Nie wiadomo skąd wzięła się w Krakowie moda na podświetlane od spodu dorożki. Jak wszystko, ma swoich przeciwników i zwolenników. Jedni chcą być wierni tradycji i nie montują dodatkowego okablowania, inni podkreślają, że światło wydobywa piękno pojazdów i zachwyca turystów.
W mieście pracuje 35 zaprzęgów konnych. Na Rynku Głównym jest 18 miejsc postojowych. Umowy z miastem dorożkarze mają zawarte na dni parzyste i nieparzyste, co oznacza, że się wymieniają.
Większość dorożek z Rynku to glasslandauery, czyli tzw. landa, w których w razie niepogody można postawić oszkloną budkę. Każdy pojazd musi być wyposażony w dwa światła mijania z przodu, dwa czerwone z tyłu oraz w trójkąty odblaskowe.
Coraz więcej dorożkarzy montuje światła na podwoziu. Pierwsze landa oświetlone w ten sposób zaczęły się pojawiać w Krakowie w zeszłym roku. Instalacja, tak jak reszta świateł, podłączona jest do zwykłego akumulatora samochodowego.
- Oświetlenie nikomu nie przeszkadza i jest zgodne z przepisami. Poza tym, im bardziej dorożkę widać, tym lepiej, bo jest bezpieczniej - zwraca uwagę Jarosław Madej, właściciel dorożki ze świecącym podwoziem.
Agata Wójtowicz, która podobnie jak Jarosław Madej należy do Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich i też zamontowała oświetlenie, potwierdza, że to dla bezpieczeństwa i wygody turystów. - Większość dorożkarzy mieszka poza centrum i odwozi wieczorem swoje pojazdy na obrzeża Krakowa. Poruszają się gorzej oświetlonymi drogami. Na takich drogach przepisowe światła to za mało. Dystans, który samochód pokonuje w 15 minut, dorożką trzeba jechać nawet godzinę - mówi Agata Wójtowicz. - A turyści mogą wieczorem wygodnie wsiadać, gdy mają oświetlony stopień - dodaje.
- Jeśli ktoś chce się pokazywać, to niech się pokazuje. Czy dawne dorożki były całe podświetlane? Czy konie miały takie ubiory? U siebie nie przewiduję podobnych atrakcji - uśmiecha się jeden z dorożkarzy na Rynku - i szybko dodaje: - Nie chcę się przedstawiać, bo potem będzie, że psioczę.
Pani Ludwika, która zabrała na przejażdżkę wnuczkę mieszkającą w Bułgarii, przyznaje, że nie zwróciła uwagi na dodatkowe światła, ale jest raczej tradycjonalistką. - Kraków jest wyjątkowym miastem i to, co kiedyś wymyślono, powinno zostać takie jak było - tłumaczy.
Zdaniem Jarosława Madeja, światła na podwoziu to raczej komercja niż moda, ale większość turystów jest zachwycona. - Nie słyszałem, żeby ktoś pytał, po co są te światła albo na nie narzekał - mówi. - Wyglądają bardzo malowniczo. Szczególnie gdy się je ogląda na tle oświetlonego Wawelu - potwierdza Anna, turystka z Podkarpacia.
Nie bez powodu większość dorożek jest biała. - W pierwszy dzień świąt jeden z kolegów wyjechał dorożką ciemnogranatową i zarobił 150 zł, a białe - po kilkaset - mówi Jarosław Madej.
- Właściciel brązowej usłyszał kiedyś od turystów, że trumną jeździć nie będą - dorzuca Agata Wójtowicz. Poza tym białe pojazdy są wynajmowane do ślubów.
- Biuro plastyka miejskiego nie opiniuje oświetlenia dorożek. W Parku Kulturowym Stare Miasto istnieje natomiast zakaz stosowania kolorowych, migających iluminacji - zwraca uwagę Dominika Biesiada z UMK.
Wygląda więc na to, że dopóki białe dorożki oświetlają białe światła, nikomu to nie przeszkadza.