Data Science to dziedzina analityki szerokich strumieni danych, którą zaczyna się określać mianem nauki o danych. Jest to proces pozyskiwania, analizowania, wizualizacji i wnioskowania z zarówno ustrukturyzowanych jak i nieustrukturyzowanych danych, z użyciem m.in. takich technologii jak uczenie maszynowe i analiza predykcyjna. Z danych firmy badawczej MRC, wynika iż globalny rynek rozwiązań z dziedziny nauki danych będzie charakteryzował się 36-procentowych wzrostem przez najbliższe 3 lata. W 2022 jego wartość będzie wynosiła 128,2 mld dolarów.
Big Data, czyli szeroko pojęte gromadzenie i analiza dużych strumieni danych stało się domeną ostatnich lat. Firmy nie mają już problemu z dostępem i wykorzystaniem swoich danych. W sektorach, w których danych jest najwięcej, występują również największe trudności z ich wykorzystaniem i monetyzacją. Powszechnie używane w tym przypadku gotowe rozwiązania analityczne są niewystarczające. Wraz z rozwojem Big Data coraz większe znaczenie zaczyna odgrywać Data Science oraz eksperci w tej dziedzinie, czyli tzw. badacze danych.
Badacze danych to specjaliści od pozyskiwania, analizowania, segmentowania i interpretowania informacji. Ich zadaniem jest sprawić, aby dane, które firmy mają pod ręką, stały się nowym motorem napędowym przychodów w przedsiębiorstwach. Przyszłościowy charakter tej profesji potwierdza raport serwisu społecznościowego LinkedIn, z którego wynika, iż badacz danych będzie najbardziej pożądanym zawodem w USA w 2019 roku.
Przeczytaj także:
Z zestawienia przeprowadzonego przez firmę BiG Cloud wynika, iż najwyższe wynagrodzenia czekają na badaczy danych w Szwajcarii, gdzie średnia roczna pensja może wynieść 91 tys. dolarów. Na drugim miejscu plasuje się Holandia, gdzie specjaliści ds. Data Science mogą liczyć na roczne uposażenie rzędu 68 tys. euro. Firmy z Wielkiej Brytanii oferują 59 tys. funtów rocznie. Według różnych źródeł, nad Wisłą badacze danych mogą liczyć na wynagrodzenie w wysokości od 15 do nawet 25 tys. zł miesięcznie.
Kompetencje badacza danych są dość unikatowe, ciężkie do zdobycia na rynku. Badacz danych to swoiste połączenie matematyka i specjalisty ds. statystyki, który na dodatek posiada umiejętności programowania systemów opartych na uczeniu maszynowym i wizualizacji danych. Oczywiście mamy świetne uczelnie i specjalistów, więc bardzo ważne jest to, żeby wyłapywać takie jednostki i starać się zatrzymać u nas, lokalnie w Polsce.
Z usług tzw. „badaczy” danych, korzystają dziś banki czy sektor fintech, w tym instytucje finansowe czy firmy windykacyjne. Mogą one wykorzystywać dane np. w sytuacjach zarządzania ryzykiem. Na bazie tzw. predyktywnej analizy systemy Data Science są w stanie przyporządkować danemu dłużnikowi wzorzec zachowania, który jest zbudowany na bazie doświadczeń i historii setek innych mniej lub bardziej podobnych przypadków. Pozwala to już na wejściu ocenić jaką procedurę w konkretnym przypadku zastosować, windykację polubowną czy obrać wariant bardziej formalny.
Nie tylko branża finansowa jest realnym tego przykładem. „Datyzacja” standardowych procedur zgłaszania szkód w branży ubezpieczeniowej jest w stanie zredukować koszty związane z procesem likwidacji szkód nawet o 30 proc. System sam kontaktuje się z poszkodowanym z prośbą o przesłanie np. brakujących dokumentów czy w sprawie dodatkowych pytań związanych z danym zdarzeniem. Czynnik ludzki w tym przypadku zostałby ograniczony jedynie do roli koordynującej i nadzorującej.
Polskie firmy od lat z wielkim trudem przekonują się do analityki danych, w tym także do wykorzystania technologii Data Science. Raptem co dziesiąte polskie przedsiębiorstwo wykorzystuje narzędzia z zakresu Data Science. Pod tym względem zostajemy daleko w tyle w porównaniu z krajami Europy Zachodniej. Obecna sytuacja nie jest jednak dramatyczna, tworzy bowiem olbrzymią szansę na dynamiczną implementację tego typu usług w polskich firmach. W ciągu najbliższych dwóch lat zapotrzebowanie na wdrożenie systemów Data Science w Polsce może wzrosnąć nawet o 40 proc. Największy popyt będzie panował wśród firm z takich branż, jak przemysł, finanse czy ubezpieczenia.
Obejrzyj wideo:
Do 2025 roku może nam zabraknąć nawet 1,5 mln pracowników
