Związkowcy „Solidarności” w Newagu od czerwca pozostają w sporze zbiorowym z pracodawcą. Żądają 500 zł podwyżki pensji dla każdego pracownika firmy. Jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, zapowiadają strajk.
Zarząd sądeckiej spółki, która zatrudnia ponad 1500 osób, podniósł niedawno pensje zasadnicze, ale nie wszystkim.
- To bardzo krzywdzące i bulwersujące. Najmniej dostali bowiem pracownicy z największym stażem pracy - ubolewa Józef Kotarba, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Newagu. Dodaje, że podwyżki były bardzo zróżnicowane i wynosiły do 1100 zł. Większość najstarszych pracowników miała dostać od zera do około 160 zł. Młodzi stażem natomiast średnio 300-500 zł i więcej.
Jerzy Kurzeja całe swoje życie związał z sądecką firmą. - Mam 40 lat pracy. Poświęciłem się dla tego zakładu, licząc, że gdy będę zbliżał się do emerytury, moje zarobki będą godne, a praca doceniona - mówi Kurzeja, któremu do zasadniczej pensji dopisano 100 zł.
Wielu jego kolegów nie dostało jednak nic. Jak informowali ich bezpośredni przełożeni, powodem miało być chorobowe, na którym przebywali.
- Przez ostatnie lata w firmie było kilka zwolnień zbiorowych. Wmawiano nam, że zostaliśmy, bo stanowimy elitę, najważniejszy, najbardziej doświadczony człon załogi. I jak nas potraktowano za lata poświęceń, zaciskania pasa? - pyta z rozgoryczeniem pan Krzysztof (nazwisko do wiadomości redakcji). Mężczyzna z ponad 30-letnim stażem pracy nie może zrozumieć, dlaczego kilka dni chorobowego miało zaważyć na jego pensji. - Kiedy już indywidualnie zwracaliśmy się do zarządu o podanie przyczyny braku podwyżki, wszystkim wysyłano jednakową formułkę. W niej nie ma już mowy o chorobowym - przyznaje pan Krzysztof.
Spółka przekonuje, że podwyżki były dokonane na podstawie obiektywnych, niedyskryminujących kryteriów. - Wszelkie regulacje mają na celu zapewnienie pracownikom, wykonującym podobne prace i posiadającym podobne kompetencje, otrzymywania zbliżonego wynagrodzenia - wyjaśnia Łukasz Mikołajczyk, rzecznik prasowy Newagu.
Związkowcy nie przyjmują tych argumentów. - Zarząd doskonale wie, że musi dać młodym więcej, by ich zatrzymać w pracy. My nie mamy już perspektyw na znalezienie innej, więc ten fakt wykorzystuje się przeciwko nam - mówi Jerzy Kurzeja. Jeszcze w tym tygodniu chce wysłać list do premiera Mateusza Morawieckiego, który niedawno wizytował sądecką firmę i w obecności którego prezes Newagu Zbigniew Konieczek zapowiadał podwyżki. - Niech wie, jak jesteśmy dyskryminowani - dodaje Kurzeja.
