Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod Tarnowem policja zlikwidowała złodziejską dziuplę

Andrzej Skórka
Tarnowskim policjantom udało się odzyskać kilkadziesiąt aut skradzionych przez dobrze zorganizowaną szajkę. Większość z nich miała już nowych właścicieli. Niektórych pojazdów, rozebranych na części, nie udało się zlokalizować
Tarnowskim policjantom udało się odzyskać kilkadziesiąt aut skradzionych przez dobrze zorganizowaną szajkę. Większość z nich miała już nowych właścicieli. Niektórych pojazdów, rozebranych na części, nie udało się zlokalizować archiwum
Złodziejska dziupla w firmie pod Tarnowem. Trafiały tam auta skradzione w Krakowie.

Gdzie się podziały samochody kradzione w latach 2006-08 w Krakowie i okolicy? Tę zagadkę rozwiązali policjanci z Tarnowa. Kryminalni wpadli na trop podtarnowskiego warsztatu samochodowego, który skupował takie pojazdy. Po fachowym spreparowaniu, auta znajdowały kupców praktycznie w całej Polsce.

Policja wpadła na trop szajki złodziei samochodowych już jesienią 2007 roku. Kilka kilometrów od Tarnowa, 34-letni Bartosz C. prowadził warsztat samochodowy. Ale jego legalny interes okazał się być tylko przykrywką dla ciemnych interesów. Ustalenie całego mechanizmu przestępstwa i wyłapanie wszystkich uczestników procederu zajęło mnóstwo czasu.

Cierpliwość jednak się opłaciła. Trop doprowadził śledczych do trzyosobowej złodziejskiej szajki z Wieliczki. Dwaj panowie oraz ich wspólniczka (mają 26-36 lat) polowali na samochody na osiedlach w Krakowie i Wieliczce. - Specjalizowali się w kradzieżach fiatów - mówi Olga Żabińska, rzecznik prasowy tarnowskiej policji.
Nie zawsze auta przyjeżdżały stamtąd prosto do warsztatu Bartłomieja C. - Niektóre najpierw trafiały do "dziupli" w innej miejscowości pod Tarnowem.

Tam, w garażu, samochody rozbierano na części i w takim stanie przewożono do warsztatu - mówi Bożena Owsiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Według policjantów, przedsiębiorca okazał się jednym z trzech zleceniodawców złodziei. Po przebiciu numerów silników i nadwozia auta były sprzedawane. - Do legalizacji samochodów wykorzystywano oryginalne dokumenty pochodzące z rozbitych pojazdów, które przedsiębiorca kupował na giełdach, z ogłoszeń w prasie lub internecie - mówi Żabińska.

W procederze uczestniczyli m.in. członkowie rodziny C., znajomi oraz pracownicy. Godzili się rejestrować na siebie kradzione auta, inkasując w zamian po kilkaset złotych.

W warsztacie pod Tarnowem zabezpieczono mnóstwo części samochodowych, kilkadziesiąt silników oraz kilkanaście kradzionych fiatów. Policjanci dotarli również do 40 samochodów, które po przejściu przez "dziuplę" zostały sprzedane. Wartość tego majątku to blisko 470 tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska