Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarz Wisły: szczęście Bóg nam daje

Rozmawiała Justyna Krupa
Bartek Syta
- Zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" piłkarz Wisły Kraków, Osman Chavez.

Dlaczego kilka tygodni przed zakończeniem poprzedniego sezonu wrócił Pan tak nagle do Hondurasu? Czemu zdecydował się Pan operować kolano w ojczyźnie, choć Wisła proponowała Panu zabieg w Polsce?
Miałem perspektywę chodzenia przez sześć tygodni o kulach. Tymczasem moje krakowskie mieszkanie ma dwa poziomy, musiałbym sporo chodzić po schodach. Nie miał się kto mną zajmować, chodzić po zakupy. Moja żona już wcześniej wróciła do Hondurasu. Musiałbym radzić sobie sam, a przecież miałem problemy z poruszaniem się. Obawiałem się, że tutaj moja rehabilitacja mogłaby przebiegać wolniej, bo ciągle musiałbym się gdzieś ruszać, a to nie byłoby wskazane. Władze klubu wyświadczyły mi przysługę, poszły mi na rękę.

Ile jeszcze brakuje Panu, by dojść do pełni formy?
Czuję, że do pełnej dyspozycji brakuje niewiele, jestem gotów na 90 procent. Mam nadzieję, że w tym tygodniu będę już trenował na pełnych obrotach.

Kiedy w kwietniu wyjeżdżał Pan z Krakowa, atmosfera w klubie była gęsta. Na jaw wyszły problemy finansowe, niektórym graczom proponowano rozwiązanie umów. Gdy opuścił Pan Kraków tak nagle, zaczęto spekulować, czy jeszcze wróci Pan do Wisły.
To, że nie było mnie w Krakowie, nie oznacza bynajmniej, że problemy drużyny mnie nie dotknęły. Czuliśmy frustrację z powodu naszych wyników, bo przecież Wisła to klub aspirujący do wielkich rzeczy. Na szczęście w moim przypadku nie doszło do rozmów o rozwiązaniu kontraktu i mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie. Jestem zadowolony z pobytu w Wiśle i nadal chcę się tu rozwijać. Przyczyny mojego wyjazdu były czysto praktyczne, związane z kontuzją.

Dlaczego polecił Pan Wisłę Romellowi Quioto? Klub przeżywający kłopoty finansowe to dobry pracodawca?
Doskonale zdaję sobie sprawę, że tego typu problemy to rzecz tymczasowa, przejściowa. Nigdy nie opowiadałbym o Wiśle złych rzeczy. Wszyscy czasem przechodzimy trudniejszy okres. Najważniejsze, że w Wiśle ciągle stawia się przed piłkarzami ambitne cele. To odpowiedni klub, by się rozwijać. Widzę tu więcej pozytywów niż negatywów. Dlatego właśnie poradziłem Romellowi, by spośród opcji, które miał, wybrał właśnie Wisłę.

Znacie się dobrze?
Romell jest ojcem dziecka mojej siostrzenicy, więc właściwie jesteśmy rodziną. Cieszę się, że do Wisły trafi mój kolega, a jednocześnie mój rodak. Razem będziemy rozsławiać honduraską piłkę w Europie. Mamy jak w banku, że media w Hondurasie będą teraz śledzić każdy nasz krok w Polsce (śmiech).

Panu przybył nowy rywal do miejsca na środku obrony, Arkadiusz Głowacki.
Wiele o nim słyszałem. Wiem, że to jedna z klubowych legend. Ma wielki autorytet w drużynie i u wszystkich ludzi związanych z Wisłą. Będę zadowolony, jeśli któregoś dnia będziemy mogli razem zagrać. Ja nie mam rywali, wszyscy jesteśmy drużyną. Rywalami są dla mnie Lech czy Legia. Znam swoją wartość i jestem świadomy swoich umiejętności. Nie niepokoję się rozmyślaniem o swojej przyszłości. To Bóg otwiera przede mną kolejne drzwi. Wszyscy chyba znamy historię Mojżesza, przed którym otworzyło się Morze Czerwone. Tak samo jest ze mną.

Nie rozmyśla Pan nerwowo o przyszłości, ale w jednym z wywiadów nie wykluczył Pan odejścia z Wisły. Ponoć są kluby zainteresowane Pana osobą, choć konkretów na razie brak.
Tak, ale zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje.

Rozmawiała Justyna Krupa

Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska