Groźny plan zamachowca
Siergiej W. starannie przygotowywał się do uderzenia na niemiecki klub. Najpierw zrobił dokładny rekonesans miejsca ataku. Sam skonstruował ładunki wybuchowe, które wypełnił stalowymi kołkami i gwoździami. To akurat nie zdziwiło śledczych, bo Rosjanin znany był jako doskonały inżynier i konstruktor, wygrywał nawet szkolne konkursy inżynierii przemysłowej.
Zamieszkał w hotelu „l’Arivee” w Dortmundzie z piłkarzami Borussii. W budynku był już widywany wcześniej. Bomby odpalił zdalnie z pokoju z widokiem na ulicę, na której dokonał zamachu. Drobiazgowo zaplanował całą akcję. Nie zabrakło mu zimnej krwi. Jednak, jak wiadomo, nie ma zbrodni doskonałej. Siergiej W. nie o wszystkim - na szczęście - pomyślał.
Uwagę pracowników hotelu zwróciło jego dziwne zachowanie: przy zameldowaniu w hotelu odrzucił proponowany mu pokój, bo chciał mieć okna wychodzące na ulicę. Potem po zamachu był jednym z nielicznych gości, którzy zachowali spokój. Gdy wybuchła powszechna panika, on jeden zszedł do hotelowej restauracji i jakby nigdy nic zamówił stek. Bez emocji przyglądał się działaniom policji.
Decydujący był jednak trop finansowy. Siergiej W. z hotelu, który zarezerwował na długo przed meczem (jeszcze gdy nie był znany przeciwnik Borussii w ćwierćfinale), kupił opcje na akcje Borussii za 78 tysięcy euro, grając na bardzo mocny spadek kursu.
Założył, że po ataku na autokar BVB, w którym zginie lub zostanie ciężko rannych wielu zawodników, akcje giełdowe klubu spadną na łeb na szyję. Zaś po pewnym czasie, gdy już notowania Borussii wrócą do normy, chciał odsprzedać swoje akcje ze sporym zyskiem. Mógł zarobić nawet 4 mln euro!
Jednak pracownik biura maklerskiego „Comdirect” uznał zlecenie za podejrzane i powiadomił policję. Do takich policyjnych ustaleń dotarł „Bild”.
Zamach wywołał panikę
Do zamachu na piłkarzy Borussii Dortmund doszło we wtorek 11 kwietnia, gdy ci zmierzali na stadion, by rozegrać mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów z AS Monaco. W pobliżu pojazdu eksplodowały trzy ładunki wybuchowe. Obrażenia odniósł jeden z piłkarzy Marc Bartra oraz policjant eskortujący drużynę. Śledczy oceniali, że gdyby zamachowiec odpalił ładunki o sekundę wcześniej, byłoby wielu rannych i być może ofiary śmiertelne.
Znalezione na miejscu wybuchu listy wskazywały na islamskich terrorystów. W tekście sformułowano żądania wycofania niemieckich samolotów z działań w Syrii i zamknięcia bazy lotniczej USA w Ramstein.
Policjanci od początku podejrzewali jednak, że to może być fałszywy trop.
Rosjanin był pod obserwacją już dwa dni po zamachu. W piątek o godz. 6 nad ranem Siergiej W. wybierał się do pracy. Nie spodziewał się akcji policji. Nad jego ujęciem pracowało niemal stu funkcjonariuszy czterech różnych grup policyjnych. Trwają poszukiwania jego ewentualnych wspólników.
WIDEO: Pierwsza pomoc. Kiedy i jak używać defibrylatora?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news
Dawne autobusy w Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]