U sióstr józefitek łzy wzruszenia mieszały się w środę z uśmiechami. Siostra Joannes Mazurkiewicz była jedną z pierwszych, które przybiegły do pokoiku przy oknie życia. - Zobaczyłyśmy malutką dziewczynę zawiniętą w becik rożek, ze smoczkiem w buzi - opowiada. - Była ładnie ubrana, wyglądała na zadbaną - dodaje.
Biologiczna matka, która zdecydowała się w taki sposób porzucić dziecko, zostawiła jeszcze reklamówkę z butelką do karmienia. Nikt kobiety nie widział, nie zostawiła też żadnego listu.
Dziewczynka po kilku minutach zaczęła popłakiwać, ale rąk ani zapału do jej uspokajania nie brakowało. W drodze do zakonnego domu były już wtedy wezwane przez siostry policja i pogotowie ratunkowe. Tak nakazuje procedura.
Maleństwo jeszcze tego wieczoru przewiezione zostało do Szpitala Wojewódzkiego im. św. Łukasza w Tarnowie. - Noworodek trafił do nas w stanie dobrym, był zadbany. Wykonane badania nie wykazały żadnych odchyleń od normy, dziecko jest zdrowe - mówi dr Wiesław Olechowski, ordynator oddziału noworodków.
Poruszenia wtorkowymi wydarzeniami nie krył również Stanisław Klimek, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Tarnowskiej. Kilka tygodni temu skutecznie namawiał tarnowskich radnych do podjęcia uchwały sprzeciwiającej się przymiarkom do likwidacji okien życia na terenie Unii Europejskiej. - Mamy teraz dowód na to, jak są potrzebne. One mówią wręcz "jeśli mama cię nie chce, ja na ciebie czekam" - podkreśla. - To szansa na znalezienie dziecku rodziny.
Policja zakończyła już rutynowe czynności sprawdzające. - Naszym obowiązkiem było sprawdzenie stanu dziecka, stwierdzenie, czy nie było ono ofiarą znęcania. Niczego takiego nie stwierdziliśmy - mówi rzecznik prasowy tarnowskiej policji Olga Żabińska.
Na razie dziewczynka pozostanie jeszcze przez jakiś czas w szpitalu. O jej dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny. Po wydaniu stosownego orzeczenia prawdopodobnie skierowana zostanie do adopcji. Możliwe, że wcześniej znajdzie się w rodzinie zastępczej. - Modlimy się o to, żeby dziewczynka trafiła w dobre ręce, a także w intencji jej rodziców, dla których cała ta dramatyczna sytuacja musiała być wielkim przeżyciem - mówi siostra Joannes.
Wielkie rozterki
U sióstr józefitek raz porzucono dziecko. Wróciło ono jednak do biologicznej matki. Przed trzema laty młoda mieszkanka Powiśla zostawiła półroczną córeczkę. Nie skorzystała z okna życia, ale na progu furty położyła niemowlę i jego dokumenty. Zadzwoniła do furty domu zakonnego i nim siostry otworzyły, odeszła. Krótko potem zdecydowała się jednak odzyskać córkę.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+