Jeśli pod meczetem archeolodzy odkrywają fundamenty chrześcijańskiej katedry, na których muzułmanie wznieśli budynek na potrzeby swojego kultu, czy to oznacza, że Muhamad i Jezus głoszą to samo i obie religie niczym się nie różnią? Jeśli ołtarz chrześcijański ustawiono w dawnej świątyni Dionizosa, czy to oznacza, że gromadzący się wokół niego wyznawcy Jezusa obficie obficie zakrapiane bachanalia czy może jednak sprawowali Eucharystię? Tak jak zamiana kościoła na meczet czy pogańskiej świątyni na kościół oznacza głęboką zmianę w religijności ludzi chodzących przez wieki na to samo miejsce kultu, tak samo zmiana jednego święta na drugie nie oznacza, że mamy do czynienia z tym samym, ale właśnie że zmienia się sposób przeżywania tego samego czasu.
Pogańskie religie północnych części Ziemi na przełomie października i listopada zwykły kierować swoją uwagę na świat zmarłych. Pewnie dlatego, że człowiekowi trudno w tym czasie nie ulec wpływom natury, która wygasza życie wokół nas: zabiera światło dnia, odbarwia ogrody i pola pozbawiając je kwiatów, strąca liście z drzew i pomału ogarnia wszystko szarością. Z drugiej strony wszyscy doskonale wiemy, że to tylko przejściowe, że życie wróci. Pewnie stąd wzięły się słowiańskie „Dziady” czy prawdopodobnie druidzkie obrzędy ku czci zmarłych, które świat komercji wykorzystuje dziś jako Halloween. Smutek śmierci i nadzieja na powrót do życia umierającej wokół nas przyrody popychała ludzi do wskrzeszania bliskich zmarłych przez wspominanie ich, udawanie że są z nami przy stole czy udział w seansach różnej maści wiedźm czy kapłanów, którzy usiłowali przywołać chociaż ducha bliskiej nam osoby.
Na gruzach czy może lepiej powiedzieć na fundamentach tej religijnej intuicji swoich pogańskich przodków Kościół wprowadził zupełnie nowe doświadczenie: już nie mgliste wspomnienia i udawane posiłki ze zmarłym dziadkiem, ale wiara w wieczne życie w wiecznym mieście, niebiańskim Jeruzalem. Tego samego dnia, gdy poganie snują się po jesiennych mgłach z dyniami i migającymi płomykami świeczek, Kościół rozpala światło chwalebnego miasta, pełnego radości i gromkiej pieśni zwycięstwa płynącej od niezliczonego tłumu ludzi wszystkich ras, języków i kultur.
Pozwólcie na początku listopada, żeby Kościół ochrzcił Wasze „Dziady” i helołiny... Wszyscy tęsknimy za bliskimi, którzy odeszli, tak że czasem po latach łzy cisną się do oczu… Trudno nam się pogodzić z ich i naszą śmiercią. Jesień próbuje swoją szarością zamglić nasze myśli, a tradycje ojców zapalają co najwyżej nikłe płomyki nadziei. Kościół wchodzi w te nasze jesienne smuty z dobrą nowiną o prawdziwym i wiecznym życiu. Zaprasza nas do świętowania 1 listopada uroczystości Wszystkich Świętych, a dzień później modli się za wiernych, ale nie tak świętych, żeby i przed nimi otworzyły się bramy niebieskiego Jeruzalem.
