Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebujemy mądrego antykalifa

Maria Mazurek
Profesor Selim Chazbijewicz
Profesor Selim Chazbijewicz fot. Tomasz Bołt
Rozmowa z prof. Selimem Chazbijewiczem, muzułmaninem, Tatarem, byłym imamem gminy muzułmańskiej w Gdańsku, publicystą i politologiem, wykładowcą Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

WIDEO: Polscy tatarzy: Boli nas, że terroryści działają pod płaszczykiem religii

Źródło: TVN 24, x-news.pl

„Wstydzę się, że jestem muzułmaninem” - napisał Pan na Facebooku po zamachach w Paryżu. Mocne słowa.

To pewien skrót myślowy. Nie wstydzę się za swoją religię, ale wstydzę się i głęboko ubolewam, że wśród jej wyznawców są ludzie, których określiłbym jako muzułmańskich faszystów. Proszę pamiętać, że muzułmanie stanowią bardzo dużą część ludzkości; wyznawców Mahometa jest na świecie ponad miliard. Bardzo niewielki odsetek to radykalni faszyści.

Skąd ten radykalizm islamski się bierze?

Stąd, że islam nie jest jednolitą doktryną, ma znacznie więcej odłamów, niż chrześcijaństwo. Wyznawców islamu obowiązuje pięć podstawowych dogmatów wiary: wiara w Boga i posłannictwo Mahometa, obowiązek modlitwy, obowiązek pielgrzymki do Mekki, obowiązek postu w ramadanie i obowiązek przekazywania jałmużny, w wysokości 2,5 proc. dochodów powyżej ustalonego minimum, na rzecz biednych i potrzebujących. Tyle jeśli chodzi o podstawowe dogmaty wiary islamskiej. Wszystko ponad to, łącznie z obowiązkiem tak zwanej świętej wojny, jest już kwestią interpretacji. A w islamie, oprócz Koranu, czyli świętej księgi, istnieje również tradycja - podobnie zresztą, jak w innych wielkich religiach. Wypowiedzi proroka Mahometa były spisywane przez wieki na podstawie łańcucha przedstawicieli i wiara w nie opiera się na wiarygodności tych ludzi. A co do tej wiarygodności możemy mieć wątpliwości. Skutek jest taki, że każdy te przekazy interpretuje tak, jak mu się podoba. Wyciąga z nich to, co mu pasuje i głosi, że postępuje zgodnie z wolą Allaha. Stąd w obrębie islamu tak dużo odłamów, doktryn, sekt. Stąd radykałowie sięgający po argument o rzekomym obowiązku świętej wojny: szerzenia religii za pomocą walki zbrojnej.

To muzułmanie mają w końcu ten obowiązek świętej wojny czy nie?

Ten rzekomy obowiązek jest nadinterpretacją Koranu. A nawet jeśli wyjdziemy z założenia, że obowiązek świętej wojny faktycznie wypływa z Koranu, to na litość - na pewno nie chodzi o tak zbrodnicze metody, jakie stosuje Państwo Islamskie. Proszę jednak pamiętać, że święta wojna nie jest jakąś kategorią typową jedynie dla świata islamu. Również w katolicyzmie istnieje pojęcie „wojny usprawiedliwionej” - w obronie domu, rodziny, ojczyzny.

I, jak wiemy, w średniowieczu chrześcijanie też chętnie korzystali z rzekomego prawa do zabijania za wiarę. Tyle że już dawno nikt w imię krzyża nie morduje.

Islam nie przeszedł tej drogi, tej przemiany, którą przeszło chrześcijaństwo. W islamie brakuje tego, co zrobiła w chrześcijaństwie reformacja. Muzułmanie potrzebują głębokiej reformy, odejścia od średniowiecznych praktyk. Trzeba tego, co nazywamy „historyczną interpretacją świętej księgi”. Chrześcijanie od przedszkola wiedzą, że opowieści ze Starego Testamentu należy traktować jako alegorie, nie odczytywać ich dosłownie. My, muzułmanie, również musimy przestać traktować Koran jak zespół prawd, które trzeba przekładać dosłownie na współczesne życie. Koran jest księgą historyczną, która powstała w określonym miejscu i czasie. I te same przepisy szariatu, które półtora tysiąca lat temu były dobre dla pasterzy wielbłądów na Pustyni Arabskiej, dziś są anachronizmem służącym do barbarzyństwa.

Jak tę „głęboką reformę” Pan sobie wyobraża?

W islamie jest kalif - rzecznik wszystkich muzułmanów. Powiedzmy, że to ktoś w rodzaju katolickiego papieża. Rok temu Państwo Islamskie ogłosiło swojego przywódcę, Abu Bakra, kalifem. To jest oczywiście samozwańczy kalifat, nieuznawany przez większość muzułmanów. Praktycznie tylko terroryści z ISIS i sojuszniczych organizacji uważają, że Abu Bakr jest ich przywódcą. Sądzę więc, że reformę islamu należałoby zacząć od wyboru antykalifa, tak jak w średniowiecznym chrześcijaństwie mieliśmy papieży i antypapieży. Jeśli tym antykalifem zostałby mądry, charyzmatyczny i odważny człowiek, to byłby krok w dobrą stronę.

Były już zresztą próby reformowania islamu. Dość poważnie wyglądało to w Rosji na początku XX wieku, ale wszyscy, którzy się tego podjęli, zostali wymordowani przez Lenina i Stalina. Albo, w najlepszym razie, zmuszeni do milczenia. Reforma islamu względnie udała się w Turcji; można mieć pewne zastrzeżenia, ale to raczej państwo świeckie. Również Iran, pod rządami szacha Pahlawiego zmierzał w dobrym kierunku. Teheran był nazywany „Paryżem Bliskiego Wschodu”. Niestety, starania Pahlawiego zostały zaprzepaszczone. Teheran dziś jest ponurym miastem, gdzie kobiety chodzą z pozasłanianymi twarzami, a na ulicach słyszy się głównie dźwięk wzywający do modlitwy.

Czy kiedyś w ogóle się uda zreformować islam?

W końcu musi się udać. Ale sami muzułmanie muszą zrozumieć, że potrzebne jest oddzielenie religii od państwowości. Sfery sacrum od sfery profanum. Co innego wiara - i niech ona będzie najgłębsza - a co innego życie społeczne, polityczne, państwowe. Islam stał się w XX wieku doktryną polityczną, a religia polityką być nie powinna! Ale żeby muzułmanie to zrozumieli, trzeba zadbać o kwestię oświaty, wręcz - oświecenia. Trzeba im pokazać odpowiednie wzorce, nauczyć ich. W tym sensie Europejczycy mogą muzułmanom pomóc. A nie przyjmując ślepo uchodźców, jak leci, bez żadnej refleksji. Nowy minister spraw zewnętrznych Witold Waszczykowski rozsądnie powiedział: Pomagajmy muzułmanom, ale tam, na miejscu. Nie przyjmujmy ich w takich ilościach! Ja nie chcę powiedzieć, że wszyscy uchodźcy są terrorystami. Ale wystarczy, że wraz z nimi przedostało się do Europy kilku agentów Państwa Islamskiego - starczy sześciu, dziesięciu - i już mamy problem. Poza tym uchodźcy przyjmowani w takich ilościach nigdy się nie zasymilują. Przecież oni żyją w gettach, w których czują się dość pewnie. Nie chcą nawet współpracować z Europejczykami.

Pan jest Tatarem. A Tatarzy akurat bardzo dobrze się zasymilowali.

Owszem, ale Tatarzy w Polsce żyją prawie 600 lat i proces asymilacji był rozłożony na pokolenia. To nie było tak, że Tatarzy pojawili się w Polsce czy na Litwie i od razu wtopili się w rdzennych mieszkańców. Poza tym: proszę szukać proporcji. Tatarzy przybyli do Polski - w porównaniu z obecną falą uchodźców - w ilościach symbolicznych.

Owszem, pomóżmy muzułmanom w ich kraju: zadbajmy o ich edukację, żeby nie cierpieli głodu. Nie chodzi o bezmyślne przekazywanie im pieniędzy - raczej o stworzenie możliwości rozwoju, miejsc pracy. Czyli dajmy wędki, nie ryby. Przyjmowanie uchodźców u nas, i to na taką skalę, nie rozwiązuje wcale problemów muzułmanów, a stwarza problemy w Europie. Szczególnie jeśli nie prowadzi się rozsądnej polityki mieszkaniowej, a takiej zabrakło we Francji, w Niemczech, w Szwecji. Proszę zwrócić uwagę, że Anglia ma z muzułmanami mniejszy problem, bo tam nie pozwolono na tworzenie zamkniętych gett arabskich.

Ale co zrobić z tymi uchodźcami, których już przyjęliśmy?

Odesłać do domu, dając na drogę trochę pieniędzy.

To chyba nie będzie łatwe.

Nie będzie. Ale niech już kanclerz Merkel się o to martwi, bo problem z uchodźcami jest konsekwencją jej nieprzemyślanej polityki.

Trudno pojąć, co powodowało młodymi ludźmi, którzy dokonali masakry w Paryżu.

Oni zabijają i giną w imię źle pojmowanej wiary. Dochodzą do tego oczywiście pewne cechy psychologiczne, bo powiedzmy sobie wprost - człowiek zdrowy nie byłby raczej gotowy na akt samobójczy. To były, według mnie, jednostki psychopatyczne. Wie pani, w jaki sposób organizacje terrorystyczne wybierają ludzi do takich ataków? Wyrywają ludzi z biedy i oferują im - a właściwie ich rodzinom po ich śmierci - rekompensatę finansową za udział w takim zamachu. Mówią: wysadzisz się w powietrze, ale zostaniesz bohaterem, a twoja rodzina będzie godnie żyła. Kiedy parę lat temu były problemy z zamachami terrorystycznymi w Izraelu, Izraelczycy zaczęli tropić rodziny, które nagle, po śmierci krewnego, zaczęły żyć na wyższej stopie: budowali domy, kupowali drogie auta. Izraelczycy te domy zaczęli burzyć, konta bankowe czyścić i liczba zamachów spadła. Może to jest jakaś droga. Ameryka nie miałaby problemów z wytropieniem tych rodzin.

Na koniec zapytam: czy to koniec Europy? Niektórzy uważają, że radykalizm islamski wykończy Europę. Że Europa upadnie.

Spokojnie, Europa nie upadnie. Europa przetrwa wszystko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska