważnie. Patrząc błyska mi myśl: pani musi mieć ścisłe techniczne wykształcenie! - Jestem technikiem. Budowlanym, ze specjalnością dokumentacja techniczna - śmieje się serdecznie.- Gdyby np. zwykłego konia można było narysować od linijki, ekierki czy cyrkla i do tego na papierze milimetrowym albo kalce technicznej - nie ma problemu - zapewnia. Od ręki gorzej. Dekorowanie i obróbka ciasta piernikowego nie jest jej obca, ale tą techniką zdobienia pierników zaraziła się przez internet, gdy szukając kolejnych inspiracji trafiła na czeskie strony. Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale Czesi są w tym mistrzami. Gdy tylko więc w Warszawie zorganizowane zostały warsztaty w tej dziedzinie, pojechała nadwyrężając nieco domowy budżet. Dla pasji jest bowiem skłonna przerzucić się czasowo tylko na chleb i kefir. Mówi: warto było, bo poznałam Jarmilę Buczyńską, Czeszkę, kobietę-guru, jeśli chodzi o sztukę zdobienia pierników.

Sekretów udanej piernikowej pisanki jest kilka. Pierwszy, to ciasto. Nie może być zbyt kruche ani zbyt twarde. No i musi pachnieć piernikowo. Pani Teresy nie zadowalały przyprawy dostępne w sklepach. Zrobiła swoją. Wącham i czuję intensywny zapach goździków... - Jest jeszcze kardamon, gałka muszkatołowa, cynamon, imbir, pieprz. Słowem, wszystko co potrzeba w odpowiednich proporcjach - wylicza. I jeszcze, dla ścisłości. - Goździki zostały zmielone na pył w młynku do kawy, a potem wszystko starannie przesiane - zdradza. Kolejna sprawa to forma. Pisanka, co oczywiste, musi mieć kształt jajka. Ponieważ w sklepach trudno kupić odpowiednie foremki, zaopatrzyła się w... drewniane jajka. Wielkości prawie gęsich. Przecięła je więc na pół, obłożyła szczelnie folią aluminiową i gotowe. Tym sposobem piernikowe jaja mają odpowiednią wielkość. Ale zanim staną się pisankami... - Wiadomo, upieczone ciasto ma nierówne brzegi. A moje połówki muszą się idealnie składać. Trzeba je więc oszlifować - tłumaczy. Bynajmniej nie z pomocą sprzętu budowlanego, a... tarki do jarzyn. - Delikatnie, równiutko, z wyczuciem - podkreśla z mocą. - A jak się połamie? Mam do kawy! - śmieje się.

Piernikowe połówki lakieruje dla blasku. Nie zdradza niestety czym. Pewne jest tylko, że to coś naturalnego, co nadaje połysk i można to zjeść bez szkody dla zdrowia. Po tajemniczym składniku na scenę wkracza Król Lukier. Nie bez kozery Król (koniecznie z dużej litery), bo to od niego wszystko zależy. Cukier na niego przesiewany jest co najmniej dwa razy, kręcony odpowiednio długo, w odpowiednią stronę, z dodatkiem szczypty mąki kartoflanej, czasem soku z cytryny, ma się ciągnąć niczym nitka jedwabna. Jak tego dokonać? - Mnie najbardziej sprawdzają się tutki zrobione z torebek do zamrażania jarzyn. Folia ma odpowiednią grubość. Taka tutka nie może być, kto wie jak duża, bo trudno się nią będzie lukrowało. Najlepsza jest taka na dwie łyżeczki lukru - tłumaczy dalej. I tutaj, dla laika, następuje koniec. Dalej bowiem niepotrzebne są kulinarne, a artystyczne zdolności, bo trudno inaczej nazwać umiejętność przełożenia haftu krzyżykowego na piernikową ściankę jajka. O tym, że w sumie można by było po prostu narysować wzór ołówkiem, nie chce słyszeć. - I co? Potem jeść ołów z grafitu? Nie ma mowy - zdecydowanie odrzuca pomysł.

Jak już musi, pomaga sobie... szpilką. Nakłuwa wzór i potem łączy punkty. Praca nad jednym jajkiem trwa nawet kilka dni. By lukier należycie skleił piernikowe połówki, musi schnąć dobrą dobę. Potem, żeby sobie ułatwić pracę nad "awersem" jajka, na tacach rozsypuje ryż. W takich ryżowych poduszkach układa jajka. Jak już wymaluje front, pozostawia lukier do wyschnięcia na kolejne kilka godzin. - Ryż wybrałam nie bez przyczyny. Przede wszystkim nie pyli tak jak kasza i jest bardziej plastyczny. Zresztą potem można go normalnie wykorzystać w kuchni do gotowania - opisuje. Piernikowo-pisankowe arcydzieła mają swoje piernikowe podstawki. A jakże, ozdobione lukrem. Z powodzeniem, odpowiednio przechowywane, przetrwają kilka lat. Z piernika robi całe koszyki, a nawet wiosenny ogródek z zającami i kurczakami. O tym, że na Boże Narodzenie zrobiła zaprzęg piernikowych reniferów z saniami już nie wspominając. - Trzeba mieć w życiu jakąś pasję - niby oczywiste, ale naprawdę coś w tym jest!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska