Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant z Olkusza doceniony w plebiscycie "Policjant Roku 2015"

Katarzyna Ponikowska
Jerzy Wilk z synem Filipem
Jerzy Wilk z synem Filipem archiwum prywatne
Jerzy Wilk pochodzi z Sandomierza. Studiował na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, kierunek edukacja dla bezpieczeństwa i zarządzanie kryzysowe. Od pięciu lat mieszka w Olkuszu.

Znamy Policjanta Roku 2015 w Małopolsce! [ZDJĘCIA, WIDEO]

Internauci i mieszkańcy Olkusza docenili pana w naszym plebiscycie. Zdobył Pan 2017 głosów (do wygranej zabrakło nieco ponad 100). Spodziewał się pan?
Jerzy Wilk: Nie spodziewałem, że w ogóle trafię do takiego plebiscytu. Tym bardziej wynik był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Bardzo dziękuję tym osobom, które mi zaufały.

W czasach kiedy ludzie o policjantach nie zawsze mają dobre zdanie to chyba spory sukces?
- Nie jest tak źle. Policja cieszy się dziś dużym zaufaniem społecznym.

Po jednym z ostatnich wydarzeń, kiedy policjanci śmiertelnie postrzelili kibica na meczu w Knurowie, w internecie posypały się zarzuty i obelgi w stronę policji. Ci co komentowali tę sprawę, nie wydawały się ufać policji...
- Trafiają się różne zdarzenia z udziałem policji, ale z badań wynika, że 90 proc. społeczeństwa nam ufa.

Często słyszy się, że osoba chcąca obrazić policjanta, mówi o nim "pies". Czuje się pan obrażony takim sformułowaniem czy raczej traktuje to pan "przez palce"?
- Wszystko tak naprawdę zależy od osoby, do której te słowa są kierowane i jak ona je odbiera oraz od okoliczności. Każdy policjant sam musi się zmierzyć z tym określeniem. We mnie to określenie nie wzbudza żadnych emocji. Znam poczucie własnej wartości. Oczywiście nie można pobłażać i nie reagować na obelgi, ale trzeba też zachować zdrowy dystans.

Czemu zdecydował się pan zostać policjantem?
- Mundur założyłem 1 lipca 1997 r. Służyłem w jednostce wojskowej w Krakowie. W 2003 zaczęła się reorganizacja i rok później zmieniłem mundur z zielonego na niebieski. Kiedy składałem ślubowanie, redaktor z telewizji zapytała mnie, co chcę robić, jak zostanę policjantem. Odpowiedziałem, że oprócz ścigania przestępców, chciałbym też pomagać ludziom. Uważam, że policja nie powinna tylko karać, ale też pomagać. Trzeba być wrażliwym.

I stało się tak, jak pan powiedział. W kwietniu 2015 otrzymał pan wyróżnienie za zasługi w ratowaniu ludzkiego życia. Udzielił Pan pierwszej pomocy 2-letniemu Adasiowi z Racławic, który zaginął i prawie zamarzł. To była trudna akcja?
- Każda interwencja policyjna z udziałem dzieci jest trudna. Ta jednak rzeczywiście była jedną z trudniejszych. Dziecko było w kiepskim stanie. W akcji brało udział dużo osób: policjanci, strażacy, ratownicy, osoby postronne. Był stres. Ale wspólnie udało się chłopaka odnaleźć i udzielić mu pierwszej pomocy.

Trudno policjantowi w takich sytuacjach zachować zimną krew?
- Oprócz tego, że policjant musi posiadać fachować wiedzę, musi mieć też odpowiednie predyspozycje, m.in. większą odporność psychiczną. Ocieramy się o zwyrodnialstwo, o ludzką krzywdę. Ale bez względu na wszystko policjant musi działać.

Nie ma pan czasem dość tego stresu?
- Absolutnie nie! To moja pasja, bardzo lubię to, co robię. Lubię pracować z ludźmi, spełniam się w tym. Czasem są po prostu trudne interwencje, po których trzeba odreagować.

I jak pan to robi?
- Ostatnio postanowiliśmy z żoną zadrobić zaległości w teatrze. Teatr odpręża, pozwala odpocząć. Najlepszy jest jednak wysiłek fizyczny. Nie zawodowo, ale rekreacyjnie, np. pływanie czy rower. Najlepiej w towarzystwie dzieci.

Ile ma pan dzieci?
- Mam dwóch synów. Mateusza, lat 14 i Filipa, który niedługo skończy cztery lata. Są fantastyczni.

Chcą iść w ślady taty?
- Młodszy twierdzi, że będzie strażakiem. Jego ulubiona bajka to "Strażak Sam". Starszy jeszcze się nie określa.

Ale na pewno widzi pan, czy ma predyspozycje.
- Wydaje mi się, że jego bardziej ciągnie w stronę dziennikarstwa.

A są dumni z taty?
- Oczywiście, tatuś jest dla nich autorytetem.

A mama?
- Też jest autorytetem. Zresztą też jest policjantką i brała udział w akcji ratowania Adasia. Do 1 lipca 2015 pracowała w Krzeszowicach. Teraz zaczęła w wydziale do walki z przestępczością gospodarczą w Dąbrowie Górniczej.

A w domu też jest pan czasem "policjantem"?
- Tata jest od rozpieszczania. To mama jest bardziej policjantem.

Od stycznia 2015 r. jest pan zastępcą naczelnika wydziału kryminalnego KPP w Olkuszu. Co było wcześniej?
- Najpierw przez 1,5 roku byłem w oddziałach prewencji w Krakowie. Zresztą już tam odniosłem swój pierwszy sukces. W 2005 r. brałem udział w ogólnopolskich zawodach policyjnej prewencji. Zajęliśmy trzecie miejsce w kategorii Patrol Roku. Potem przeniosłem się do Krzeszowic, gdzie pracowałem od 2005 do grudnia 2014 r. Tam robiłem praktycznie wszystko.

Czyli?
- Najpierw byłem w ogniwie patrolowo interwencyjnym. Potem przez pięć lat w referacie dochodzeniowo - śledczym i pionie operacyjnym. Jednak po tych pięciu latach zdecydowałem, że czas znów założyć mundur i zostałem dzielnicowym.

Teraz pana praca zmieniła się w bardziej biurową. Nie nudzi to pana?
- Nie, praca za biurkiem też może być ciekawa. Zresztą ja nie pracuję tylko za biurkiem. Wyjeżdżam również w teren.

Jest pan też instruktorem strzelectwa. Czy na służbie musiał pan kiedyś użyć broni?
- Nie musiałem, ale trzeba pamiętać o tym, że jeśli jest potrzeba, policjant może jej użyć.

Olkusz jest bezpieczny?
Tak, to fantastyczne miasto. Cisza, spokój, ładny Rynek. Super mi się tu mieszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska